Młodzi, pracujący. Starzy, niedołężni. W życiu każdego dziecka nadchodzi moment, w którym trzeba odpowiedzieć na pytanie, co zrobić ze starzejącym się, często schorowanym rodzicem. Jak pogodzić obowiązek opieki z własnymi sprawami? Czy oddanie rodzica do domu starości to wygodnictwo i egoizm? A może zbyt wielkim wyrzeczeniem jest poświęcanie własnej rodziny i kariery? Wielki dylemat. Jakkolwiek zrobisz, wyrzutów sumienia nie unikniesz.
- Powłóczy lewą nogą, odlewa się do wanny, bełkoce na każdy temat tak samo - mówi "Newsweekowi" o swoim ojcu Wojciech Staszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej. Właśnie wydał książkę, będącą zapisem refleksji o opiece nad "śmierdzącym starością i PRL-em" staruszku, w którym z trudem dostrzega swojego tatę. Staszewski wybrał bardziej skomplikowany wariant. Zdecydował. że samodzielnie zaopiekuje się schorowanym rodzicem. W kluczowym momencie stanął przed identycznym dylematem, z jakim każdego dnia zmagają się 30, 40-letnie dzieci starzejących się rodziców. Samemu podjąć się opieki czy powierzyć ją komu innemu?
Tradycja wielopokoleniowej rodziny, w której pod jednym dachem wspólnie żyją rodzice, dzieci i wnuki, uczy, że opieka nad starszymi jest niekwestionowanym obowiązkiem młodszych. Podobne przesłanie płynie z przykazania "czcij ojca swego i matkę swoją". Problem w tym, że dziś pojęcie "opieki" ma różne znaczenia. Dla jednych, przywiązanych do tradycyjnych wartości, opieka to zajmowania się rodzicami na co dzień, fizyczna obecność 24 godziny na dobę. Dla innych to zapewnienie spokojnej i bezpiecznej starości, ale niekoniecznie u swojego boku.
Moralny dylemat
Coraz częściej zdarza się jednak tak, że zapracowane dzieci nie są w stanie samodzielnie zaopiekować się starymi rodzicami. Pracują, mają swoje rodziny i swoje obowiązki, a rodzic - najczęściej niedołężny i chory - potrzebuje stałej uwagi. - Wydłuża się wiek emerytalny, ludzie muszą dłużej pracować i dziś nie ma szans, by jedna osoba poszła do pracy, a druga została w domu przy rodzicu - mówi Monika Filip, kierowniczka Domu Seniora w Rumii. Tym bardziej, jeśli jest się jedynakiem bądź jedynaczką i nie ma wsparcia w rodzeństwie. W takiej sytuacji jedyną alternatywą jest oddanie rodzica do domu opieki.
Nad słusznością takiego rozwiązania trwa olbrzymia społeczna dyskusja. "Oddawanie ludzi, kiedy stają się uciążliwi, kłopotliwi, ludzi, którzy poświęcali nam swoje życie, jest dla mnie draństwem" - to jeden z głosów w dyskusji na forum internetowym. Bardzo charakterystyczny. Podkreśla bowiem, że spora część osób, które muszą decydować o przyszłości swoich staruszków, uznaje wariant z domem starości za przejaw braku szacunku wobec rodziców. Rodzaj moralnej niegodziwości.
- Takie podejście ma miejsce głównie w społecznościach wiejskich. W miastach mamy do czynienia z coraz mniejszą odpowiedzialnością za innych. I to nie wynika z upadku moralnego, ale stąd, że są system zabezpieczeń w postaci rent i emerytur, a dziecko nie czuje się tak zobowiązane, by opiekować się rodzicem do końca życia - tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Kazimierz Krzysztofek, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
11 proc. - tyle wyniósł odsetek osób, które w badaniu CBOS z 2008 roku uznały oddanie seniora do domu opieki za usprawiedliwione.
Społeczną niechęć wobec domów opieki potwierdzają wyniki badania CBOS z 2008 roku. Tylko 11 proc. ankietowanych za usprawiedliwione uznało oddanie któregoś z rodziców do domu spokojnej starości. Ponad 50 proc. badanych zdecydowanie potępiło takie zachowanie i umieściło je obok największych problemów rodziny obok bicia dzieci i romansów.
