
Konflikt na Bliskim Wschodzie jest procesem złożonym. Jest tak zawiły, że nie da się go rozwiązać niczym Aleksander Wielki węzeł gordyjski. Dlatego nie chcę stawiać się w roli sędziego, który ocenia czyjeś postępowanie. Nie oznacza to, że nie zamierzam zadawać pytań. A najważniejsze z nich to: „Czy Izrael przypadkiem nie zamienił się w oprawcę?”.
REKLAMA
W atakach rakietowych na Strefę Gazy zginęło około 200 osób, a tysiąc zostało rannych. Byli świadkowie, którzy potwierdzą, że rakiety zostały wystrzelone z Izraela. Byli to Izraelczycy, którzy by urozmaicić sobie wieczór, wyciągnęli leżaki i zajadali popcorn, podziwiając pokaz rakietowy wojsk izraelskich. Widok uwieczniony przez światowe media jest o tyle groteskowy, co tragiczny.
Ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie każą nam się zastanowić nad rolą państwa Izrael w tym konflikcie. Ataki ze strony Strefy Gazy są wysoce prawdopodobne. Jednak trzeba ocenić, jaka jest ich skala. Gdyby rzeczywiście zagrożenie było ogromne, to młodzi Izraelczycy raczej nie zasiadaliby na zewnątrz z popcornem w ręku i oglądali jak izraelskie wojska ostrzelają Strefę Gazy. Raczej ukrywaliby się w swoich domach w obawie przed akcją odwetową.
Wielokrotnie pojawiały się sugestie, że w tej chwili Izraelczycy zamienili się w oprawcę. Porównywani są niekiedy do nazistów. To haniebne porównanie. Niemniej jednak swoimi czynami Izrael nie zdobywa sympatii innych narodów. Głównie dlatego, że za sprawą ich braku chęci współpracy i metod działań inni postrzegają to państwo w roli oprawcy, a nie pokrzywdzonego.
Historię odstawić na boczny tor
Historycy dawniej mogli się spierać o to, kto wywołał wojnę sześciodniową, czy wojnę Jom Kippur. Jedni mówią, że państwa arabskie były agresorami, inni twierdzą, że doszło do prowokacji ze strony Izraela. Wiadomo, że każda strona inaczej ocenia tę sytuację. Jednak w tej chwili rozwój wydarzeń jest nieco bardziej klarowny. Kiedyś może rzeczywiście groziły temu państwu ataki ze strony państw arabskich. Teraz te kraje są ogarnięte chaosem wewnętrznym. Trzeba też powiedzieć wprost, że Izraelczycy nie są zagrożeni inwazją ze strony Palestyny, bo Ich wojska są zdecydowanie za silne. Niemniej jednak, ze względu na czyhające niebezpieczeństwo usprawiedliwiane są ich akcje w Strefie Gazy.
Historycy dawniej mogli się spierać o to, kto wywołał wojnę sześciodniową, czy wojnę Jom Kippur. Jedni mówią, że państwa arabskie były agresorami, inni twierdzą, że doszło do prowokacji ze strony Izraela. Wiadomo, że każda strona inaczej ocenia tę sytuację. Jednak w tej chwili rozwój wydarzeń jest nieco bardziej klarowny. Kiedyś może rzeczywiście groziły temu państwu ataki ze strony państw arabskich. Teraz te kraje są ogarnięte chaosem wewnętrznym. Trzeba też powiedzieć wprost, że Izraelczycy nie są zagrożeni inwazją ze strony Palestyny, bo Ich wojska są zdecydowanie za silne. Niemniej jednak, ze względu na czyhające niebezpieczeństwo usprawiedliwiane są ich akcje w Strefie Gazy.
Izraelczycy lata temu stali się ofiarami straszliwej zbrodni. Dlatego wiele osób odnosi wrażenie, że większość ich działań w Strefie Gazy uchodzi na sucho. Dla przykładu, gdy 15 lat temu media donosiły o zbrodniach Serbów w Kosowie od razu podniosło się larum środowisk międzynarodowych. Momentalnie do Serbii wkroczyły wojska NATO, które przeprowadziły interwencję zbrojną. Kosowo oddzielono od Serbii i stworzono niepodległe państwo. Jednak taki scenariusz raczej nie byłby możliwy w przypadku Izraela. Byłoby to nie do pomyślenia, żeby ktokolwiek myślał o interwencji zbrojnej w Izraelu.
Fakty jednak są takie, że palestyńscy cywile są ofiarami tego konfliktu. Izrael traktuje ich jak potencjalnych terrorystów. Gdyby było inaczej, to w ramach próby znalezienia morderców trzech uprowadzonych izraelskich nastolatków nie zginęłoby przeszło 200 osób. Pomyślcie sobie teraz, jak środowiska międzynarodowe zareagowałyby na działania wojsk Hiszpańskich w Kraju Basków, gdyby nagle postanowiono w ramach odwetu za zamach terrorystyczny ETA przeprowadzić nalot Vitorię-Gasteiz? Nie sądzę, by ktokolwiek uznał to za adekwatny środek.
Plan pokojowy?
Nie wiadomo dokładnie jakiego pokoju poszukują Izraelczycy, bo mimo wszystko, nic nie robią, by poprawić sytuację Palestyńczyków. Zamiast szukać humanitarnego rozwiązania zamykają mieszkańców Strefy Gazy w gettach, ograniczają ich swobodę poruszania się. Do tego dochodzi problem z dostarczaniem do Palestyńczyków podstawowych środków do życia. Jednym słowem, z powodu terroryzmu stosowana jest kara odpowiedzialności zbiorowej. Każdy Palestyńczyk odpowiada za to, że wśród jego znajomych może być ktoś powiązany z siatką terrorystyczną. Jednak nie wolno za to karać.
