Noga lekko drży, wzrok skupiony, ale głowa gorąca. Trzeba pamiętać o tylu rzeczach na raz. Nie dać się ponieść brawurze, tylko skrupulatnie dążyć do celu. Uważać na innych, ale przede wszystkim na niego. Żeby się nie obtarł, nie stracił blasku i nie obił. Pierwsza samochodowa jazda ma wiele wspólnego z "mitycznym" pierwszym razem. My wypytujemy o nią tych, którzy wiele przeżyli auto-związków, zanim wybrali MINI. Na stałe i na zawsze.
Reklama.
Martin Kaczmarski- jest kierowcą rajdowym. W barwach teamu Lotto stratuje prawdopodobnie najlepszą terenówką świata - MINI All4 Racing. Z Krzysztofem Hołowczycem tworzy rajdowy duet mistrz-uczeń. Mieszka we Wrocławiu, na co dzień studiuje logistykę i jest ambasadorem MINI w Polsce.
Otwierasz portfel, przeszukujesz dokumenty i widzisz prawo jazdy. Kiedy je zrobiłeś, i po raz pierwszy poczułeś smak przejażdżki?
Od razu jak to tylko było możliwe, a więc kilka dni po uzyskaniu wymaganej granicy wieku, ale pierwsze przejażdżki samochodem miałem już na koncie długo długo wcześniej. Jako mały chłopiec cały czas marudziłem tacie, żeby pozwolił mi posiedzieć w samochodzie za kierownicą. Najpierw w garażu, ale kiedyś przyszedł ten wielki dzień, kiedy tato wziął mnie na kolana i pozwolił powozić auto. Nie sięgałem jeszcze oczywiście pedałów , ale samo kręcenie kierownicą przy zawrotnej prędkości 2 km/h spowodowało wielkie emocje, które były najprawdopodobniej zaczątkiem wielkiej pasji.
A pamiętasz swój pierwszy samochód?
To był Range Rover – wymarzony, wypieszczony, wytęskniony.
I to nim pojechałeś w swoja pierwszą, długą trasę?
Jasne. Od razu po otrzymaniu kluczyków wsiadłem i pojechałem do Austrii. To była chyba jedna z najpiękniejszych podróży mojego życia - po raz pierwszy czułem się tak wolny i niezależny.
A zdarzyło ci się w jakiś niekonwencjonalny sposób wykorzystać swój samochód?
Nie jeden raz. Chociażby podczas mojego pierwszego w życiu Dakaru, na który pojechałem razem z tatą. Wykorzystaliśmy tam auto jako sypialnię, kuchnię a nawet kino. To była przygoda życia, o której marzy każdy chłopak.
Teraz jeździsz MINI. Po tylu różnych samochodowych doświadczeniach zauważasz różnicę?
Zdecydowanie. MINI to świetny drogowy samochód, który ma gokartowe właściwości jezdne. Niesamowite rozwiązanie. Piekielnie trzyma się drogi, pięknie pokonuje zakręty, no a przede wszystkim jest nad wyraz stylowy.
Piotr Kędzierski- dziennikarz. Wspólnie z Tymonem Tymańskim prowadzi kultowe Ranne Kakao w Rock Radio. Kiedyś kucharz, potem copywriter, kawaler i ambasador MINI. Warszawski łobuz. Wspólnie z kolegami organizuje w stolicy imprezy o których potem mówi całe miasto.
O pierwsze pocałunki nie pytam, mimo że rozmowa o pierwszych razach, ale ponieważ rozmawiamy o samochodach, to opowiesz mi o tym, kiedy zaczęliście chodzić ze sobą? Legalnie oczywiście.
Zrobiłem je chwilę po maturze. Nie było to łatwe. Nie mogę powiedzieć za którym razem zdałem, ale chwilkę mi to zajęło. Pojazdem który musiałem ujarzmić był bardzo nowoczesny wtedy Lanos. Stres był ogromny. Porównywalny z maturą...
