
Dotychczas światło dzienne ujrzały tylko nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele oraz Amber Room. Ale polityków i biznesmenów miano podsłuchiwać także w innych lokalach. W pięciu lokalizacjach podsłuchano w sumie nawet sto osób.
REKLAMA
Prokuratura i ABW dotychczas zatrzymały w sprawie nagrań tylko cztery osoby Łukasza N. z restauracji Sowa i Przyjaciele, Konrada L. z Amber Room, biznesmena Marka Falentę i jego szwagra Krzysztofa R. części z nich już cofnięto środki zapobiegawcze (m.in. milionowe poręczenie Falenty), ale sąd stwierdził, że prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych im przestępstw jest duże – opisuje „Gazeta Wyborcza”.
Nie oznacza to jednak szybkiego zakończenia śledztwa – samo przesłuchanie taśm ma zająć od 9 do 11 miesięcy. Pisaliśmy o tym w naTemat w zeszłym tygodniu. Poza tym ABW chce przesłuchać każdego bohatera nagrań, choć nie wszyscy będą chcieli statusu pokrzywdzonego w śledztwie. Prokuratorzy badają też akcję w redakcji „Wprost”. Sprawdzają, dlaczego policja wpuściła tam osoby postronne i czy dziennikarze i politycy, którzy ruszyli z odsieczą złamali prawo, blokując pracę prokuratorów.
Zgodnie z przewidywaniami zwykłą insynuacją okazały się rewelacje jednego z tabloidów. Donosił on, że w saloniku VIP była też kamera, która nagrała polityków uprawiających seks. – Pytałam o to prowadzącą śledztwo prokurator. Uśmiała się, powiedziała, że to bzdura – wyjaśniła Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
