Kiedyś na zajęciach z warsztatu dziennikarskiego mieliśmy stworzyć nagłówek do tekstu po śmierci Zbigniewa Religi. Jedna z propozycji, stworzona przez koleżankę, brzmiała "Jednak są ludzie niezastąpieni". Pytanie, czy podobnego wniosku nie można wysnuć o Bogdanie Wencie. Już teraz jeden z internautów pisze, że to człowiek, który polską piłkę ręczną zastał drewnianą a zostawił murowaną. Za jego kadencji Polacy byli może nie murowanym faworytem wielkich imprez, ale już z pewnością jedną z czołowych drużyn na kontynencie.
Piotr Wesołowski, dziennikarz "Przeglądu Sportowego", sądzi, że takie stwierdzenie byłoby lekką przesadą. - Wenta nie zastał w Polsce żadnej spalonej ziemi. Nasi zawodnicy wtedy, gdy on się pojawił, grali już w lidze niemieckiej, która jest najlepsza na świecie. Gwarantowali pewną jakość. On po prostu uczynił z nich zespół.
Niebo na turniejach
W ciągu paru lat osiągnęli niemało. W 2007 roku sprawili sensację, zostając w Niemczech wicemistrzami świata. Na kolejnym czempionacie, dwa lata później, zdobyli brązowe medale. Było też czwarte miejsce w mistrzostwach Europy. I słynny czas, w końcówce meczu z Norwegią. A w jego trakcie te prorocze słowa:
- Mamy 15 sekund. To dużo czasu. Oni wycofają bramkarza, przejmujemy i mamy pustą bramkę. Zupełnie jakby już gdzieś kiedyś oglądał to, co za chwilę się stanie. Chwilę później 15 sekund stało się w Polsce inną jednostką czasu. Jedną Wentą.
Najsłynniejszy czas w historii polskiej piłki ręcznej:
Z Duńczykami, Niemcami, Hiszpanami i Francuzami - drużynami, od których jeszcze kilka lat wcześniej dostawali łupnia - byli już w stanie grać jak równy z równym. Blisko medalu byli też na igrzyskach, tam o niepowodzeniu zadecydowała jedna jedyna, ale jakże ważna porażka. W ćwierćfinale, z Islandią. Potem dwa kolejne spotkania Polacy wygrali ale starczyło to tylko do zajęcia piątego miejsca.
Piekło w Alicante
W tym roku kluczową imprezą dla polskiego szczypiorniaka miała być olimpiada w Londynie. Miała być ale nie będzie bo nasza reprezentacja się na igrzyska nie zakwalifikowała. W meczu z Serbią prowadziła jedną bramką i była w posiadaniu piłki. A zwycięstwo dałoby kwalifikację. Niestety, Polacy z Serbią zremisowali.
Zaraz po pechowym turnieju Wenta zapewniał, że to jeszcze nie koniec. - Nie po to kiedyś zaczynałem pracę z kadrą od zera, żeby teraz z niej rezygnować. Jeśli ktoś mówi, że sam odejdę, to mnie nie zna. Mam jeszcze energię i pomysły na prowadzenie tej reprezentacji - zapewniał w wywiadzie. Jak się okazuje, mówił nieprawdę, bo w czwartek w samo południe, gdy ogłaszał, że odchodzi z reprezentacji, powiedział: - Decyzję podjąłem już w Alicante. Zawodnicy zostali wtedy powiadomieni o mojej decyzji i chwała im za to, że ta wiadomość nie wypłynęła.
Wenta, gdy prosił o przerwę, potrafił być wyrazisty:
Nie chciał mówić o przyczynach swojej decyzji. Stwierdził, że za największy swój sukces uważa nawet nie konkretne medale, ale sam fakt, że piłka ręczna w Polsce przeszła drogę od dyscypliny niszowej do dość popularnej. Podkreślał, że były gorsze i lepsze chwile, że on i zawodnicy stanowili jedność. Dało się jednak wyczuć lekki żal, lekką ironię, gdy został zapytany o swojego następcę. - Nie będę mu niczego doradzał, bo jeszcze go nie znam. Ale nie mam wątpliwości, że skoro w naszym kraju jest tylu ekspertów, to ci eksperci wybiorą najlepszą kandydaturę - powiedział Wenta. Lekki przytyk? Wobec kogo? Czyżby chodziło o związek piłki ręcznej?
