Świeżo upieczony Eurodeputowany Janusz Korwin-Mikke pojawił się w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i”. Szef Kongresu Nowej Prawicy podzielił się swoimi wrażeniami z pierwszych godzin bycia Europosłem, a także zdradził, że planuje wystartować do wyborów do Sejmu. Jednak premierem raczej nie zostanie, gdyż na to jest za stary, za to wolałby być dyktatorem.
Na wstępie Korwin-Mikke odniósł się do tego, że nie pojawił się w sali plenarnej podczas odtworzenia hymnu Unii Europejskiej („Ody do Radości” Ludwika van Beethovena). Lider KNP powiedział, że hymn po prostu w ten sposób zbojkotował. Gość Moniki Olejnik odniósł się również do swojego pierwszego wystąpienia.
Korwin-Mikke wyjaśnił, że pewne grupy lewaków, czy też komunistów niszczą Europę. Jego zdaniem, grupy te okradły Europejczyków z 2 bilionów euro poprzez walkę z globalnym ociepleniem. – Nie ma takiego tematu. Globalne ocieplenie nie ma nic związanego z człowiekiem. W 9. wieku było globalne ocieplenie, wtedy Grenlandia była zieloną wyspą, i stąd jej nazwa. Było ciepło i nie sądzę, że było to spowodowane najazdem Arabów na Hiszpanię. Ktoś powie, że konie wskrzesały pod kopytami iskry? – pytał się lider KNP.
Następnie dodał, że globalne ocieplenie jest wynikiem spisku lewaków, którzy się uparli, żeby był zerowy wzrost. Korwin-Mikke powiedział Olejnik: – Trzeba zrobić śledztwo, trzeba Barosso, Hübnerową i innych lewaków, którzy się uparli skazać. To jest ich spisek – przekonywał polityk.
Korwin-Mikke nie widzi również nic złego w tym, że nie znalazł się w żadnej frakcji parlamentarnej. Widzi nawet w tym pewne korzyści. – Jako pierwszy Polak przemówiłem w parlamencie. W innych grupach nie dopuścili Polaków do głosu – przekonuje Korwin-Mikke. Wyjaśnił natomiast, że jest nieprawdą informacja o tym, że Marine Le Pen nie chciała KNP w swojej frakcji. Dodał, że cały czas prowadzone są rozmowy, jednak jego zdaniem poniosła klęskę. Lider KNP obśmiał oskarżenia Francuskiego Frontu Narodowego o to, że ma antysemickie poglądy. – Być oskarżonym przez nich o antysemityzm to coś znaczącego – mówił chichocząc.
Zapytany o to, jak czuje się w „Burdelu”, jakim nazywa Europarlament nowy Eurodeputowany stwierdził, że poziom polskiego Sejmu jest zdecydowanie wyższy. – W polskim Sejmie jest źle, ale w porównaniu z tym co tutaj jest, to w Sejmie jest kultura. Tu ludzie bredzą. Jedni bredzą, że będą dbali o globalizację i walczyli z globalnym ociepleniem, drudzy bredzą na odwrót. Tu każdy bredzi – ocenił Korwin-Mikke PE.
Dlatego wolałby trafić do Sejmu. Nawet zapowiedział, że wystartuje w wyborach, bo w Sejmie można o większej ilości sprawach decydować niż w Parlamencie Europejskim. – Chcę prowadzić działalność polityczną, a nie siedzieć i robić z siebie idiotę – podał swój powód, dlaczego chce opuścić PE.
Sam jednak nie chce rządzić. – Za stary jestem na stanowiska wykonawcze, wolałbym być dyktatorem – stwierdził lider KNP. Przy czym wykluczył sojusz z Prawem i Sprawiedliwością, który zdaje się jednoczy partie na Prawicy. – Dla Pana Kaczyńskiego nie ma miejsca na prawicy. PiS jest to partia socjalistyczna, a wy (mówił pod adresem Olejnik i innych dziennikarzy) jesteście odpowiedzialni za nazwanie go prawicowym politykiem. On jest socjalistą, nie narodowym socjalistą – grzmiał Korwin-Mikke, który powiedział, że jego zadaniem jest niedopuszczenie PiS-u do władzy.
Choć lider KNP przestrzega przed Kaczyńskim i jego partią. Jego zdaniem PiS może w Polsce stworzyć „PRL Bis”. Dlatego Korwin-Mikke i jego ugrupowanie musi go zablokować. To jednak nie przeszkodziło mu w stwierdzeniu, że... – na czas wojny wolałbym, żeby Jarosław Kaczyński był prezydentem – powiedział Korwin-Mikke.
Dlaczego tak uważa? Jego zdaniem Bronisław Komorowski jest świetnym prezydentem na łatwe czasy, ale w sytuacji wojny by się gubił. Natomiast lider PiS-u potrafi szybko podejmować decyzje. „Na wojnie nie liczy się socjal, nic się nie liczy. A Kaczyński potrafi podejmować szybko decyzje taktyczne” uznał Korwin-Mikke.
Na koniec lider KNP znów jednak uderzył w szefa PiS-u, mówiąc, że wnosząc o wotum nieufności dla rządu czyni wielką głupotę. Zwłaszcza po tym, jak Tusk uzyskał wotum zaufania dla rządu.