
Kiedyś na zajęciach z warsztatu dziennikarskiego mieliśmy stworzyć nagłówek do tekstu po śmierci Zbigniewa Religi. Jedna z propozycji, stworzona przez koleżankę, brzmiała "Jednak są ludzie niezastąpieni". Pytanie, czy podobnego wniosku nie można wysnuć o Bogdanie Wencie. Już teraz jeden z internautów pisze, że to człowiek, który polską piłkę ręczną zastał drewnianą a zostawił murowaną. Za jego kadencji Polacy byli może nie murowanym faworytem wielkich imprez, ale już z pewnością jedną z czołowych drużyn na kontynencie.
W ciągu paru lat osiągnęli niemało. W 2007 roku sprawili sensację, zostając w Niemczech wicemistrzami świata. Na kolejnym czempionacie, dwa lata później, zdobyli brązowe medale. Było też czwarte miejsce w mistrzostwach Europy. I słynny czas, w końcówce meczu z Norwegią. A w jego trakcie te prorocze słowa:
Z Duńczykami, Niemcami, Hiszpanami i Francuzami - drużynami, od których jeszcze kilka lat wcześniej dostawali łupnia - byli już w stanie grać jak równy z równym. Blisko medalu byli też na igrzyskach, tam o niepowodzeniu zadecydowała jedna jedyna, ale jakże ważna porażka. W ćwierćfinale, z Islandią. Potem dwa kolejne spotkania Polacy wygrali ale starczyło to tylko do zajęcia piątego miejsca.
W tym roku kluczową imprezą dla polskiego szczypiorniaka miała być olimpiada w Londynie. Miała być ale nie będzie bo nasza reprezentacja się na igrzyska nie zakwalifikowała. W meczu z Serbią prowadziła jedną bramką i była w posiadaniu piłki. A zwycięstwo dałoby kwalifikację. Niestety, Polacy z Serbią zremisowali.
Nie chciał mówić o przyczynach swojej decyzji. Stwierdził, że za największy swój sukces uważa nawet nie konkretne medale, ale sam fakt, że piłka ręczna w Polsce przeszła drogę od dyscypliny niszowej do dość popularnej. Podkreślał, że były gorsze i lepsze chwile, że on i zawodnicy stanowili jedność. Dało się jednak wyczuć lekki żal, lekką ironię, gdy został zapytany o swojego następcę. - Nie będę mu niczego doradzał, bo jeszcze go nie znam. Ale nie mam wątpliwości, że skoro w naszym kraju jest tylu ekspertów, to ci eksperci wybiorą najlepszą kandydaturę - powiedział Wenta. Lekki przytyk? Wobec kogo? Czyżby chodziło o związek piłki ręcznej?
Wesołowski przekonuje mnie, że decyzja działaczy była już przyklepana. - Wenta pewnie spodziewał się, że zarząd raczej go zwolni i po prostu uprzedził ten ruch. Można powiedzieć, że wybrał mniejsze zło.
Na stanowisku trenera reprezentacji nie może być pustki. Ktoś powinien objąć kadrę? Ja następcy Wenty na razie nie widzę, ale związek będzie musiał szybko rozwiązać ten problem. Gdyby nie udało się znaleźć odpowiedniego kandydata w kraju, to być może trzeba będzie poszukać za granicą. Takie rozwiązanie związek praktykuje już u kobiet. Czy przyniosło ono oczekiwane skutki, to już inna sprawa
Wśród ekspertów dominuje opinia, że, choć w Polsce jest kilku młodych zdolnych szkoleniowców, żaden z nich nie zagwarantuje odpowiedniej jakości. Tak w stacji Orange Sport mówił niedawno komentujący tam piłkę ręczną Kamil Gapiński, sugerując, że następcy Wenty powinniśmy szukać poza granicami kraju. Wesołowski zgadza się z tymi słowami. - Po pierwsze nie wiem, czy w Polsce znalazłby się trener, który byłby w stanie zmierzyć się z legendą Bogdana Wenty. Zresztą zobacz, po turnieju w Alicante w Polsce pojawiła się nieprawdopodobna fala krytyki, a tam chodziło przecież o jedną jedyną bramkę. Ogrywamy Serbów i jedziemy na igrzyska. Byłaby radość i wychwalanie Wenty. Zresztą to jest takie typowo polskie, że najpierw jesteś bohaterem i dostajesz ordery a potem, gdy raz powinie ci się noga, stajesz się zerem. To takie odbijanie się od ściany - analizuje dziennikarz "Przeglądu Sportowego".
Czasem jesteś bohaterem, czasem jesteś g...

