Dom kultury, zakurzona sala kinowa i ekran z prześcieradła. Dyskusyjne Kluby Filmowe wydają się być reliktem przeszłości, wspomnieniem PRL-u. Niesłusznie. Ludzie chcą dzisiaj dyskutować o kulturze, tyle że z przyjaciółmi i w warunkach domowych.
Na stronie Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych poznać można warunki, które trzeba spełnić, by otworzyć swój oficjalny klub. Potrzebna jest: "dobra wola, zapał, sporo wolnego czasu i trochę wiedzy, osobowość prawna i sala projekcyjna". Ważna jest też ideologia. "Program filmowy powinien być dobierany tak, aby służył idei DKF, filmy powinny pobudzać do myślenia i polemiki, wzbogacać wiedzę o świecie i życiu, dawać świadectwo prawdzie. Pokazy najlepiej ujmować w cykle pomyślane tak, aby służyły ożywieniu dyskusji w DKF-ie. Mogą one być poświęcone historii filmu, kierunkom i szkołom, problemom estetycznym, wybitnym indywidualnościom, zjawiskom społecznym, politycznym itp."
Ale przecież salon także może być dobrym miejscem do projekcji filmów. A spotkania filmowe nie muszą być przeintelektualizowane i przybierać formę sztywnego panelu dyskusyjnego. Wszystko zależy od tego, jaki film wybierzemy, oraz jakich ludzi zaprosimy. Wiadomo, że najlepiej będziemy czuć się wśród znajomych. – Wcześniej chodziłam na DKF-y w domu kultury w moim mieście. Ale tak naprawdę kusiła mnie tylko niższa cena biletów. Nie miałam ochoty na dyskusję z obcymi. W końcu postanowiłam, że zamiast chodzić do dusznej, kinowej sali, razem z koleżankami będziemy spotykać się w domach i oglądać filmy na wygodnych sofach – mówi Beata z Tomaszowa Lubelskiego, która decyzję o założeniu własnej grupy dyskusyjnej podjęła już 5 lat temu.
Jak widać, choć większość dostrzega w DKF-ach jedynie relikt PRL-u, sama idea nie umiera. Coraz więcej ludzi decyduje się na imprezy o takim charakterze. Dobrze dobrany pakiet zapewni więcej zabawy niż niejedna impreza mocno zakrapiana alkoholem.
Domowe grupy dyskusyjne najczęściej przybierają cykliczny charakter. – Ja ze swoimi znajomymi spotykałam się regularnie, co tydzień - mówi Agata, "założycielka" domowego DKF-u "Złoty Rancik".
Czasem członkom wystarczą spotkania raz w miesiącu. Wtedy dobrze jest połączyć kolejno wyświetlane filmy wspólnym motywem. Może to być osoba reżysera, aktor, czy główny wątek.
– Ciekawą ofertę filmową prezentuje kino czeskie, niejednokrotnie mieszające śmiech ze smutkiem, komedię z dramatem. Polecam "Seks w Brnie", "Butelki zwrotne", "Jedna ręka nie klaszcze". W naszym klubie dyskusyjnym czeskie produkcje świetnie się sprawdzały – poleca Beata.
– Staraliśmy się urządzać głosowania, dokonując wyboru spośród filmów na płytach i dyskach zewnętrznych, które przynieśliśmy na spotkanie, czasem filmy wybieraliśmy w drodze dyskusji. Zdarzało się, że debata nad tym, jaki film wybrać, zajmowała nam cały wieczór – mówi o swojej metodzie Julia, która należy do "Złotego Rancika".
Kiedy mamy już odpowiedni repertuar, musimy zadbać o sprawy techniczne. Nie można zorganizować dobrej imprezy filmowej bez zapewnienia oglądającym komfortowych warunków odbioru. Jeżeli nie dysponujemy własnym kinem domowym, możemy zaopatrzyć się w rzutnik - multimedialny projektor, który podłączymy do laptopa. Można poradzić sobie i bez ekranu. Często wystarczy ściana, czy zasłona.
Warto zadbać też o kręgosłupy uczestników domowych DKF-ów. Trzeba przygotować leżanki, czy chociażby poduszki.
Dlaczego ludzie w dzisiejszych czasach wciąż mają potrzebę dyskusji na żywo? – Obcowanie z kulturą to ważna sfera. Ludzie są zmęczeni oglądaniem filmów przed telewizorem w samotności – ocenia Agata.
Jest taki kawał, który bawi jedynie psychologów. Spotyka się dwóch psychologów. Jeden mówi do drugiego: Widzę, że u ciebie dobrze. Teraz powiedz mi, co u mnie? Potrzebujemy opinii innych, by wyrobić własne zdanie na dany temat. Nikt z nas nie jest sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem… Najwięcej o sobie dowiadujemy się dzięki temu, co usłyszymy od ludzi – mówi dr Wojciech Kulesza, psycholog społeczny.
Widać to nie tylko w przypadku klubów dyskusyjnych. Dr Kulesza podaje przykład wyborców. – Tuż po głosowaniu dziennikarze atakują nas pytaniami o opinię na temat wyborców. Otrzymanie odpowiedzi w tak krótkim czasie od postawienia krzyżyka na karcie jest niemożliwe. Ludzie muszą skonsultować swoją decyzję z innymi, skonfrontować swoje argumenty z resztą znajomych. – Dyskusje były zawsze dość swobodne, zdarzało nam się debatować zażarcie już nad samym wyborem filmu albo rezygnować z jego oglądania na rzecz omówienia wydarzeń z ostatniego tygodnia. Temat czy nasza ocena filmu były na ogół punktem wyjścia do dyskusji o najróżniejszych, ważnych dla nas sprawach– opowiada Julia.
Taki jest charakter życia społecznego, bo człowiek jest istotą społeczną.Potrzebuje rozmowy, dyskusji, a nawet kłótni. Temat tak naprawdę nie ma znaczenia – To nie muszą być filmy i książki. W dzisiejszych czasach nie ma spraw, o których ludzie nie tworzyliby forum. Znajdzie się grupa dyskusyjna fetyszystów analnych i lotników wojskowych, nawet jeśli w Polsce jest ich kilku – mówi dr Wojciech Kulesza.
I to nieprawda, że internet ogranicza nasze kontakty w realu. – Najnowsze badania dowodzą, że osoba, która przenosi pewną sferę swojego życia do internetu, nie jest odludkiem. To dla niego kolejna płaszczyzna aktywności społecznej, a nie substytut –dodaje Kulesza.
Dla domowych klubów dyskusyjnych nie ma granic. Póki będziemy umieli mówić i rozmawiać, będziemy spierać się ze sobą intelektualnie.