Rzecznik tej instytucji, Jan Korczak-Mleczko, w rozmowie z naTemat stara się unikać jasnych deklaracji. W najbliższy poniedziałek związek zamierza zebrać się i dyskutować nad przyszłością piłki ręcznej w Polsce. Pierwotnie miano decydować o losach Wenty, ale teraz to już nieaktualne. Pytam czy dzisiejsza deklaracja Wenty zaskoczyła działaczy. - I tak, i nie. Generalnie wolałbym się tu nie jednoznacznie nie wypowiadać. Ale faktem jest, że ostatnich dniach mieliśmy w mediach wiele spekulacji i mówiło się także o rezygnacji trenera. Niektórzy się pewnie zdziwili, inni spodziewali się takiej decyzji - mówi nam Mleczko.
Dni, tygodnie, miesiące
Wesołowski przekonuje mnie, że decyzja działaczy była już przyklepana. - Wenta pewnie spodziewał się, że zarząd raczej go zwolni i po prostu uprzedził ten ruch. Można powiedzieć, że wybrał mniejsze zło.
- Czy to dobra wiadomość dla polskiej piłki ręcznej? - dopytuję.
- I dobra i zła. Ale muszę przyznać, że ta drużyna chyba się wypaliła. Pewna formuła jej prowadzenia po prostu się wyczerpała, nie ma już takiej iskry - mówi Wesołowski.
Choć Wenta w świetle prawa wciąż jest pracownikiem związku, przyjęcie jego rezygnacji jest formalnością. Mleczko nie chce jednak zdradzać, czy kandydat szukany będzie w Polsce czy za granicą. Nie wiemy też kiedy poznamy jego nazwisko. - Więcej szczegółów podamy w poniedziałek. Mogą to być dni, tygodnie albo miesiące - słyszę w słuchawce od rzecznika związku.
Przeklęte polskie piekiełko
Wśród ekspertów dominuje opinia, że, choć w Polsce jest kilku młodych zdolnych szkoleniowców, żaden z nich nie zagwarantuje odpowiedniej jakości. Tak w stacji Orange Sport mówił niedawno komentujący tam piłkę ręczną Kamil Gapiński, sugerując, że następcy Wenty powinniśmy szukać poza granicami kraju. Wesołowski zgadza się z tymi słowami. - Po pierwsze nie wiem, czy w Polsce znalazłby się trener, który byłby w stanie zmierzyć się z legendą Bogdana Wenty. Zresztą zobacz, po turnieju w Alicante w Polsce pojawiła się nieprawdopodobna fala krytyki, a tam chodziło przecież o jedną jedyną bramkę. Ogrywamy Serbów i jedziemy na igrzyska. Byłaby radość i wychwalanie Wenty. Zresztą to jest takie typowo polskie, że najpierw jesteś bohaterem i dostajesz ordery a potem, gdy raz powinie ci się noga, stajesz się zerem. To takie odbijanie się od ściany - analizuje dziennikarz "Przeglądu Sportowego".
Dodaje, że z polskim piekiełkiem, z polską mentalnością poradzi sobie tylko starszy i doświadczony trener. Będzie wiedział, że nikt mu nad Wisłą nie wystawi laurki, a ewentualne błędy będą piętnowane szczególnie. Patrzcie, taka niby gwiazda, a tu przegrywa mecz. No i ta legenda Wenty, człowieka, z którym każdy jego następca będzie porównywany.
Nie ulega wątpliwości, że im wcześniej poznamy nowego trenera, tym lepiej. Już w czerwcu Polska gra z Litwą mecze o awans do mistrzostw świata. Te rozgrywane będą w Hiszpanii w styczniu 2013 roku.
A Wenta? Skoncentruje się na pracy w klubie bo ostatnio był jednocześnie trenerem kadry i zespołu wicemistrza Polski - Vive Targi Kielce.
Reklama.
Zygfryd Kuchta
były zawodnik, dla Onetu
Na stanowisku trenera reprezentacji nie może być pustki. Ktoś powinien objąć kadrę? Ja następcy Wenty na razie nie widzę, ale związek będzie musiał szybko rozwiązać ten problem. Gdyby nie udało się znaleźć odpowiedniego kandydata w kraju, to być może trzeba będzie poszukać za granicą. Takie rozwiązanie związek praktykuje już u kobiet. Czy przyniosło ono oczekiwane skutki, to już inna sprawa