Po nieudanej próbie stworzenia poważnego tygodnika opinii bracia Karnowscy postanowili chyba spróbować sił w lansowaniu gwiazd. A raczej odgrzewaniu karier tych, o których większość Polaków zapewne zdążyła trochę zapomnieć. Na okładkę redagowanego przez bliźniaków pisma właśnie trafił Janusz Rewiński, czyli "Siara" z "Kilera".
"Siara" niepokorne żarty robił sobie jeszcze w PRL u boku legendarnego Kabaretu "TEY" Zenona Laskowika. Szczyt jego kariery przypadł jednak na początek lat 90-tych. Wówczas Janusz Rewiński mocno spokorniał dzięki licznym rolom oferowanym mu w popularnych w tamtych czasach produkcjach komediowych. Ci, którzy go jeszcze pamiętają, zapewne najbardziej kojarzą rolę gangstera "Siary" w "Kilerze" Juliusza Machulskiego.
Kiedy specyficzna formuła aktorska proponowana przez Janusza Rewińskiego przestała bawić Polaków, satyryk postanowił znowu postawić na niepokorność. Przy okazji kilku ostatnich kampanii wyborczych mogliśmy trafić w sieci na jego filmiki, gdzie stroił sobie ostre żarty z konkurentów Prawa i Sprawiedliwości.
Teraz Rewiński stawia na jeszcze większą niepokorność i przekonuje, że nie ma zamiaru opowiadać już więcej dowcipów. Wszystko przez rząd Donalda Tuska. - Rządzą nami przebrani w garnitury dresiarze, są tacy sami jak ci, którzy podjeżdżają pod kluby nocne swoimi dieselami, z dziewczynami, na których twarzach widać, jaki zawód uprawiają - żali się. - Tym na górze się wydaje, że jak zrzucili dresy i założyli garnitury, to już są biznesmenami - dodaje.
Janusz Rewiński ocenia, że ludzie rządzący obecnie Polską "nie rozumieją tego języka", w którym "Polska to przede wszystkim obowiązek". - Co ich obchodzi, że kolejna stocznia już rozebrana i zaorana, a chłopaki zasuwają w Anglii? Nic, nie ich sprawa - stwierdza. I przy okazji sięga n z ulubionych mitów PiS na temat rzekomo tragicznej kondycji polskiego przemysłu stoczniowego (jak jest naprawdę pisaliśmy m.in. w maju...).
W podobnym tonie, co politycy PiS, Rewiński wypowiada się także o tym, że władza może fałszować wybory. - Nie mam za grosz zaufania do tych osób. Nie wierzę, że wybory przeprowadzają uczciwie. Nie wiem, czy mój głos chwilę po wpadnięciu do tej urny z podwójnym dnem nie jest przerabiany na nieważny. Nikt nie wie, jak to liczą, nie można tego zweryfikować - mówi.
Chwilę wcześniej przyznaje jednak, że powodem jego frustracji jest fakt, iż nie może już zaistnieć w showbiznesie, a jest teraz jedynie "prostym rolnikiem, aktorem wyrzuconym z telewizji z dnia na dzień, lecz na stałe".
Ten prosty rolnik nie powstrzymuje się jednak od specyficznych komentarzy na temat kompetencji najważniejszych kobiet w polskiej polityce. - Dlaczego pani Kopacz została marszałkiem Sejmu, drugą osobą w państwie. Jakie ona ma zasługi? Dla Polski żadnych, ale może ta – jak to mówią dziennikarki – „przyjaciółka pana premiera” się czymś Donaldowi Tuskowi zasłużyła. Podobnie pani Bieńkowska, która nagle zostaje wicepremierem - stwierdza "Siara".