![Fot. [url=https://www.flickr.com/photos/williambrawley/4561927425]W.Brawley[/url], [url=https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/]CC-BY-2.0[/url]](https://m.natemat.pl/43dfc171777a0164efc78eb5b9015e89,360,0,0,0.jpg)
68 miliardów złotych – tyle w 2010 roku była warta polska gospodarka internetowa. Już cztery lata temu internetowe biznesy, według raportu Deloitte, generowały aż 4,8 proc. PKB, deklasując tym samym na przykład sektor górnictwa. A jeszcze w 2011 roku w raporcie "Polska Internetowa" wykonanym przez Boston Consulting Group podawano, że branża internetowa będzie stanowić 4,1 proc. PKB dopiero... w 2015 r.
Dlaczego internet w miastach jest tak wolny Czytaj więcej
Internet jak elektryczność
Najważniejsze w obu raportach są jednak prognozy na przyszłość. Według "Polski Internetowej", do 2016 roku gospodarka internetowa ma rosnąć dwukrotnie szybciej niż PKB, o ok. 14 proc. rocznie. Z kolei Deloitte przewiduje w swoim najbardziej optymistycznym scenariuszu, że w 2020 internet wyprodukuje ponad 13 proc. PKB, czyli około 345 miliardów złotych. Wdrożenie mobilnego dostępu do szybkiego internetu (przepustowość powyżej 30 Mb/s) ma powiększyć nasze PKB o ponad 100 miliardów. To dość jednoznacznie pokazuje, że to właśnie internet i idące za nim innowacje muszą być jednym z motorów napędowych Polski w przyszłości.
Rozwój internetu możemy porównać z rozwojem elektryczności, bez której nikt z nas nie jest w stanie funkcjonować. Prawdziwą rewolucję przyniosło jednak nie samo wynalezienie prądu, ale doprowadzenie go nawet do najmniejszego gospodarstwa domowego. Tak dzieje się również z internetem, którego rozwój zależy w podobnym stopniu od sektora prywatnego, jak i publicznego.
600 mln od UE na szybki internet
Oczywiście coraz większe znaczenie internetu w gospodarce to trend globalny – według analizy agencji McKinsey dla krajów G8 sieć generuje już 3 proc. światowego dochodu narodowego. To daje oszałamiającą kwotę 1,7 biliona dolarów. Przy okazji raportu wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. agendy cyfrowej podkreślała, że Europa musi zabiegać o utrzymanie się w czołówce, jeśli chodzi o udział internetu w PKB.
Tak duży wpływ internetu na gospodarkę nie powinien nikogo dziwić. Ułatwienie i przyspieszenie komunikacji oraz powszechny i błyskawiczny dostęp do informacji zmieniły sposób funkcjonowania biznesu i całych gospodarek. Ciężar zwiększania konkurencyjności przeniósł się właśnie na nowe technologie i innowacje, które szczególnie w ubogiej w surowce Europie są kluczem do utrzymania istotnej pozycji w światowej gospodarce.
Magdalena Gaj walczy o szybki internet w Polsce Czytaj więcej
Wszystkie 82 kategorie biznesów wytworzyły w 2010 roku 31 proc. wartości dodanej polskiej gospodarki – podkreślało Deloitte w raporcie, chociaż jego autorzy podkreślali, że szacunki te są "dość ostrożne".
Rolę internetu jako jednego z najsilniejszych bodźców do rozwoju gospodarki potwierdziły też badania Amerykanów Shane Greenstein i Ryan McDevitt. Jak pisał Jan Cipiur z Obserwatora Finansowego w analizie tych badań, ogólny wniosek z nich wynikający jest jeden: "im więcej internetu w gospodarce, tym większe bodźce rozwojowe z tytułu ekspansji technologii szerokopasmowego dostępu do sieci". Cipiur zaznacza przy tym, że dodatkowo internet jest tym silniejszym bodźcem dla gospodarki, im niższe są jego ceny.
Takich zależności można pokazać setki, jeśli nie tysiące. Internet stworzył możliwość pracy zdalnej, co znacznie zmieniło zasady funkcjonowania wielu biznesów, włącznie z tym jakie firmy ponoszą koszty np. za utrzymanie siedzib. Ograniczenie takich kosztów pozwala przesuwać środki w budżetach np. na podwyżki dla pracowników, a to znowu zmienia konsumpcję i w efekcie, na koniec, całą gospodarkę.
Niestety, w Polsce w kwestiach powszechności, ale szczególnie szybkości internetu wciąż jesteśmy w tyle za krajami Europy Zachodniej czy Północnej, z którymi chcemy konkurować gospodarczo. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że w 2010 roku nasz kraj zajmował dopiero 25. miejsce w rankingu dostępu do szerokopasmowego, stacjonarnego internetu.
Nieco lepiej radzimy sobie pod względem udziału internetu w całej gospodarce. 4,8 proc. w 2010 roku to poziom zbliżony do państw Zachodu. Trzeba jednak tutaj zaznaczyć, że podczas gdy Europa Zachodnia czy Północna już posiada rozwinięty internet szerokopasmowy – co widać na cytowanych wyżej badaniach – to my wciąż musimy nadganiać.
Donald Tusk zdaje się rozumieć te zależności, szczególnie jeśli przyjrzeć się jak postępował w kwestii uwalniania internetu w Polsce i upowszechniania go. Gdy UKE nie współpracowało z rządem w kwestii regulacji odpowiednio szybko, Tusk wymienił po prostu wiceministra odpowiedzialnego za nadzór nad tym urzędem – zresztą na obecną prezes urzędu Magdalenę Gaj. Gdy ona zaczęła w ministerstwie odpowiadać za współpracę z UKE okazało się, że zmiany w prawie ułatwiające upowszechnianie internetu można wprowadzać błyskawicznie.
O pierwsze – i zarazem ostatnie, czyli nas, konsumentów – Magdalena Gaj właśnie toczy ostrą walkę. Chce w 76 gminach zdjąć z Orange kajdany regulacji, które nie pozwalają gigantowi inwestować w nową infrastrukturę. Sprzeciwiają się operatorzy wirtualni, którzy na tych przepisach korzystają, choć prawo to już dawno temu się zdeaktualizowało, bo od wielu lat Orange nie jest monopolistą na rynku internetu.