
Krąży po internecie od jakiegoś czasu i za nim legenda, że to produkt prawdziwy i dostępny poprzez stronę stopmasturbationnow.org. Nabraliście się przez chwilę? Ja na początku byłam przekonana, że to żart, później zaczęłam mieć wątpliwości. Na stronie pojawiają się porady rodzicielskie, świadectwa osób, które porzuciły ten „grzeszny proceder”, a także doniesienie o piorunie, który ponoć uderzył w masturbującą się przed domem dziewczynę.
Pamiętam, że dorastając słyszałam jakieś zamglone przekazy o tym, że dotykanie się „tam na dole” jest niehigieniczne, niezdrowe, grzeszne i nie przystoi dziewczynce. Na szczęście nigdy nie obchodziło mnie za bardzo co komu przystoi i ciekawość zawsze brała górę. W moim obecnym środowisku masturbacja to temat bardzo dobrze oswojony. Okazuje się jednak, że miałam farta i żyję w bezpruderyjnej bańce. Moje koleżanki z bardziej tradycyjnych rodzin miały prawdziwe kontrole rodzicielskie. „Ręce na kołdrze” trzymali też koledzy. Do szkoły chodziłam w podwarszawskim Milanówku, czyli nie na jakiejś zabitej dechami prowincji. Tę historię opowiedziała mi moja przyjaciółka z dzieciństwa.
Moja młodsza siostra przyniosła kiedyś do domu angielski Cosmopolitan i w konspiracji poprosiła, żebym pomogła jej przetłumaczyć co tam jest napisane. Czytałyśmy to ze słownikiem, a rodzice byli zadowoleni, że uczymy się angielskiego. Pamiętam, że w rzeczywistości studiowałyśmy artykuł o łechtacze, a potem następny o fellatio (z początkowym przerażeniem). Kiedy pisemko znalazł nasz konserwatywny (i również anglojęzyczny) tata, natychmiast poleciało do kominka, a my wieczorami miałyśmy inspekcje. Zaglądał po zgaszeniu świateł i kazał pokazywać ręce. Nigdy nie wytłumaczył nam dlaczego mamy je pokazywać i niby czemu nam nie wolno trzymać ich pod kołdrą. Wstydził się. Wydawało mi się to głupie i z niczym niezwiązane. Zrozumiałam dopiero jak dorosłam.
Ośmioletnie dzieci wysyłane do pierwszej komunii, w swoich małych białych książeczkach będą miały pytanie o nieczyste myśli i czyny. Mają przed spowiedzią zastanowić się nad swoimi grzechami. Czy kradły? Kłamały? A być może myślały o seksie? Na pewno myślały, tylko raczej z ciekawości, a nie pożądania. Czy więc ich myśli będą nieczyste? Co to w ogóle znaczy?
Czy budowanie atmosfery strachu i „owocu zakazanego” wokół seksu i seksualności nie rodzi przypadkiem niepotrzebnych blokad, a także w efekcie (odwrotnym od zamierzonego) seksualnej nadpobudliwości i chorób na tym tle? Pamiętacie młodocianą fascynację alkoholem i używkami?Najwięcej z naszego nastoletniego grona pili ci, w którzy w domach alkoholu nie mogli nawet spróbować. Kieliszki były zarezerwowane dla uprzywilejowanych dorosłych, otoczone atmosferą zakazanej przyjemności. Analogicznie – jak ma się życie seksualne osób z pruderyjnych rodzin?
