"Tak czy nie" stał się jednym z hitów Polsat News. Na programie znanym z ostrych, choć niekoniecznie merytorycznych sporów, popularność zbudowała też Agnieszka Gozdyra. Dziennikarka przez jednych nazywana "aspirantką do roli nowej Moniki Olejnik", przez innych uważana za ostoję bezstronnego dziennikarstwa. W internecie staje się zjawiskiem na miarę Janusza Korwin-Mikkego czy Przemysława Wiplera.
– Narodowi liberałowie tacy jak Taylor, Dmowski czy Rybarski… Ci ludzie mogliby spokojnie być w Kongresie Nowej Prawicy" – perorował w jednym z odcinków "Tak czy nie" Janusz Korwin-Mikke. – To dlaczego nie są? – zaskoczyła go nagle prowadząca Agnieszka Gozdyra. Internautom, których porwała wizja powrotu Romana Dmowskiego zza grobu, nie trzeba było nic więcej. Filmik z fragmentem programu szybko stał się hitem sieci, a Gozdyra chyba do końca dziennikarskiej kariery będzie musiała radzić sobie z łatką ignorantki.
Tych, którzy początkowo jej wybaczyli, musiała pewnie rozczarować, gdy dała do zrozumienia, że nieważne po czyjej stronie walczyło się w czasie kampanii wrześniowej. Bo Gozdyra lubi mocne opinie i cięte riposty, ale taka szermierka wymaga dużej sprawności, ostrożności i stalowych nerwów. A tych Gozdyrze czasami brakuje.
Słynna jest też dyskusja dziennikarki z prawicowym blogerem Grzegorzem Wszołkiem. Zaczęło się od kwestii merytorycznych, ale szybko stanęło na argumentach ad personam, i to niezbyt wyszukanych. – Wylecz się z pryszczy z okresu dojrzewania – pisała Gozdyra. – Zainwestuj też w antyperspirant, bo wszyscy widzieli, że jest problem.
Wtedy stacja nie zawiesiła prezenterki, uznając, że nie ingeruje w działalność swoich dziennikarzy na Twitterze. Kara spotkała ją dopiero, gdy niedawno zamieściła niemal w całości tekst z tygodnika "Wprost" na Twitterze.
Internetowa dziennikarka
Twitter to zresztą bodaj ulubione – poza telewizją – narzędzie komunikacji Agnieszki Gozdyry. Jest tam niezwykle aktywna – od stycznia 2012 roku wysłała ponad 29 tys. tweetów – oraz całkiem popularna – obserwuje ją ponad 8 tys. internautów. Na Facebooku obserwuje ją ponad 3,8 tys. osób. Doświadczenie z social media dziennikarka wykorzystała przy tworzeniu formuły programu "Tak czy nie", nadawanego w Polsat News o 21.30. Cytowanie na wizji opinii z Twittera oraz Facebooka to jego kluczowy element.
Drugim jest oczywiście dyskusja gości. Ich dobór jest kluczowy dla zrozumienia popularności Gozdyra. Już sam tytuł wskazuje, że chodzi o ostrą dychotomię, wyraźny podział na ludzi biegunowo przeciwnych, a nie zauważających odcienie szarości i starających się uzgodnić wspólny punkt widzenia. To doskonała ilustracja dla tezy, że dzisiaj w mediach nie dyskutuje się po to, by kogoś przekonać, ale przede wszystkim przekrzyczeć.
A czego jak czego, ale krzyków, obelg czy argumentów ad personam w "Tak czy nie" nie brakuje. – Gdyby pan chwilę pomilczał, program zyskałby na poziomie – rzucił Robert Winnicki do Piotra Tymochowicza w jednym z ostatnich odcinków (prowadzonym nie przez Gozdyrę, a Wojciecha Szeląga). – Prosiłbym panie redaktorze, że jeśli ta świnia znowu zacznie chrząkać, to żeby pan reagował – zwrócił się bezpośrednio do prowadzącego. Ten poziom emocji w studiu nie jest czymś wyjątkowym.
Gozdyra raczej nie staje między dwoma dyskutantami, bywa, że nie odzywa się przez kilka minut, pozwalając na swobodną wymianę ciosów. Czasami jednak zajmuje wyraźne stanowisko, jak wtedy, gdy wygłosiła 40-sekundowe dictum pod adresem Krzysztofa Bosaka z Ruchu Narodowego.
