Całe życie wyobrażała sobie, że na emeryturze będzie mieć czas tylko dla siebie: na regularne wizyty u kosmetyczki, w solarium, na zadbanie o sobie, podróże. Nic z tego. Pani Halina Dembowska – choć na emeryturze jest już 18 lat – wciąż ma go niewiele. Chodzi na siłownię pięć razy w tygodniu, odwiedza antykwariaty, szyje i dba o ogród... Tylko z finansami bardziej krucho.
Pani Halina przez lata była dyrektorką szkoły podstawowej. Uczyła i wychowywała. Ale po 30 latach pracy zawodowej poczuła się już naprawdę zmęczona. Dzięki przywilejom, jakie mają nauczyciele, mogła przejść na wcześniejszą emeryturę.
Tyle, że po tych wszystkich intensywnych latach jakoś nie mogła sobie wyobrazić siedzenia w domu. Zaczęła więc nową pracę: w prywatnej podstawówce, ucząc dzieciaki przyrody i geografii. Została w niej 14 lat. Pięć lat temu musiała przyznać – głównie sama przed sobą – że nauczycielka w jej wieku to ewenement. Nikt w tym zawodzie nie pracuje tak długo, a uczniowie lepiej dogadują się z młodszymi wychowawcami. Zrezygnowała, ale to była jej osobista decyzja: nikt jej nie zwalniał ze względu na wiek.
Dzisiaj twierdzi, że nie była dobrze przygotowana do emerytury. Ale jak w ogóle się do niej przygotować? – Gdy jest się młodym, to nikt nie myśli jak życie będzie wyglądać za kilkadziesiąt lat – mówi pani Halina. Ona też się nad tym nie zastanawiała.
Jej emerytura musi wystarczyć, bo nie ma już żadnych „fuch” na boku, dodatków ani innych źródeł zarobku. – Tak krawiec kraje jak mu materii staje – rzuca, kiedy schodzi na temat finansów. Nie może sobie już pozwolić na drogi krem do twarzy. Ale to nie znaczy, że nie chciałaby go używać. Kiedy pracowała, pozwalała sobie na takie przyjemności. Teraz tylko popatrzy, ale nie kupi, bo wie że czekają ją inne wydatki.
Pięć lat temu, kiedy całkiem zrezygnowała z pracy, pojechała na wycieczkę do Hiszpanii. Obserwowała emerytki z Niemiec, które nie musiały liczyć każdego grosza. Pani Halina zrozumiała, że nawet gdyby żyła trzy razy - to i tak jej emerytura nigdy nie osiągnie takiego pułapu. - I właśnie dlatego trzeba zawczasu samemu zadbać o swoje finanse – radzi.
Jej jedyną ekstrawagancją jest karnet na siłownię, który nie należy do tanich. Ale to ją motywuje, żeby sobie nie odpuszczać. Ćwiczy regularnie, przynajmniej pięć razy w tygodniu. Zawsze chciała chodzić na siłownię, ale wcześniej nie starczało jej czasu ani siły. Teraz czuje się dobrze – i choć nie wie jak długo, to woli o tym nie myśleć.
Pani Halina jest z tych, którzy nigdy się nie nudzą. Aż czasami jest zła sama na siebie, bo wcale nie ma wolnego czasu. Ciągle wynajduje sobie nowe zajęcia.
Na emeryturze odkryła na nową pasję - szycie. Firanki uszyła sama, poduchy na wygodnych sofach i obrus w stylu angielskim z falbankami to też jej dzieło. Czasami szyje na zamówienie. To żmudne i czasochłonne zajęcie, ale jej sprawia wielką przyjemność. Zwłaszcza, kiedy wyczarowane przez nią przedmioty ozdobią czyjś dom. Kiedy spotyka się z przyjaciółkami, każda przynosi coś zrobionego własnoręcznie. Potem obdarowują się nawzajem.
Ale pani Halina wcale nie ma zbyt dużo czasu na życie towarzyskie. Ma kilka ,,starych’’ przyjaźni. Pielęgnowanie ich wymaga czasu i pieniędzy - bo zaproszenie kogoś w odwiedziny to wydatek, z którym emeryt musi się liczyć. Na szczęście poznaje sporo nowych koleżanek i potem codziennie do siebie dzwonią. – Spotkanie tylu przemiłych osób to największy plus emerytury – stwierdza.
Często odwiedza targi staroci i antykwariaty. Ma dobry pretekst, bo kolekcjonuje figurki ceramiczne. Rumuńskie, tajlandzkie, angielskie – każda z nich ma swoją historię, a Pani Halina lubi ją znać. Samo poszukiwanie, targowanie się czy rozmowa ze sprzedawcą są równie ekscytujące, co włączenie nowego egzemplarza do kolekcji. Pani Halina długo się zastanawia, zanim jakiś kupi. Wybór jest duży, a ona ma ograniczone finanse. Pisze też wiersze, ale sama dla siebie. Teraz wreszcie ma na to czas i spokojną głowę.
Najwięcej czasu zajmuje jednak działka. Ukochana i wypielęgnowana. Pani Halina nigdy nie sądziła, że utrzymanie jej będzie wymagać tak dużo pracy. Sama pieli, kosi trawę, podlewa rośliny i sama zadbała o całą aranżację. Nawet jej kilkuletni bratanek był zdziwiony, bo „dziewczyny przecież nie koszą”. Działkowicze dobrze ją znają, bo pełni społecznie funkcję skarbnika.
- Gdy jest się już starszą osobą, to w życiu panuje większy luz, ale to nie znaczy, że człowiek przestaje przywiązywać wagę do obowiązków – mówi dzisiaj. Trzeba się bardziej sprężać do działania i nie zawsze jest to proste, bo na starość człowiek powolnieje. Nieważne jaką wybiera dietę, jakie ćwiczenia uprawia - i tak coraz bardziej zwalnia.
Ale z perspektywy tych wszystkich lat na emeryturze, pani Halina wcale nie tęskni do zawodu nauczyciela. Choć miała obawy, że będzie inaczej. Tylko raz poczuła ukłucie tęsknoty. Była akurat w pobliżu szkoły Pijarów na warszawskich Siekierkach, a tam odbywała się msza na zakończenie roku szkolnego. Zrobiło się jej smutno - ale to jedyny moment, w którym żałowała że to już koniec jej ,,przygody ze szkołą’’. Trudno przecież całkiem odciąć się od wspomnień.