Gniew jest nieoswojony. Jest naturalny, ale boimy się go, nie wiemy co z nim zrobić. Jak zapanować nad ekspresją, sprawić, żeby była konstruktywna, a nie agresywna? Nikt nas tego za dzieciaka nie nauczył, prawda? W końcu kiedy byliśmy źli, to znaczyło, że zachowujemy się niegrzecznie, nieodpowiednio i zbyt głośno. Ja postuluję za odrzuceniem grzeczności na rzecz autentyczności. To zdrowsze i zupełnie możliwe.
Tłumienie emocji nam nie służy.
Jako dzieci zostaliśmy nauczeni raczej tłumić gniew i smutek. Rodzice byli z nas dumni, kiedy byliśmy dzielni u dentysty i raczej nie cieszyli się zbytnio, kiedy krzyczeliśmy tupiąc nogami. Dokładnie dlaczego wytłumaczyłam już, zdaje się, przy okazji tekstu o płaczu. Ekspresji gniewu i smutku musimy się więc uczyć już jako dorośli. Należy to zrobić choćby z pobudek zdrowotnych, bo jeśli jeszcze ktoś nie wie – zagłuszanie emocji prowadzi także do problemów z przeróżnymi blokadami w ciele, które gromadzą się z czasem w narządach i mięśniach.
Gniew bywa objawem strachu
Co z tymi, którzy nie mają problemu z tłumieniem gniewu i wysiadają z samochodu, żeby spuścić łomot kierowcy, który zachował się na drodze chamsko i nieostrożnie? Z tymi, którzy krzyczą na swoje dzieci, kiedy te zaczynają płakać?
Tutaj wyrażony jest gniew, ale wciąż dochodzi do blokady. Najczęściej bowiem, to nie to odczuwają ci ludzie. Łatwo jest się tak naprawdę pomylić. Strach. To czuje matka, która krzyczy na dziecko, które spadło z roweru. To czuje mężczyzna, który wysiada z samochodu i wygraża człowiekowi, którzy przez swoją nieuwagę zagroził jego bezpieczeństwu.
Zwykle, w takiej sytuacji mamy do wyboru kilka reakcji. Spontanicznie odpowiadając możemy niechcący kogoś zaatakować i doprowadzić do eskalacji gniewu i konfliktu. Mamy bowiem w głowach już utarte ścieżki i szablony zachowań, z których trochę automatycznie korzystamy. Niestety, jeżeli będziemy sobie na to pozwalać, to w wielu sytuacjach możemy sprawić, że dziecko, które właśnie stłukło sobie kolano poczuje się jeszcze bardziej przestraszone i opuszczone. Dlatego trzeba zawsze dać sobie trochę czasu na zdrową reakcję i wypracować nowy szablon, z którego będziemy mogli wkrótce korzystać, również trochę automatycznie.
W jaki sposób reagować na strach?
W pierwszej kolejności należy sobie na niego pozwolić. Nauczyć się, że gniew nie jest w stanie go zagłuszyć. Zachować się jak najbardziej szczerze w stosunku do siebie. Przykładowo – jeżeli przestraszyła cię jakaś sytuacja na drodze, zatrzymaj się. Zjedź na pobocze i daj sobie dojść do siebie. To, że miałeś ochotę zaatakować drugiego kierowcę znaczy, że zadziałał twój instynkt obronny, że przeszedłeś do czynnej obrony – czyli ataku. Czemu zacząłeś się bronić? Najprawdopodobniej dlatego, że poczułeś się zagrożony. To tak naprawdę dość oczywiste, często jednak w ogóle nie zastanawiamy się nad własnymi reakcjami i zachowaniami.
Noszenie urazy to także rodzaj gniewu
Zdarza się czasem, że jesteśmy naprawdę, głęboko na kogoś zagniewani. Czujemy się zranieni, obrażamy się. Nie chce nam się patrzeć na tego człowieka, rozmawiać z nim. Czujemy wręcz obrzydzenie, bo tak wyraźnie pokazał nam, że nas nie szanuje. Obwiniamy go za swoje złe samopoczucie, odrzucamy go i jesteśmy po prostu wkurzeni. Możemy mając w sobie ten gniew codziennie funkcjonować, aż do momentu w którym nie wydarzy się okazja, kiedy ów gniew mógłby wyleźć na wierzch. To nazywa się noszeniem urazy i obija się na jakości naszego codziennego życia i związków. Ten gniew można jednak wyrazić, rozpracować i uleczyć – jak każdy inny jego rodzaj.
Kiedy więc znów wrócimy do domu wkurzeni, zamiast włączać ulubiony serial i odwracać uwagę od negatywnych emocji (co jest tak często polecane) zostańmy z nimi. To nieprzyjemne, i nie do tego zostaliśmy przyzwyczajeni. Jest to jednak proces leczniczy, więc jak zwykle przy okazji leczenia bywa – przez jakiś czas będziemy odczuwali dyskomfort.