W maju "Tak czy nie" było najpopularniejszym programem emitowanym w Polsat News. Powyborczy odcinek z udziałem Janusza Korwin-Mikkego i Andrzeja Celińskiego oglądało 350 tys. widzów, kolejne 100 tys. na YouTube'ie.
Odcinki "Tak czy nie" błyskawicznie trafiają do internetu, a stacja nie korzysta z prawa do ich usuwania za naruszenie praw autorskich. Bo to potężny kanał promocji dla programu, który nadal odstaje od konkurencji (TVP INFO i TVN24). Najpopularniejsze "Tak czy nie" obejrzało w sieci niemal pół miliona osób.
Od Korwin-Mikkego do Michała Wiśniewskiego
Komentarze Gozdyry coraz częściej trafiają też na popularny Wykop.pl - serwis zdominowany przez kuców (zwolenników Janusza Korwin-Mikkego). Ich popularność dziennikarka zaskarbiła sobie częstym zapraszaniem polityków Kongresu Nowej Prawicy. I to nie tylko do "Tak czy nie", ale także do "Rozmowy Wydarzeń" czy "To był dzień", które czasem także prowadzi. To właśnie u Gozdyry Korwin najczęściej "masakruje" lub "ora lewaków".
Gozdyra nie boi się zapraszać gości, którzy nie są ekspertami w temacie. Dlatego w studiu często goszczą wyblakła gwiazda filmowa Jarosław Jakimowicz czy popularny niegdyś piosenkarz Michał Wiśniewski. Czasem dobór gości ściąga na nią krytykę. Jak wtedy, gdy rozmawiała z Grzegorzem Braunem – prawicowym reżyserem, który na jednym ze spotkań autorskich wzywał do rozstrzelania dziennikarzy TVN i "Gazety Wyborczej". Wtedy broniła swojej decyzji przed krytyką Moniki Olejnik.
Nowa Monika Olejnik?
Zresztą do Olejnik Gozdyra jest często porównywana. Raczej w negatywnym kontekście. Krytycy zarzucają jej, że przez wywoływanie kontrowersji chce stać się tak popularna jak gwiazda TVN24. – Słyszy pan, że się śmieję, kiedy słyszę to porównanie – mówi Gozdyra w rozmowie z naTemat. – Monika Olejnik jest najbardziej znaną polską dziennikarką, więc to komplement, jest bardzo pracowita – dodaje.
– Dzięki aktywności w mediach społecznościowych uodporniłam się, mam grubą skórę i przekuwam obelgę na komplement, bo rozumiem, że ktoś próbuje mnie obrazić przywołując Monikę Olejnik. Ja jestem Agnieszka Gozdyra, robię swoje. Po każdym programie jestem niezadowolona, bo taki mam charakter, i dopóki tak będzie, sodówka nie uderzy mi do głowy – dodaje.
"Było mnie w programie za dużo"
Potrafi jednak ostro potraktować gości programu, jak wspomnianego już Krzysztofa Bosaka. – Z założenia "Tak czy nie" to wymiana poglądów między gośćmi. Prowadzący czasem się włącza, bo też jest człowiekiem. Ale generalnie ma być arbitrem: wprowadza temat, przedstawia gości i zadaje pierwsze pytanie. A ono ma w naszej formule duże znaczenie – dodaje.
– Mam wrażenie, że wprowadziliśmy do polskiej telewizji nową formułę, ale to oczywiście się docierało, rodziło w bólach. Łapałam się na tym, że jest mnie w programie za dużo, biłam po łapach. Musieliśmy się uczyć tego, by się sprawnie wycofać i oddać głos rozmówcom. Prowadzący ma sterować rozmową, ale być w tle. To o tyle trudne, że też ma poglądy – zauważa dziennikarka Polsat News.
Wojna
Jednak jako prowadząca program ma kluczowe znaczenie w doborze tematu i spory wpływ na dobór gości. Dlatego w "Tak czy nie" sporo jest rozmów o kwestiach światopoglądowych. – To po części wynika z tego, że mnie to interesuje, ale główny powód jest taki, że w Polsce toczy się wojna światopoglądowa. Wojna, a wolałabym dyskusję – mówi Agnieszka Gozdyra.
