Tuż przed kolejnymi wyborami Jarosław Kaczyński znowu przypomniał sobie o Gdańsku i przemyśle stoczniowym, który w powszechnej opinii upadł w Polsce wraz z legendarnymi Stocznią Gdańską i Stocznią Szczecińską. W niedzielę prezes PiS na nowo odgrzał te nastroje sugerując, że rząd zniszczył polskie stocznie, by lepiej radzić mogły sobie te w Niemczech.
- Stocznie upadły. Mimo iż w tym czasie stocznie niemieckie zostały wsparte. Tam było wolno, u nas nie. I funkcjonują, a ich dyrektorzy nie ukrywają nawet, że funkcjonują dlatego, że upadły polskie stocznie - grzmiał w niedzielę Jarosław Kaczyński, który przyjechał na spotkanie z wyborcami w Gdańsku.
Idą wybory, czas na legendę o stoczniach...
Jakaś dziwna reguła sprawia, że o przemyśle stoczniowym prezes Prawa i Sprawiedliwości szczególnie dużo myśli przede wszystkim w kluczowych momentach kolejnych kampanii wyborczych. Podobne wystąpienia przekonujące, że w Polsce właściwie nie nikt nie buduje już dzisiaj nowych jednostek Jarosław Kaczyński lub inni politycy PiS wygłaszali zarówno przed wyborami parlamentarnymi, jak i prezydenckimi.
Nigdy nie pomogło to jednak w pokonaniu przeciwników z Platformy Obywatelskiej w trójmiejskim mateczniku tego ugrupowania. Być może dlatego, że opowieści o tym, że stoczniowcy nie mogą w Polsce znaleźć pracy w zawodzie i zmieni się to po powrocie PiS do władzy skutecznie oddziaływać mogą raczej na elektorat, który dawno w Trójmieście nie miał okazji zagościć.
Prawda jest taka, że w Trójmieście stocznie wciąż należą do najbardziej prężnie działających firm. Na czele z gdańskimi Stocznią Remontową i Stocznią Wisła, czy Stocznią Remontową Nauta z Gdyni. A przez lata, w czasie których kończyła się historia Stoczni Gdańskiej w Trójmieście pojawiło się jeszcze kilkanaście innych mniejszych zakładów, które z powodzeniem konstruują lub remontują mniejsze jednostki.