
Grupy rekonstrukcyjne i ich działalność nie wszystkim się podoba. Zwolennicy podkreślają edukacyjny charakter odgrywania historii, przeciwnicy mówią o zamienianiu wojny w rozrywkę. Dyskusja może właśnie wybuchnąć na nowo z powodu jednego zdjęcia na Facebooku.
REKLAMA
Renomowana grupa rekonstrukcyjno-filmowa Bemowo bierze teraz na Śląsku udział w zdjęciach do "Czasu Honoru - Powstanie". Ekipa kręci między innymi sceny odwetu hitlerowców na ludności. Niełatwe sceny.
Uwagę interneutów przykuł jednak inny wpis:
Post wypatrzył fanpage Kryzysy w mediach społecznościowych wybuchają w weekendy, gdzie pojawiły się takie głosy krytyczne.
Przyznam, że jako ojca 6-letniej dziewczynki wpis rekonstruktorów też mnie co najmniej zdziwił. Sam nigdy bym go nie zamieścił uznając, że niezbyt właściwe będzie połączenie dzieci, zabawy i egzekucji.
Do podobnego wniosku doszedł także po czasie szef GRF Bemowo Krzysztof Zawidzki, który w rozmowie z naTemat informuje, że polecił usunięcie wpisu. Przekonuje jednak, że poza wpisem nie można rekonstruktorom niczego zarzucić.
– W scenie wzięły udział dzieci członków naszej grupy. Wśród nich jest moja 7-letnia córka – mówi Zawidzki. – Gdybym miał pracować z dziećmi z zewnątrz, potrzebowałbym o wiele więcej czasu na wyjaśnienie im, na czym to wszystko polega.
Z własnymi dziećmi było o wiele łatwiej: dzieciaki często towarzyszą ojcom podczas rekonstrukcji czy na planie filmowym, są zaznajomione z kulisami tego biznesu. I przyzwyczajone do huku wystrzałów ślepej amunicji.
– Wyjaśniłem córce, że scena jest bardzo ważna, że żołnierzami są jej znani od lat wujkowie, znała scenariusz punkt po punkcie. Decyzja należała jednak do niej – opowiada szef GRF Bemowo, dodając, że dziewczynka widziała potem swój nakręcony smartfonem występ.
– Z naszymi dziećmi jest inaczej, one wiedzą, że to iluzja – mówi na koniec. Jego córka przekonała się o tym ostatecznie, gdy na planie jednej z produkcji makijażystki zrobiły jej z silikonu jej pierwszą sztuczną ranę w karierze.
