Roman Giertych w sierpniu 2011 roku miał negocjować z dziennikarzami Janem Pińskim i Piotrem Nisztorem cenę, jaką trzeba zapłacić, by nie ukazała się książka o Janie Kulczyku. "Gazeta Wyborcza" potwierdza, że to właśnie nagranie tej rozmowy opublikuje w najbliższym wydaniu "Wprost". Są też wątki obyczajowe: były szef LPR-u miał żartować, że opublikuje listę stu najbardziej wpływowych homoseksualistów i że wyjawi orientację seksualną znanego polityka.
W naTemat pisaliśmy w piątek o tym, że według naszej informacji to Roman Giertych jest jednym z bohaterów kolejnej taśmy, której zapis opublikuje tygodnik "Wprost". Dziś tekst o szczegółach nagranej rozmowy byłego wicepremiera pojawił się w "Gazecie Wyborczej".
Jak pisze dziennik, chodzi o spotkanie sprzed trzech lat, w którym uczestniczyli adwokat Giertych, Jan Piński (wówczas naczelny tygodnika "Wręcz Przeciwnie", wcześniej z rekomendacji LPR kierował Wiadomościami TVP) i Piotr Nisztor (wtedy w "Rzeczpospolitej"). Temat to książka o Janie Kulczyku, którą napisał ten drugi.
"Latem 2011 r. dostałem niecodzienne zlecenie od klienta, który jest w bliskich relacjach z Janem Kulczykiem, co sprawdziłem. Nie mogę podać nazwiska tego klienta. Chodziło o kupienie książki o Kulczyku od pana Nisztora. 'Chcę Jasiowi zrobić prezent' - tak klient zapewniał mnie, że chce pomóc Kulczykowi, bo w książce są przykre informacje o ojcu Kulczyka, który był wtedy stary i schorowany i nie przeżyłby tego" – opowiada "GW" Giertych.
Jak twierdzi, Nisztor wcześniej szantażował Kulczyka wysyłając mu kolejne fragmenty książki.
Wersja dziennikarza jest inna. "Gazeta" zna ją z pytań, które do byłego wicepremiera przesłali Michał Majewski i Sylwester Latkowski z "Wprost". Jest tam sugestia, że Giertych brał udział w szantażu.
"Jeżeli tak to nagranie będzie podane, to znaczy, że zostało zmanipulowane. W razie czego fakt tego zlecenia potwierdzi osoba, która je złożyła. Zresztą na własną rękę sprawdziłem, że nie było to działanie przeciwko panu Kulczykowi" – zaprzecza adwokat.
Burzę może wywołać także obyczajowa część rozmowy. Latkowski z Majewskim w mailu do Giertych zadali trzy pytania: czy to prawda, że chciał publikować listę stu wpływowych homoseksualistów, że zamierzał zdradzić orientację seksualną znanego polityka i że żartował z katastrofy smoleńskiej, w tym ostatniej rozmowy telefonicznej braci Kaczyńskich.
"Cóż, mogły być mocno antypisowskie dowcipy i złośliwości pod adresem homoseksualnych polityków. Być może żartowałem też z samego Kulczyka, chciałem przed Nisztorem ukryć zleceniodawcę" - komentuje Giertych.
Miałem Nisztorowi powiedzieć, że zakładam spółkę wydawniczą, która będzie drukować książki o znanych biznesmenach. Spotkałem się z Nisztorem w towarzystwie drugiego dziennikarza, Jana Pińskiego. Zaproponowałem Nisztorowi 400 tys. zł za kupno praw autorskich na spółkę, która nie istniała. Klient chciał, bym zaproponował kwotę, a potem miałem zerwać negocjacje. Miałem wysondować cenę jak przy przetargu. Nisztor się zgodził, ale chciał więcej. Żeby pokazać gest dobrej woli, przyniósł mi wydruk kilku rozdziałów książki.
"Gazeta Wyborcza"
Latkowski z Majewskim pytają, czy podczas spotkania Giertych negocjował z Nisztorem kupno "przez podstawioną spółkę" "niepublikowanej książki o Janie Kulczyku", najbogatszym Polaku. Chcą też wiedzieć, czy Giertych w 2011 r. "groził" Kulczykowi "publikacją książki" i ile chciał od niego za "wyłączność" na publikację. W pytaniach jest sugestia, że Giertych proponował Nisztorowi 400 tys. zł za prawa do książki "plus procent od tego, co uda się wynegocjować od Kulczyka". Miał też plany szantażowania "najbogatszych Polaków, w tym Michała Sołowowa i Leszka Czarneckiego".