Dom zły
Dylemat nad przyszłością starych rodziców nie jest jednak wyłącznie moralny. To także troska o to, w jakich warunkach będzie przebywał nasz senior. Niestety w społecznej świadomości domy opieki wciąż jawią się jako swego rodzaju "umieralnie", gdzie w marnych warunkach dogasają staruszkowie. - Dlatego unika się określenia domy starców, bo to jest odbierane negatywnie, stygmatyzowane. Łatwiej oddać kogoś do domu spokojnej starości albo do domu seniora - zaznacza Krzysztofek.
Zatroskanym dzieciom decyzji nie ułatwiają pojawiające się co jakiś czas doniesienia o tragicznym losie starszych ludzi w poszczególnych domach opieki. Kilka lat temu głośno było o przypadku ośrodka w Białej Wielkiej koło Lelowa, gdzie pensjonariusze byli okradani, głodzeni, poniżani i bici kijami. Podobne, choć mniej drastyczne relacje, łatwo znaleźć w sieci.
O jednym z domów opieki w województwie warmińsko-mazurskim pisze wnuczka pensjonariuszki. "Na początku było ok, ale potem okazało się, że jedzenie jest nieświeże i ciężko tam doprosić się o pomoc opiekunek. Żeby otrzymać sprzęt medyczny np. laskę czy wózek inwalidzki trzeba zrobić awanturę i dużo zapłacić. (…) Każdy kto chce dowiedzieć bliską osobę jest traktowany jak intruz. (…) Nie ma tam rehabilitacji, ani nie przyjeżdża tam żaden lekarz. Nikt nie troszczył się o to, by moja babcia nie dostała odleżyn, a kiedy już próbowano postawić ją na nogi robiono to tak nieudolnie, że babcia dwa razy upadła i trafiła do szpitala ze złamaną nogą".
W gąszczu takich informacji rzadko przebijają się pozytywne opinie. - Oczywiście, zdarzają się przypadki, kiedy dzwonię do nas rodziny i mówią, że nie są zadowoleni z usług innego domu opieki. Prawda jest jednak taka, że powstaje coraz więcej domów z coraz bardziej profesjonalną opieką - mówi Monika Filip. Zwraca też uwagę na inny problem. Rodziny często wyobrażają sobie, że dom opieki będzie jak wyjęty żywcem z amerykańskiej rzeczywistości (willa z ogrodem i basenem).
Wyrzuty sumienia
Niezależnie od tego, jaki wariant wybiorą dzieci, sami zaopiekują się staruszkami czy opiekę przekażą innym, zawsze pozostaną wątpliwości. - Dosłownie każdy, kto oddaje seniorów do naszego ośrodka tłumaczy się, że po prostu musi. Wszyscy mają wyrzuty sumienia. Mówią, że nie dadzą rady, muszą pracować i szukają miejsca, gdzie będzie profesjonalna opieka - stwierdza Monika Filip. Poświęcenie kariery, a czasem własnej rodziny, dla opieki nad rodzicem także nie przynosi pełnej satysfakcji. Pojawia się złość, frustracja, czasem wręcz agresja.
Nie ma więc prostej odpowiedzi na pytanie, który wariant jest lepszy. Bardzo dużo zależy od tego, w jakim stanie jest senior. Jeśli to niedołężny staruszek, ale względnie zdrowy i samodzielny, opieka codzienna polega jedynie na podwiezieniu do lekarza, gotowaniu czy praniu. Jednak jeśli mamy do czynienia z osobą chorą np. na Alzheimera, to wymaga ona stałej opieki i nadzoru.
W gorącej internetowej debacie o słuszności oddawania starszych do domów opieki jeden z dyskutantów napisał, że zawsze można zatrudnić opiekunkę na 8-10 godzin i pogodzić opiekę z własnym życiem. W odpowiedzi przeczytał: "Widać, że kompletnie nie masz pojęcia o pielęgnacji staruszka z alzheimerem czy czymś podobnym. Moja babcia przestała jeść i pić. Pojawiły się śmierdzące i gnijące odleżyny. Jak poradzić sobie samemu bez domu opieki?".
"Wydłuża się wiek emerytalny, ludzie muszą dłużej pracować i dziś nie ma szans, by jedna osoba poszła do pracy, a druga została w domu przy rodzicu"
dr Kazimierz Krzysztofek
"Unika się określenia domy starców, bo to jest odbierane negatywnie, stygmatyzowane. Łatwiej oddać kogoś do domu spokojnej starości albo do domu seniora"