
Zreferowali mi cały przebieg posiedzenia senatu (UW – przyp. naTemat), które skończyło się przed 15 minutami. Tym próbowali mnie zastraszyć. (…) I wtedy przeszli do następnego etapu. Pokazali mi zeznania podpisane nazwiskiem Antoniego Macierewicza. Nie doczekałam się wówczas (po ujawnieniu listy Macierewicza w 1992 r. – przyp. naTemat) żadnej odpowiedzi ze strony Macierewicza. Niemniej do dziś nie wierzę, że ten podpis był prawdziwy. Myślę, że to była esbecka fałszywka, tak jak wiele podobnych dokumentów służb PRL. Czytaj więcej
Dotychczas Hanna Natora-Macierewicz była zupełnie odseparowana od polityki, mało kto wie, jak ona wygląda, a prasa brukowa tylko raz się nią zainteresowała. Antoni Macierewicz w kwietniu 2013 roku zabrał ją ze sobą na wręczenie medalu Przemysła II.