Wraca sprawa zaginionej od czterech lat Iwony Wieczorek. Choć wydawało się, że śledztwo w tej sprawie może przynieść już tylko zupełnie przypadkowy przełom, trójmiejskie media właśnie donoszą o pojawieniu się kolejnego śladu, który daje nadzieję jej rodzinie.
Ma nim być zbieg okoliczności między dniem zaginięcia Iwony Wieczorek, a faktem, iż jeden z jej bliskich znajomych był w tym samym uczestnikiem zdarzenia drogowego tak poważnego, że jego auto nadawało się do kasacji. Być może właśnie wówczas rozstrzygnął się więc nieznany do dziś los młodej gdańszczanki.
- Proszę sobie wyobrazić, że jak Iwona Wieczorek zaginęła tamtej nocy z piątku na sobotę, to zaraz w poniedziałek jeden z jej kolegów z dyskoteki zgłosił do ubezpieczalni, że całkowicie rozbił samochód - mówi Romanowi Daszczyńskiemu z trójmiejskiej "Gazecie Wyborczej" jeden z informatorów.
Co prawda auto to było już sprawdzane przez funkcjonariuszy prowadzących sprawę niezwykle tajemniczego zaginięcia Iwony Wieczorek, ale w sprawie tej popełniono już tak wiele błędów, iż mogło dojść do przeoczenia także podczas czynności dokonywanych wtedy na wspomnianym wraku.
Teoretycznie po nadającym się do kasacji pojeździe po czterech latach powinny zostać dziś co najwyżej żyletki. Jednak okazuje się, iż jego oględziny wciąż mogą być możliwe dzięki zaradności polskich blacharzy. - Teraz szukamy tego samochodu po Polsce, bo podobno nie poszedł na złom, został wyremontowany i sprzedany. To chyba ostatnia szansa na wyjaśnienie zagadki Iwony - mówią rozmówcy "GW".
Przypomnijmy, że Iwona Wieczorek zaginęła 17 lipca 2010 roku. Wówczas była świeżo upieczoną maturzystką, która bawiła się w jednym z sopockich klubów nocnych i po kłótni ze znajomymi postanowiła nad ranem samotnie wrócić do domu. Szła tętniącą życiem nawet o tej porze promenadą wzdłuż plaży między Sopotem a Gdańskiem. Pomimo tego zaginęła bez śladu. Ostatni to jedynie nagranie z godz. 4:12 z miejskiego monitoringu, gdzie po raz ostatni widać ją całą i zdrową.