– Jako dziennikarz nie godzę się na deprecjonowanie tematów światopoglądowych, bo mamy wysokie bezrobocie czy dług publiczny – to tylko wymówka, by zepchnąć w cień kwestie światopoglądowe. I jedne i drugie sprawy są ważne – dodaje dziennikarka.
Także pod wpływem Gozdyry do "Tak czy nie" często zapraszani są przedstawiciele mniejszych partii, nawet tych, które nie mają reprezentacji parlamentarnej. – Zwolennicy tych partii nas oglądają, mamy stałego widza i to widać w badaniach. Poza tym ludzie do nas piszą i wiemy, że oglądają nas także dlatego – relacjonuje. – Na mojego Facebooka dostaję wiadomości w stylu: "w innych telewizjach są te same twarze, a wy zaczęliście pokazywać ludzi spoza mainstreamu" – wyjaśnia Agnieszka Gozdyra.
"Aguś"
Na prawicy Gozdyra jest wrogiem publicznym numer jeden. Dziennikarka Polsat News często prowadzi z przeciwnikami z prawicy. Najbarwniejsze są potyczki z Cezarym Gmyzem, choć nie są one utrzymane na zbyt wysokim poziomie.
– O obiektywizmie w przypadku Agnieszki Gozdyry nie może być mowy – ocenia Cezary Gmyz, dziennikarz "Do Rzeczy" i Telewizji Republika. – Prowadząca powinna być moderatorem, a jest stroną, widać po czyjej jest stronie, a dobry moderator powinien być przezroczysty. Tymczasem Gozdyra jest silnie zideologizowana, ma lewackie poglądy – dodaje. Gmyz zarzuca jej też "rażące braki w wykształceniu".
Efemeryda?
– Dwukrotnie miałem wątpliwą przyjemność spotkania się z nią w audycji radiowej. Staram się podchodzić po dżentelmeńsku do kobiet, ale wobec niej trudno było się tak zachować, bo jest agresywna, pokrzykiwała na mnie w audycji. Wiem, że cała masa gości nie chce brać udziału w dyskusjach z nią, właśnie ze względu na styl – ocenia Cezary Gmyz.
– Według mnie popularność Agnieszki Gozdyry bierze się z tego, że ludzie oglądają to jako dziwowisko – stwierdza. – Gdyby Gozdyra była bardziej merytoryczna, miałaby szanse zaistnieć, ale jej obecna popularność to popularność przejściowa. Choć pewnie zawsze zostanie jakaś grupa, która będzie jej słuchała – dodaje dziennikarz.
Tymczasem to on uważnie czyta to, co Gozdyra pisze na Twitterze. I równie błyskawicznie, co ostro, odpowiada. – Zawsze odnoszę się do argumentów – zapewnia Gmyz. – Nie dyskutuję z Gozdyrą na łamach, tylko na Twitterze. Traktuję to miejsce jako narzędzie do dyskusji, bo tylko ja za nie odpowiadam, a gdy piszę teksty, przechodzą one obróbkę edytorską – tłumaczy dziennikarz "Do Rzeczy". Wyjaśnia, że niektóre ostre sformułowania kierowane przez niego pod adresem Agnieszki Gozdyry to nic innego jak reakcja na jej ataki.
Wierni fani
Ale pomimo niechęci na prawicy Gozdyra ma grono oddanych fanów. – Jest ciekawą postacią polskich mediów. Program „Tak czy nie” należy do moich ulubionych, ze względu na poruszanie często tematów kontrowersyjnych i uwzględnianie różnych punktów widzenia – mówi nam Krzysztof. – W innych programach brakuje mi głosu takich ludzi jak Janusz Korwin-Mikke, Piotr Tymochowicz czy przedstawiciele narodowców. Niezależnie od moich sympatii politycznych, dość mam oglądania wciąż tych samych gadających głów – dodaje.
– Wydaje się, że obecny format programu jest zasługą właśnie pani Agnieszki i za to niezwykle ją cenię. Dodatkowo jej poglądy, które wyraża w innych programach, występując w roli publicystki, bądź na Twitterze, pozwalają mi sądzić, że pani Gozdyra kieruje się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem, a nie zacietrzewieniem ideologicznym, towarzyszącym wielu dziennikarzom, a szczególnie dziennikarkom – przekonuje.