Należy teraz spróbować ten gniew wyrazić. Najlepiej więc znaleźć zupełnie bezpieczne miejsce, w którym nikt nie będzie nam przeszkadzał i tam zwerbalizować lub wypisać nasze uczucia.
Faza 1 – „shitstorm”
Tutaj pozwalamy sobie na wszystko. Możemy przeklinać, obrażać, pomstować i złorzeczyć. Gniew wyrażamy słowami, głośno (do ściany) lub na papierze. Zwykle, już po kilku zdaniach zamienia się w smutek.
Przykład: jestem wkurzona na swojego męża, ponieważ na naszej rocznicowej randce nie poświęcał mi tyle uwagi ile bym chciała, zamiast czule rozmawiać sprawdzał mejle przy stole w restauracji i widziałam jak oglądał się za kelnerką z wielkim dekoltem. W zeszycie piszę więc: jesteś nieczułym dupkiem i żałuję, że poświęciłam ci najlepsze lata mojego życia (tak! Właśnie ten, nieracjonalny kaliber!), nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie i nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego, okazałeś się być taki sam jak wszyscy! (itd.)
Faza 2 – smutek, ból i zawód.
Orientujemy się, że po wyrażeniu gniewnych emocji, opadła pewnego rodzaju tarcza i teraz zamiast tylko gniewu odczuwamy smutek i ból. Te emocje także należy wyrazić werbalnie, lub wypisać.
Przykład: przez cały nasz wspólny wieczór krzywdziłeś mnie swoim zachowaniem, nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego ile potrafisz mi zadać bólu, jestem zawiedziona, że wierzyłam w ciebie i nasz związek, czuję się teraz brzydka, niekochana i niewartościowa (itd.)
Faza 3 – brak poczucia bezpieczeństwa, odzywają się głębokie rany i nieprzyjemne wspomnienia (najczęściej z dzieciństwa).
To z nimi najczęściej jest związany nasz strach i obawy. To zwykle w tym momencie następuje największe otwarcie i fizyczna reakcja na przeżywane emocje. Jeżeli więc zrobimy to dobrze, to w tym momencie powinniśmy się popłakać.
Przykład: Boję się, że któregoś dnia okaże się, że odszedłeś do innej, ładniejszej kobiety. Przypomina mi to wszystkie moje poprzednie związki, przypomina mi to o rozwodzie moich rodziców. Nie chcę znów przeżywać tego, co czułam kiedy tata zostawił naszą rodzinę.
Faza 4 – zrozumienie, empatia, odpowiedzialność, żal
Kiedy dojdzie do wyładowania emocjonalnego i uda nam się po prostu popłakać, zwykle, po dość krótkim czasie, całkiem naturalnie przychodzi zrozumienie. Mamy potrzebę pojednania.
Przykład: Rozumiem, jak ciężko jest czasami oderwać się od pracy, chciałabym żebyś mógł czuć się bezpiecznie w związku ze mną, nie był obarczony też moimi emocjami. Chciałabym bardziej beztrosko spędzać z tobą czas, ale wychodzimy zbyt rzadko, co sprawia, że za każdym razem oczekuję więcej, jakbyś miał dać mi zadośćuczynienie.
Faza 5 – miłość, rozwiązania, życzenia i poczucie pojednania Przykład: Naprawdę cię kocham. Chciałabym spędzać więcej czasu budując bliskość i intymność, chciałabym móc się z tego cieszyć i mieć do ciebie większy dostęp. Dlatego myślę, że dobrym pomysłem byłoby gdybyśmy czasem spróbowali się złapać na lunch, w końcu pracujemy niedaleko siebie. Myślę, że czułabym się bezpieczniej w naszym małżeństwie, gdybym mogła czasem przytulić cię także w ciągu dnia.
Przykład który podałam był dla mnie łatwy, bo jestem kobietą i mogę bez problemu wcielić się w niego i zrozumieć co czuje wkurzona żona. Myślę jednak, że może on posłużyć także wkurzonym mężom, ojcom, matkom i dzieciom. Pokazuje cały proces transformowania i leczenia gniewu. W sytuacjach takich jak przykładowa, oczyszczanie nie powinno trwać więcej niż 20-30 minut.
Jeżeli jednak będziemy próbować dokopać się do gniewu, który nosimy od 20 lat, to owszem, może zająć trochę więcej czasu i tutaj myślę, że niegłupim pomysłem będzie kilka sesji psychoterapeutycznych. Jeśli jednak jesteście zwolennikami DIY (tak jak ja) to równie dobrze możecie po prostu rozciągnąć w czasie podane przeze mnie fazy.
Chodzi o to, żeby naprawdę wyrzucić z siebie wszystko, cały żal i wrócić do nieprzyjemnych wspomnień z dzieciństwa – to pomaga ten gniew wykorzenić. Jesteśmy w naturalny sposób empatyczni i wybaczający, a gniew transformuje się automatycznie, w ekspresji. Nie musimy się więc zmuszać do wybaczenia, do szukania rozwiązań. To przyjdzie samo.