Według belgijskiego dziennikarza Anna Fotyga skompromitowała się na pierwszym posiedzeniu podkomisji, której szefuje. To zbyt ostra ocena byłej minister spraw zagranicznych. Ale też kwestią czasu jest aż zasłuży sobie na takie opinie.
– Całkowicie nieprzygotowana europosłanka, która nie powinna znaleźć się na tym stanowisku – pisał o Annie Fotydze Nicolas Gros-Verheyde, dziennikarz portalu Bruxells2.eu. Bardzo krytycznie ocenił jej występ na pierwszym posiedzeniu podkomisji spraw zagranicznych i obrony, na którym wybierano jej szefa. Według międzypartyjnych ustaleń zostać nim miała przez aklamację Anna Fotyga. Kiedy jednak Goeffrey van Orden, wiceprzewodniczący frakcji konserwatystów i reformatorów zachwalał doświadczenie Polki w administracji prezydenckiej i Ministerstwie Spraw Zagranicznych, nieoczekiwanie pojawiła się konkurentka.
Anie Gomes z Grupy Postępowych Socjalistów i Demokratów nie spodobały się poglądy frakcji, do której należy Fotyga. – Nie powątpiewam w kwalifikacje pani Fotygi, ale mam wrażenie, że ta grupa od zawsze powątpiewa w konieczność prowadzenia polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w UE. Jeśli taka jest linia tej grupy, to niedobrze, żeby jej członek był przewodniczącym – mówiła.
Przekonywała, że Fotyga powinna wyjaśnić jakie jest jej stanowisko. Wywołana do tablicy była minister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego przypomniała, że sama negocjowała Traktat i wie jak wygląda jego treść. Dlatego jej zdaniem prowadzenie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony nie wpływa na kontakty z NATO. – Duch i litera tego artykułu mówi (…) o tym, że dzieje się to bez jakiegokolwiek narażania na szwank państw członkowskich, które życzą sobie gwarantować swoje bezpieczeństwo na podstawie innych sojuszów, na przykład NATO – wyjaśniała Fotyga.
Posługiwała się przy tym całkiem sprawnym angielskim, a bardziej doświadczony kolega Ryszard Czarnecki pomógł jej z mikrofonem. Może Polka nie wypadła rewelacyjnie, ale na pewno do kompromitacji było daleko, o czym można się przekonać po prostu sięgając do nagrania z posiedzenia komisji, które opisuje belgijski portal. Na pewno wypadła lepiej niż Janusz Korwin-Mikke podczas swojego pierwszego wystąpienia.
Opinię dziennikarza ochoczo podchwycił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, a jej rozpowszechnianiem i bronieniem w sieci zajął się Konrad Niklewicz, były dziennikarz „Gazety Wyborczej”, dzisiaj pracownik Centrum Informacyjnego Rządu. Stronę Fotygi wziął z kolei Marek Magierowski, publicysta „Do Rzeczy”. Przekonywał, że to Fotyga ma rację, bo Unia w sprawie obronności oddaje pole NATO.
Można więc mówić jedynie o różnych interpretacjach, a nie o kompromitacji. Ale trudno oczekiwać, że Anna Fotyga przebrnie przez pięcioletnią kadencję PE bez ośmieszenia siebie i Polski. Jak widać na nagraniu z PE Fotyga prowadzi obrady po angielsku i radzi sobie dobrze. Ale tylko, jeśli porówna się ją do polityków z Polski, bo od unijnych wyjadaczy wyraźnie odstaje. Zresztą jeszcze jako minister Fotyga miała problemy, które stały się przyczynkiem do internetowych kpin z "hardcore negotiators".
Negatywnie pracę Fotygi ocenili też amerykańscy dyplomaci. W ujawnionych w serwisie WikiLeaks depeszach krytycznie piszą o pracy MSZ-u po odejściu Stefana Mellera. Przytaczają opinię o niesamodzielności Fotygi „z najmniejszą sprawą idzie do prezydenta”, ślamazarności (jej gabinet nazywany jest czarną dziurą, bo dokumenty tkwią tam tygodniami) i upolitycznieniu służb dyplomatycznych.
Można się spodziewać, że tak samo będzie w podkomisji, którą rządzi Anna Fotyga. Już w czasie pierwszego posiedzenia pokazała, że będzie starała się narzucić swoje poglądy, a nie szukać porozumienia między politykami różnych frakcji. Tym bardziej, że frakcja Fotygi jest w mniejszości, poza faktycznie rządzącymi PE socjalistami i chadekami, więc polska przewodnicząca będzie starała się wykorzystać swoją pozycję, by wypromować nie tylko siebie, ale i swoją grupę. To zrodzi konflikty z członkami komisji.
Fotyga to jednak faworyta prezesa Kaczyńskiego i ma nad sobą parasol ochronny. Poza tym pomagają jej koledzy, jak Ryszard Czarnecki, który nie jest członkiem komisji (jest tylko zastępcą). Fotyga - jako na razie w PE nieznana - nie powinna się też bać takich przeciwników jak Stefan Niesiołowski, który w 2011 roku wystąpił z kilkuminutową tyradą przeciwko Fotydze.
Można jednak obstawić w ciemno, że przewodnictwo w jednej z ważniejszych podkomisji w PE pełne będzie tarć. I bardziej rzeczywistych, niż ta pierwsza, wpadek.