Błędy nie rażą
Są też względy pozamerytoryczne. – Poza wszystkim, mimo ze może się ta opinia spotkać z oskarżeniem o seksizm, pani Agnieszka Gozdyra to po prostu piękna kobieta, którą przyjemnie się ogląda i której przyjemnie się słucha – dodaje Krzysztof. Nie przeszkadzają mu nawet wpadki dziennikarki. – Błędy merytoryczne odbieram raczej jako przypadkowe pomyłki, nie fundamentalne błędy. Są one nawet poniekąd zabawne i również budzą sympatię – zapewnia.
Widzom podoba się temperatura sporu, umiejętnie przez Gozdyrę podsycana. – Słowa z filmu “Starcie tytanów”, które później wykorzystał Kazik w jednej ze swoich piosenek, Agnieszka Gozdyra przeniosła w świat polskiej polityki i politycznego folkloru. “Wypuśćcie Krakena z klatki” byłoby najlepszym podsumowaniem “Tak czy nie”, ale tutaj zawsze mamy dwa krakeny w doskonałym starciu – uzasadnia fan programu Maciej Sosnowski. – Pani redaktor daje gościom dużą swobodę, ale równocześnie wie kiedy rozdzielić przeciwników – dodaje.
Goście, goście…
– Dobór gości to klucz. Od Korwina-Mikke lewicy, czyli Piotra Szumlewicza po czempionów wolnego rynku, jak Robert Gwiazdowski czy doskonałego w roli trolla Piotra Tymochowicza, którego z rozkoszą ogląda się, gdy ten nie wyraża poglądów, ale próbuje wybić z równowagi przeciwnika. Nie zapomnijmy również o poważnej i kulturalnej minie pani redaktor i sposobie siedzenia deklasującym Elżbietę Jaworowicz. Ale to już wisienka na torcie – komplementuje.
Współpracownicy Gozdyry cenią ją, choć przyznają, że bywa ciężka we współpracy. – Agnieszka jest osobą konkretną, co trzeba uznać za jej zaletę. Nie znosi lenistwa. Naprawdę dużo czasu spędza przed programem, żeby się do niego przygotować. U niej wszystko musi być dopięte na ostatni guzik – relacjonuje osoba z newsroomu Polsat News. – Nie przesadzę, jeśli powiem, że jest perfekcjonistką. Dużo czasu spędza w pracy. Widać, że jest to jej całe życie. Ona tym żyje. Swobodnie czuje się przed kamerą – dodaje.
"Potrafi odpuścić"
– Agnieszka nie toleruje chamstwa, dlatego na obraźliwe komentarze stara się nie reagować. Stara się, choć nieraz nie wytrzymuje i reaguje zbyt emocjonalnie. Na Facebooku czyta większość komentarzy, ale raczej nie bierze ich do siebie. Na te, które ją obrażają, reaguje śmiechem i obraca je w żart – zapewnia nasz rozmówca. – Za gości w programie odpowiada ich producentka. Sam format "Tak czy nie" narzuca, aby zapraszać do studia gości o przeciwstawnych poglądach – tłumaczy.
Ale czasem Gozdyra interweniuje. – Często Agnieszka proponuje producentce gości, a nie - co ważne - narzuca. Jeśli mówi się: "Aga, Ci goście do tego tematu nie są najlepsi", potrafi odpuścić. Nie jest tak, że ona coś każe i tak musi być – zapewnia. – W "Tak czy nie" goście muszą być charakterystyczni, ale - co warto zauważyć - dopuszcza się do głosu także tych, którzy nie są na pierwszych stronach gazet. I to jest właśnie zasługa Agnieszki – mówi nam osoba z Polsat News.
Gozdyra to zdecydowanie jedna z najpopularniejszych dziennikarek telewizyjnych swojego pokolenia i twarz kanału Polsat News. Czasami twarz z wyrazem zawziętości i agresji wobec przeciwników, czasami twarz z wyrazem zaskoczenia, jak po tym, gdy zapisała do KNP Dmowskiego. Ale jest skuteczna, bo o jej programie jest głośno.
A i o samej Gozdyrze na pewno jeszcze nie raz usłyszymy. W tej kwestii nie ma żadnego tak czy nie.