Artur Dębski z Twojego Ruchu z mównicy zasugerował, że żona Antoniego Macierewicza była tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Wcześniej Hannie Natorze-Macierewicz zarzucił to należący do Jerzego Urbana tygodnik „NIE”.
Hanna Natora-Macierewicz to osoba całkowicie pozostająca w cieniu męża, Antoniego Macierewicz. Ale z tego cienia właśnie wyrwał ją Artur Dębski z Twojego Ruchu. – Zastanawiam się skąd u Antoniego Macierewicza taka nienawiść do służb? – spytał podczas sejmowej debaty nad powołaniem komisji śledczej w sprawie nieprawidłowości przy likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. – Zrozumiałbym to tylko wtedy, gdyby jedna z najbliższych jego sercu osób była bliskim współpracownikiem – powiedział Dębski.
– Ta sugestia to działanie w stylu WSI – odpowiada Antoni Macierewicz w rozmowie z reporterem naTemat Mariuszem Gierszewskim. – Jeżeli któremukolwiek z członków mojej rodziny zostanie postawiony zarzut, to się do niego ustosunkuję. Na razie mamy do czynienia z takim pomówieniem – dodaje wiceprezes PiS.
– Gdy wszedłem do MSW w 1991 roku, to sprawdziłem w kartotekach, czy ktoś nie był związany ze służbą bezpieczeństwa. Moja rodzina nie jest wielka, to 120 osób w Polsce i 15 osób poza krajem. Żadna z tych osób nie współpracowała z SB – zapewnia Macierewicz w rozmowie z naTemat. – Jeżeli chodzi o moją niechęć do służb, to pan poseł Dębski ma niewielkie zdolności psychologicznej oceny ludzi. Stworzyłem przecież służbę kontrwywiadu wojskowego, która uratowała w Afganistanie wielu żołnierzy – mówi Antoni Macierewicz.
Posłowie Twojego Ruchu przed wystąpieniem swojego kolegi mówili, że Dębski zasugeruje agenturalność żony Macierewicza. Reporter naTemat Mariusz Gierszewski jako pierwszy poinformował, że takie pytanie padnie. Artur Dębski, który niemal do początku kadencji wojuje z Antonim Macierewiczem opierał się na publikacji tygodnika „NIE”.
Założone przez Jerzego Urbana kilka lat temu napisało, że Hanna Natora-Macierewicz w 1973 roku nawiązała współpracę z III wydziałem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Jej mąż był już wtedy mocno zaangażowany w działalność opozycyjną, dwa lata wcześniej usunięto go z Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracował.
Podobne podejrzenia są wysuwane także wobec materiałów opisywanych przez „NIE”. Tygodnik twierdzi, że Hanna Macierewicz nie dostawała pieniędzy i niczego nie podpisała, to jednak została zarejestrowana. Jak wiarygodne są te rewelacje - nie będzie teraz miało znaczenia. Przeciwnicy byłego likwidatora WSI i tak się na nie rzucą biorąc odwet za jego swobodne rzucanie agenturalnych oskarżeń.
Bo Macierewicz nieraz oskarżał swoich przeciwników politycznych opierając się na równie wątłych przesłankach.
Pani Macierewicz
Dotychczas Hanna Natora-Macierewicz była zupełnie odseparowana od polityki, mało kto wie, jak ona wygląda, a prasa brukowa tylko raz się nią zainteresowała. Antoni Macierewicz w kwietniu 2013 roku zabrał ją ze sobą na wręczenie medalu Przemysła II.
Żona wiceprezesa PiS jest historykiem, specjalizuje się w archiwistyce. Redaguje też książki. Pracowała nad nowym wydaniem książki Jadwigi Kaczyńskiej, matki Lecha i Jarosława. Reedycja „Jan Józef Lipski: monografia bibliograficzna” trafiła do księgarń w 2010 roku. W 2011 roku pracowała też nad książką poświęconą Komitetowi Obrony Robotników, który zakładał jej mąż.
Co ciekawe, to Hanna Macierewicz trzyma w domu kasę. W ostatnim oświadczeniu majątkowym przy pozycjach dotyczących oszczędności (30 tys. złotych) czy zgromadzonych papierów wartościowych (także 30 tysięcy) widnieje informacja, że to żona dysponuje tymi pieniędzmi.
Politycy starają się trzymać swoje rodziny w cieniu. Tak przez lata działał Antoni Macierewicz. Ale lustracyjna działalność wiceprezesa PiS odłamkiem trafiła właśnie w jego żonę. Teraz to Hanna Macierewicz będzie musiała odpierać ataki, które tak upodobał sobie jej mąż.
Reklama.
prof. Hanna Świda-Ziemba
Zreferowali mi cały przebieg posiedzenia senatu (UW – przyp. naTemat), które skończyło się przed 15 minutami. Tym próbowali mnie zastraszyć. (…) I wtedy przeszli do następnego etapu. Pokazali mi zeznania podpisane nazwiskiem Antoniego Macierewicza. Nie doczekałam się wówczas (po ujawnieniu listy Macierewicza w 1992 r. – przyp. naTemat) żadnej odpowiedzi ze strony Macierewicza. Niemniej do dziś nie wierzę, że ten podpis był prawdziwy. Myślę, że to była esbecka fałszywka, tak jak wiele podobnych dokumentów służb PRL.Czytaj więcej