http://stopmasturbationnow.org/

Krąży po internecie od jakiegoś czasu i za nim legenda, że to produkt prawdziwy i dostępny poprzez stronę stopmasturbationnow.org. Nabraliście się przez chwilę? Ja na początku byłam przekonana, że to żart, później zaczęłam mieć wątpliwości. Na stronie pojawiają się porady rodzicielskie, świadectwa osób, które porzuciły ten „grzeszny proceder”, a także doniesienie o piorunie, który ponoć uderzył w masturbującą się przed domem dziewczynę.

REKLAMA
Artykuł mówi, że piorun uszkodził jedynie te części jej ciała, które były „zbrukane” jej intymną wilgocią. Co na to komentatorzy? Zazdroszczą piorunującego orgazmu nie z tej ziemi. Antymasturbacyjnego krzyża krępującego ciekawskie rączki nie da się kupić nigdzie online, a profil organizacji na facebooku jest pełen tak zwanego lolcontentu. Wniosek z tego prosty, strona stopmasturbationnow.org to żart. Uf!
Żart ten jednak nie wziął się znikąd. Krótkie wyszukiwanie i trafiłam na polski portal katolicki Adonai, gdzie można znaleźć podobne materiały zachęcające do życia w czystości. To tylko pierwszy z obecnych w polskim internecie przykładów tego typu.
Świadomi i wykształceni - ciągle nie potrafimy rozmawiać o seksie
Pamiętam, że dorastając słyszałam jakieś zamglone przekazy o tym, że dotykanie się „tam na dole” jest niehigieniczne, niezdrowe, grzeszne i nie przystoi dziewczynce. Na szczęście nigdy nie obchodziło mnie za bardzo co komu przystoi i ciekawość zawsze brała górę. W moim obecnym środowisku masturbacja to temat bardzo dobrze oswojony. Okazuje się jednak, że miałam farta i żyję w bezpruderyjnej bańce. Moje koleżanki z bardziej tradycyjnych rodzin miały prawdziwe kontrole rodzicielskie. „Ręce na kołdrze” trzymali też koledzy. Do szkoły chodziłam w podwarszawskim Milanówku, czyli nie na jakiejś zabitej dechami prowincji. Tę historię opowiedziała mi moja przyjaciółka z dzieciństwa.

Moja młodsza siostra przyniosła kiedyś do domu angielski Cosmopolitan i w konspiracji poprosiła, żebym pomogła jej przetłumaczyć co tam jest napisane. Czytałyśmy to ze słownikiem, a rodzice byli zadowoleni, że uczymy się angielskiego. Pamiętam, że w rzeczywistości studiowałyśmy artykuł o łechtacze, a potem następny o fellatio (z początkowym przerażeniem). Kiedy pisemko znalazł nasz konserwatywny (i również anglojęzyczny) tata, natychmiast poleciało do kominka, a my wieczorami miałyśmy inspekcje. Zaglądał po zgaszeniu świateł i kazał pokazywać ręce. Nigdy nie wytłumaczył nam dlaczego mamy je pokazywać i niby czemu nam nie wolno trzymać ich pod kołdrą. Wstydził się. Wydawało mi się to głupie i z niczym niezwiązane. Zrozumiałam dopiero jak dorosłam.

Teoretycznie jesteśmy coraz bardziej świadomi, wykształceni. Wciąż jednak nie potrafimy w ogóle rozmawiać o seksie. Projekt wprowadzenia obowiązkowych lekcji przedmiotu o (żenująco głupiej) nazwie „przygotowanie do życia w rodzinie” wzbudza kontrowersje. Moi znajomi rodzice żartują, że skoro ich siedmiolatek ma uczyć się o masturbacji, to oni wolą wysłać go do szkoły katolickiej, chociaż nie są wierzący. Siedem lat, osiem lat. To bardzo mało prawda? Być może za mało na merytoryczną rozmowę o tym, co znajduje się w majtkach i do czego służy dorosłym?
logo
Zrzut ze strony stomasturbationnow.org http://stopmasturbationnow.org/
Nasze dzieci są za małe na merytoryczną edukację seksualną. Chyba, że przeprowadzoną przez księży i katechetki.
Ośmioletnie dzieci wysyłane do pierwszej komunii, w swoich małych białych książeczkach będą miały pytanie o nieczyste myśli i czyny. Mają przed spowiedzią zastanowić się nad swoimi grzechami. Czy kradły? Kłamały? A być może myślały o seksie? Na pewno myślały, tylko raczej z ciekawości, a nie pożądania. Czy więc ich myśli będą nieczyste? Co to w ogóle znaczy?
Moja katechetka przeprowadziła o tym lekcję religii. Wytłumaczyła nam dobrze co to są grzeszne myśli. Grzeszne było pragnienie dotyku, ciekawość ciała, marzenie o namiętnych pocałunkach i pięknych ciałach, grzeszne jest uczucie podniecenia. Już wtedy, co pewnie zawdzięczam moim niezbyt pruderyjnym rodzicom, wiedziałam, że pani katechetka nie wie o czym mówi. Co nieczystego może być w czułym dotyku? I dlaczego ośmioletnie dzieci są gotowe na straszenie seksem i piekłem, ale nie są gotowe na merytoryczną rozmowę o fizyczności i seksualności? Co może wyrządzić więcej złego?
Ta lekcja nie zrobiła na mnie wrażenia, ale tylko dlatego, że wiedziałam, że wiem lepiej. Strach jest jednak dość łatwo siać, szczególnie kiedy operuje się abstrakcyjnym pojęciem boskiej, nadnaturalnej i niewyobrażalnej kary, która czeka na wszystkich niewiernych. Psychoterapeuci mogą być teraz „wdzięczni” takim katechetkom, za zablokowanych, niepogodzonych ze swoimi ciałami i zawstydzonych seksualnością pacjentów.
logo
Zrzut ze strony stopmasturbationnow.org http://stopmasturbationnow.org/
Owoc zakazany smakuje lepiej
Czy budowanie atmosfery strachu i „owocu zakazanego” wokół seksu i seksualności nie rodzi przypadkiem niepotrzebnych blokad, a także w efekcie (odwrotnym od zamierzonego) seksualnej nadpobudliwości i chorób na tym tle? Pamiętacie młodocianą fascynację alkoholem i używkami?Najwięcej z naszego nastoletniego grona pili ci, w którzy w domach alkoholu nie mogli nawet spróbować. Kieliszki były zarezerwowane dla uprzywilejowanych dorosłych, otoczone atmosferą zakazanej przyjemności. Analogicznie – jak ma się życie seksualne osób z pruderyjnych rodzin?
Zamiast kazać dzieciakom trzymać ręce na kołdrze, kupować antymasturbacyjne krzyże i obwąchiwać ciekawskie paluszki, pogadajcie z nimi na luzie, bez oceniania. Nie potraficie? Kupcie im odpowiednie książki. Najlepiej te do których zniechęcają publicyści portalu Fronda.