Fot. Shutterstock.com

"Kartofel", "klamka", "orli" czy "garbaty" - co człowiek, to kształt nosa. Rzadko kiedy z tej części twarzy jesteśmy zadowoleni. Może nadeszła pora, żeby kult zgrabnego, malutkiego, wąskiego niczym mały palec, nosa poszedł do lamusa? Już wystarczająco długo byłyśmy karmione kanonami tych idealnych, niemal niewidzialnych nosków i noseczków. Duże jest piękne, a dziś postaram się Wam to udowodnić.

REKLAMA
- Gdyby wszystkim było dobrze w tym samym, to świat byłby nudny - powiedziała stylistka włosów Alka Dębowska w artykule na temat blondynek. W tym zdaniu jest dużo prawdy. Każdemu z nas podobają się inne rzeczy i inni ludzie wydają nam się atrakcyjni. I pewnie wszystko byłoby w normie, gdyby nie fakt, że jesteśmy od lat już karmieni tym, co według ogólno pojętych kanonów uznaje się za piękne czy brzydkie. Dlatego dziś zamiast krytyki z mojej strony, otrzymacie treść pełną sympatii.
Pamiętam, jak moja mama w kółko powtarzała, że Barbara Streisand i Gerard Depardieu są tak brzydcy, że aż piękni. A ja kodowałam sobie w głowie ten kanon: duży nos, równa się brzydki człowiek.
logo
Barabara Streisand Fot. Shutterstock.com
Słyszałam też od mamy, że podobnie jak ona, mam ogromny nos, który jak tylko skończę 18 lat zoperujemy. I tak właśnie rodzą się kompleksy.
Nie patrzyłam już na siebie w inny sposób, jak tylko przez ten nos. Wielki, szeroki, podobno „żydowski” - po tacie, chociaż trochę grecki - po rodzinie mojej mamy. Przez ten centralny element mojej twarzy nigdy nie pomyślałam o sobie, że jestem ładna. I tu pewnie posypią się komentarze, że pani redaktor się nad sobą użala i smęci. Mam je w nosie. Parafrazując klasyka, jest wystarczająco duży, żeby pomieścić je wszystkie.
Choć osiemnastka minęła już dawno temu nosa do tej pory nie zoperowałam i nie mam zamiaru! Zaakceptowałam jego niezbyt idealny kształt i rozmiar - to, że kiedy się uśmiecham rozszerza się na całą twarz.
logo
Duży, zadarty i szeroki nos może być źródłem kompleksów. Wielu osobom pomaga plastyka nosa, choć nie zawsze pierwsza operacja daje pożądany efekt Fot. Shutterstock.com
Ale od akceptacji do pełnej sympatii musi zawsze trochę czasu upłynąć. I pewne wydarzenie zupełnie odmieniło mój stosunek do własnego nosa. Trafiłyśmy z siostrą na międzynarodowe targi materiałów i dodatków krawieckich, TexWorld. Z tłumu poszukujących, wypatrzył nas przemiły facet - sprzedawca dzianin, z wielkim, jak pałac kultury - nosem.
-Chodźcie do mnie moje drogie, powiedział pięknym brytyjskim akcentem, rodem z BBC. Już z daleka widzę, że jesteście moje. Bo jesteście żydówkami, prawda? Poznałem was po nosach! A dla swoich mam specjalny cennik.
I pomimo, że żydówkami nie jesteśmy, po raz pierwszy ucieszyłyśmy się z naszego rodowego dorobku: nosów. Uśmiałyśmy się do łez, bo pan, jak na żyda przystało miał fenomenalne poczucie humoru i dystans do wszystkiego, łącznie z samym sobą. A my dzięki niemu i prześmiewczej rozmowie o naszej urodzie (tak, tak, dzięki mamie mamy dystans do swojego wyglądu i jesteśmy autokrytyczne), nabrałyśmy jeszcze większego dystansu do naszych wydatnych nosów.
logo
Melanie Laurent, francuska piękna młoda aktorka z charakterystycznym nosem Fot. Wikipedia Commons/ / http://bit.ly/1qrlr8P/ CC
Doszłyśmy do wniosku, że właśnie ten „brzydki”, niedopasowany czasem do reszty twarzy element (niekoniecznie nos), nadaje osobie charakteru. Że wyróżnia ją z tłumu, zmienia w kogoś niebanalnego. Nie twierdzę, że tylko kobiety i faceci z wielkimi nosami są fajni. Ale mogą być naprawdę nietuzinkowi. Bo właśnie ten nos sprawia, że nie wyglądają, jak setki innych osób mijanych codziennie na przejściu dla pieszych.
Oczywiście jest gros osób, które nigdy swoich nosów nie pokochają. I jeśli są one źródłem koszmarnych kompleksów, warto pomyśleć o operacji plastycznej lub zabiegu z dziedziny medycyny estetycznej. Na przykład garbaty lub orli nos, świetnie korygują zabiegi z zagęszczonego kwasu hialuronowego. Mam kilka koleżanek, które poszły o krok dalej. Zrobiły zabiegi chirurgiczne i ich nosy wyglądają dziś naturalnie, ale znacznie lepiej niż kiedyś. Może dlatego, że ich ingerencja zakończyła się po jednym zabiegu i nie popadły w uzależnienie od zmiany wyglądu, jak niektóre Hollywoodzkie gwiazdy.
logo
Rossy De Palma, aktorka znana z filmów Pedro Almodovara Fot. Wikipedia
Jestem zdania, że w poprawianiu urody zwykle mniej, znaczy lepiej. Dlatego jeżeli jeszcze raz krytycznie spojrzysz na swój nos, może warto zamiast rozmyślać o ingerencji chirurga, spróbować mniej drastycznej metody?
Zapytałam specjalistkę - makijażystkę Małgosię Smelcerz o kilka patentów, jak zmniejszyć i zwęzić makijażem nos.
Małgosia Smelcerz - makijażystka Sephora