Po pierwszym razie, czas na pierwsze auto. Co to było?
Ojciec kupił mi BMW 2002 za 2000 marek.Rocznik 74. Auto było do remontu, więc, żeby się nim przejechać musiałem sporo w niego zainwestować. Pierwszym samochodem jaki kupiłem za własne pieniądze był Saab 9000. Rocznik 1991. Cena jak dla mnie wtedy olbrzymia, bo 11400 złotych. Służył mi dobrych kilka lat, aż pewnego dnia zepsuło się w nim wszystko.
Nim pewnie pokonałeś swoje pierwsze, długie trasy.
Tak. Studiowałem w Łodzi, więc co dwa tygodnie musiałem się tam dostać. Trasa z Warszawy wyglądała wtedy zupełnie inaczej. Odcinek pomiędzy Rawą, a Łodzią dostarczał sporo wrażeń...
Teraz dostarcza ci go MINI.
MINI jest cool. Po prostu. Nie da się tego wytłumaczyć w dwóch zdaniach. Są takie gadżety, które nigdy nie wyjdą z mody i to auto takie jest. Jest jak okulary Rayban czy Superstar'y Adidasa. Atutem mojego Countrymana jest na pewno napęd na cztery koła. Oprócz tego wielu moich pasażerów zwraca uwagę na dużo miejsca z tyłu. Ja jestem podjarany tym samochodem. Czy tęskniłem z nim wcześniej? Nie wiem. Na razie się z nim nie rozstaje ;)
Łukasz Czepiela - pilot akrobacyjny, którego niedawno można było podziwiwac podczas Red Bull Air Race. Miłośnik sytuacji ekstremalnych i ambasador MINI.
Samolot to pewnie twoja pierwsza miłość, ale na lotnisko trzeba w końcu jakoś dojechać. Pamiętasz swoją pierwszą jazdę autem?
Pewnie kiedy byłem dzieckiem jeździłem z tatą, ale pierwszy raz legalnie usiadłem za kółkiem, jak miałem 17 lat. Prawko zrobiłem najszybciej, jak to było możliwe i zdałem za pierwszym razem. Nie znaczy to oczywiście, że od razu umiałem jeździć.
Były wypadki?
Nie jeden. Lubię szybką i dynamiczną jazdę. Kilka pierwszych samochodów mocno poobijałem. Lubię auta, więc często je zmieniam. Pierwsza była chyba czerwona Micra. Słabo wyglądała, ale świetnie trzymała się drogi. Rok byliśmy razem. Potem była Almera. Dalej już nie pamiętam. Pamiętam za to, że pierwsze pieniądze przeznaczyłem na samochód. To była dla mnie ważna rzecz.
Nie dziwne. W końcu auto to wolność, ale też odpowiedzialność. Pamiętasz swoją pierwszą długą trasę?
Nie wiem czy to była pierwsza, ale na pewno jedna z bardziej stresujących na początku mojej samochodowej kariery. Miałem przejechać z północnego Londynu do Notthingam. Przegapiłem zjazd na autostradzie i musiałem przedrzeć się przez cały Londyn. Dodam tylko, że było to w czasach przed GPSem i absolutnie nie znałem miasta. Zatrzymywałem się co kilkaset metrów, żeby spytać o drogę.
Skoro Londyn, to MINI. W końcu to jeden z jego symboli. Jak ci się jeździ tym samochodem?
Świetnie, ale musze się przyznać, że dopóki nie wsiadłem do MINI to, to auto kojarzyło mi się z Jasiem Fasolą i raczej zabaweczką, niż poważną sprawą. Od kiedy jednak zobaczyłem rajd w Monte Carlo i wsiadłem do swojego Countrymana, to zakochałem się w tym samochodzie. To taki mały gokart. Szybki, dynamiczny i niezawodny. Akurat na moje potrzeby i zamiłowanie do brawurowej jazdy.