Nie wiadomo dokładnie jakiego pokoju poszukują Izraelczycy, bo mimo wszystko, nic nie robią, by poprawić sytuację Palestyńczyków. Zamiast szukać humanitarnego rozwiązania zamykają mieszkańców Strefy Gazy w gettach, ograniczają ich swobodę poruszania się. Do tego dochodzi problem z dostarczaniem do Palestyńczyków podstawowych środków do życia. Jednym słowem, z powodu terroryzmu stosowana jest kara odpowiedzialności zbiorowej. Każdy Palestyńczyk odpowiada za to, że wśród jego znajomych może być ktoś powiązany z siatką terrorystyczną. Jednak nie wolno za to karać.
Izraelczycy przywódcy widzą te sprawę inaczej. Kiedy premier Wielkiej Brytanii powiedział, że Strefa Gazy jest obozem koncentracyjnym, natychmiast odpowiedział mu rzecznik ambasady Izraela w Londynie. – Mieszkańcy Strefy Gazy są więźniami Hamasu. Sytuacja w Gazie jest bezpośrednią konsekwencją rządów Hamasu oraz ich priorytetów – stwierdził szef izraelskiej dyplomacji.
Może to nas tylko utwierdzić w przekonaniu, że Izraelczycy nie pozwolą na poprawę sytuacji w Strefie Gazy, dopóki Hamas nie zostanie w całości zlikwidowany. Zwłaszcza, że szef rządu Izraela Benjamin Netanyahu po zabójstwie trzech izraelskich nastolatków zapowiedział, że właśnie ta organizacja ponosi odpowiedzialność za śmierć chłopaków i zostanie za to ukarana. Tymczasem w działaniach odwetowych zginęło około 200 osób, a ponad tysiąc Palestyńczyków zostało rannych.
Sprawiedliwość, ale za jaką cenę?
Można zrozumieć, że Izrael dąży do sprawiedliwości. Jednak czyni to z gracją słonia. Zapomina o tym, że Palestyńczycy też są ludźmi i należy ich traktować z szacunkiem. Można zrozumieć, że są wśród nich terroryści. Jednak to nie jest usprawiedliwieniem na to, by przeprowadzać ataki rakietowe w których giną cywile. W tej chwili nasuwa mi się tylko jedno pytanie, czy przypadkiem Izrael nie zamienia się w oprawcę?
Można zrozumieć, że Izrael dąży do sprawiedliwości. Jednak czyni to z gracją słonia. Zapomina o tym, że Palestyńczycy też są ludźmi i należy ich traktować z szacunkiem. Można zrozumieć, że są wśród nich terroryści. Jednak to nie jest usprawiedliwieniem na to, by przeprowadzać ataki rakietowe w których giną cywile. W tej chwili nasuwa mi się tylko jedno pytanie, czy przypadkiem Izrael nie zamienia się w oprawcę?
Ataki rakietowe Palestyńczyków są mniej zabójcze, od izraelskich. Dotychczas tylko jeden żołnierz z Izraela został lekko raniony odłamkami. Przypomnijcie sobie liczbę ofiar po drugiej stronie. Izrael postawił szereg warunków Palestyńczykom i liczy na to, że ich postulaty zostaną wysłuchane. Druga strona twierdzi, że nie może się na nie zgodzić i chcą osiągnięcia kompromisu. Jednak w związku z tym, że głoszą to przedstawiciele Hamasu, Izraelczycy nie chcą nawet zasiąść do rozmów. To oznacza, że nie może nie dojść do zawieszenia broni, co też oznacza, że liczba ofiar może wzrosnąć. Najlepiej sytuację na Bliskim Wschodzie przedstawia ten rysunek:
Izrael wydaje się być zamknięty na kompromisy. Ich racja stanu jest ważniejsza od Palestyńczyków. Natomiast o tragicznej sytuacji mieszkańców Strefy Gazy może świadczyć to ile pieniędzy przekazali na nich sami uczestnicy mistrzostw świata w piłce nożnej. Nikt o zdrowych zmysłach nie przekazałby publicznie setek tysięcy, czy wręcz milionów euro na pomoc terrorystom. Gdyby było inaczej to byśmy słyszeli zewsząd głosy potępienia.
Izrael kluczem do pokoju
To jednak jasno wskazuje na to, że to od Izraela obecnie zależy, czy będzie pokój na Bliskim Wschodzie. Jednak zamiast cierpliwie prowadzić negocjacje, rząd izraelski ogranicza się do akcji odwetowych. Choć wymierzone są w terrorystów dotykają cywili. Na dodatek ich działania niekiedy są traktowane jako dodatkowa atrakcja dla rzekomo zagrożonych Izraelczyków. Izrael zamienia się w oprawcę Palestyńczyków, który by siebie chronić, osiągnąć swoje cele stosuje wobec mieszkańców Strefy Gazy terror. Jeśli ktoś dla własnych celów politycznych atakuje kogoś innego, trzeba nazwać to wprost: terroryzmem.
To jednak jasno wskazuje na to, że to od Izraela obecnie zależy, czy będzie pokój na Bliskim Wschodzie. Jednak zamiast cierpliwie prowadzić negocjacje, rząd izraelski ogranicza się do akcji odwetowych. Choć wymierzone są w terrorystów dotykają cywili. Na dodatek ich działania niekiedy są traktowane jako dodatkowa atrakcja dla rzekomo zagrożonych Izraelczyków. Izrael zamienia się w oprawcę Palestyńczyków, który by siebie chronić, osiągnąć swoje cele stosuje wobec mieszkańców Strefy Gazy terror. Jeśli ktoś dla własnych celów politycznych atakuje kogoś innego, trzeba nazwać to wprost: terroryzmem.