Każdy nos jest inny i podanie uniwersalnych zasad, jakimi należy się kierować przy jego konturowaniu jest kłopotliwe. Najważniejsze jest, aby stworzyć wyobrażenie dotyczące tego, jakich elementów chciałybyśmy się „pozbyć” a które chciałybyśmy podkreślić. Zapewni nam to działanie, które ma sens i nie jest tylko chaotyczną próbą stworzenia ideału.

W naturze "idealnych" nosów występuje niewiele, więc jeżeli jesteście posiadaczkami takich, które odbiegają od powszechnie panującego kanonu, zgodnie z którym tylko drobne nosy są piękne - ten artykuł będzie dla Was przydatny.

Makijaż nosa sprawdza się najczęściej przy okazji sesji zdjęciowych, na co dzień rzadko kto sobie na to pozwala. I słusznie! Trzeba robić to tak umiejętnie, aby go niechcący jeszcze bardziej nie podkreślić. Skóra na nosie wydziela sebum, przez które po paru godzinach makijaż wymaga poprawek. Jaki ma to związek z konturowaniem? Taki, że w momencie, kiedy nos zaczyna się błyszczeć, istnieje duże prawdopodobieństwo, że z naszego wyszczuplania nosa pozostaną jedynie nieestetyczne plamy.. ;-)

Ale do rzeczy! Przydadzą nam się: matowy bronzer, najlepiej w chłodnym odcieniu. Może być to produkt zarówno pudrowy, jak i kremowy. Drugi kosmetyk, to jasny puder (do dwóch tonów jaśniejszy niż nasz kolor skóry), najlepiej o satynowym wykończeniu.

Zasady konturowania: Ciemnego koloru używamy w miejscach, które chcemy „wyszczuplić” lub ukryć. Zazwyczaj są to boczne części nosa, wzdłuż kości. Jaśniejszego koloru używamy do uwypuklenia tych partii, na których nam zależy. Jeżeli wcześniej skorygowałyśmy dany element matowym bronzerem, to w uzyskaniu światłocienia pomocny nam będzie jaśniejszy puder, za pomocą którego rozświetlimy tę część nosa, która jest bardziej „wystająca”.

Podczas samego konturowania bardzo istotne jest, aby dokładnie rozetrzeć wszystkie granice. Przejście między kolorami musi być całkowicie niewidoczne, zależy nam na tym, aby stworzyć pewnego rodzaju iluzję w postrzeganiu tej części twarzy. Bardzo dobrze sprawdzają się przy tym, wszystkie te pędzelki, które są gęste, małe i ostro ścięte.

Kolejną rzeczą, o której należy pamiętać jest umiejętne podkreślanie konturów reszty części twarzy. Pozostawienie tylko i wyłącznie wykonturowanego nosa może sprawiać wrażenie niedokończonego makijażu. Co więcej - taki zabieg zamiast odciągnąć uwagę od nosa - jeszcze ją przyciąga.

Być może porady Małgosi Ci wystarczą. A jeśli nie, może warto popatrzeć na zdjęcia znanych aktorek, które załączyłam do tego tekstu. Są właścicielkami naprawdę pokaźnych, charakterystycznych nosów. Ich twarze są rozpoznawane na całym świecie. Wyobrażacie je sobie z małymi noskami? Straciłyby cały swój urok. Bo duże jest piękne.