Indie przeprowadziły próbę rakiety nuklearnej. Jak podaje rząd z Delhi, próbę udaną. Co najważniejsze w tej kwestii- świat o tym wydarzeniu zbyt wiele nie mówi. Zupełnie inaczej, niż w przypadku rakietowych prób przeprowadzanych przez Koreę Północną. Wiele emocji w tej kwestii wzbudzają również działania Iranu, Izraela, czy też Pakistanu. Dlaczego o Indiach tak mało się mówi?
Dziś krótko po godzinie 8 (czasu lokalnego) Indie dokonały wystrzelenia rakiety z wyspy Wheeler. Relację z tego wydarzenia przeprowadziła indyjska telewizja informacyjna Times Now.
Rakieta dalekiego zasięgu Agni V waży ok 50 ton, ma 17,5 metrów długości, może przenosić ładunek do 1000-1500 kilogramów, w tym broń jądrową. Może ona również pokonać dystans 5 tys. kilometrów. Oznacza to, że rząd w Delhi dysponuje bronią mogącą zagrozić Pekinowi, Szanghajowi, czy nawet Europie.
Jak podaje portal euronews.com, po ogłoszeniu, że próba była udana, premier Indii Manmohan Singh powiedział: – Mam nadzieję, że w przyszłości nasi naukowcy przyczynia się jeszcze bardziej do naszej samowystarczalności w obronie i innych kierunkach rozwoju państwa.
Indie od wielu lat pracują nad modernizacją swojej armii. Chcą bowiem przeciwstawić się dominacji Chin w rejonie i uzyskać pozycję samodzielnego azjatyckiego mocarstwa. Rząd w Delhi ma jednak jeszcze jeden cel. Indie chcą zostać członkiem stałym Rady Bezpieczeństwa ONZ. Do tej pory przyjmowało się, że tak silną bronią dysponowali głównie członkowie tego elitarnego grona, czyli Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Wielka Brytania i Francja. Jedynym państwem posiadającym taką broń i nie będącym członkiem stałym Rady Bezpieczeństwa ONZ jest Izrael.
Będą dalsze prace nad dozbrojeniem
Rząd w Delhi przeprowadza teraz kolejne zmiany w swojej armii. Rakietę Angi V zbudowała Indyjska Organizacja Obronnych Badań i Rozwoju, której rzecznik jednoznacznie zapowiedział kolejne prace nad uzbrojeniem: – To będzie ilościowy skok, jeśli chodzi o indyjski potencjał strategiczny – zaznaczył Ravi Gupta.
Póki co jednak Indie nie są najsilniejsze pod kątem uzbrojenia w regionie. Jak zauważa agencja Associated Press – Chiny już dawno temu znacznie wyprzedziły Indie w technicznym wyścigu rakietowym. Pekin dysponuje pociskami, które mogą osiągnąć dowolny punkt terytorium rywala, podczas gdy do tej pory najsilniejsze rakiety indyjskie mogły osiągnąć odległość 3,5 tys. kilometrów.
Nic więc dziwnego, że władze w Pekinie wyraziły duże zaniepokojenie próbami podejmowanymi przez Indie.
Próby rakietowe innych państw wywołują wiele protestów
Poza Państwem Środka mało kto protestował przeciwko próbom podejmowanym przez rząd w Delhi. Zupełnie inną reakcję wywołały próby, które kilka dni wcześniej przeprowadziła Korea Północna. Phenian, po raz kolejny, próbował wówczas za pośrednictwem rakiety wysłać na orbitę satelitę. Próba okazała się nieudaną, ale i tak wzbudziła ogromne emocje.
Część ekspertów uważał bowiem, że za tym rakietowym testem technologicznym, mogła kryć się próba wystrzelenia balistycznego pocisku dalekiego zasięgu. Protestowały wówczas m.in Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Japonia i oczywiście Korea Południowa.
Duża fala protestów związana jest również z działaniami Iranu. Kiedy pod koniec lutego Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej poinformowała, że Iran znacznie zwiększył intensywność prac związanych ze wzbogacaniem uranu wiele państw zaczęło protestować. Wówczas komentując m.in te informacje przedstawiciel Departamentu Wojny USA w rozmowie z "The Wall Street Journal" powiedział – Niech wróg wie, że podejmujemy kroki i jesteśmy gotowi na wszystko.
Emocje i ostre słowa sprzeciwu związane są również z Izraelem. Warto przywołać tutaj choćby głośny już wiersz niemieckiego noblisty Guentera Grassa, który napisał w nim m.in., że Izrael jest zagrożeniem dla światowego pokoju. Grass napisał jednak jeszcze inne, w tym temacie zdecydowanie ważniejsze słowa. Chodzi o zdanie mówiące, że pisarz ma "dość hipokryzji Zachodu". Grass uważa bowiem, że za przyzwoleniem części mocarstw jedne państwa mogą bezkarnie powiększać swój arsenał a inne nie.
Trzeba jednak pamiętać, że niezwykle ważną kwestią dotyczącą posiadania broni dalekiego zasięgu, czy też broni jądrowej jest przewidywalność władz danego państwa. Być może na tym polega klucz w protestach i milczeniu dotyczącym prób podejmowanych przez poszczególne państwa.
Jedno jest jednak pewne Gunter Grass dokonał precedensu w komentowaniu tego typu zachowań. Pytanie: czy kiedyś w tym temacie problem "hipokryzji Zachodu" i nie tylko Zachodu zniknie?