Do niedawna niepokorni internauci piali z zachwytu na widok każdego materiału zaprezentowanego przez Mariusza Maxa Kolonkę. W końcu mówił jak jest. Mówił tak długi, aż... pochwalił prezydenta Rosji i od jakiegoś czasu promuje w swoich nagraniac kremlowską wizję świata. To nie spodobało się sporej części jego prawicowych fanów,
Mariusz Max Kolonko żyje dzięki kontrowersji. Pokazywał jak media manipulują, krytykował muzułmanów, oskarżał rząd Tuska. I za każdym razem kiedy tak robił, prawica się nim zachwycała. Bo podobno wreszcie pojawił się w nowych mediach ktoś, kto myśli tak jak oni. Ostatnimi czasy to się jednak mocno zmieniło. Wszystko przez to, że Kolonko mówi „jak jest” identycznym głosem, co chociażby „Russia Today”.
„Mariusz ty dziwny jesteś, co się ostatnio porobiło”, „Czemu przez ostatnie parę miesięcy mam wrażenie, że nie mówi Pan jak jest, a co jest.. w RT..”. To tylko przykładowe wpisy internautów pod kolejnymi filmikami Mariusza Kolonki. Inne są bardziej niecenzuralne i wyzywające prezentera od zdrajców i szpiegów. Aby się przekonać, że niegdyś budzący zachwyt internautów Kolonko jest w odwrocie, wystarczy przeczytać komentarze na Wykopie.
Jednak nie tylko internauci są krytyczni w ocenie „Maxa”. Wydaje się, że odwracają się od niego nawet te prawicowe media, które dotychczas go silnie popierały. Przykładem jest chociażby portal Fronda.pl, który już w maju pisał o tym, że Kolonko (wraz z Korwin-Mikkem, czy Robertem Winnickim z Ruchu Narodowego) są osobami ukąszonymi przez Putina. Natomiast Petros Tovmasyan, członek rady republikańskiego Klubu Jagiellońskiego już otwarcie pytał, czy prezenter nie jest przedstawicielem rosyjskiej agentury.
Tymczasem portal niezależna.pl powiedział wprost, że Kolonko jest prorosyjską tubą, który bierze udział w wojnie dezinformacyjnej na rzecz Rosji. Dziennikarze prawicowego portalu powołują się na wypowiedzi prezentera na temat tego, że Ukraina jest podzielona na część zachodnią prorosyjską (tu jeszcze pomyliły mu się kierunki...) oraz wschodnią antypolską i nacjonalistyczną. To znakomicie wpisuje się w narrację Putina.
Medioznawca Damian Muszyński w rozmowie z naTemat.pl wskazuje na to, co może być przyczyną „prorosyjskiej” orientacji Kolonki. Nasz bloger uważa, że publicysta niekoniecznie musi wierzyć w to co głosi. Po prostu wsadza kij w mrowisko i liczy na to, że wywoła swoimi wypowiedziami zamieszanie.
– W pewnym sensie mu się nie dziwię. Po prostu próbuje być kontrowersyjny – ocenia Muszyński. – On na kontrowersji buduje swoją pozycję, swój wizerunek. Dlatego ponad 10 lat temu pocałował podczas gali Wiktorów rękę Jolanty Kwaśniewskiej. Chciał zwrócić na siebie uwagę. Mam wrażenie, że zawsze celował w tym, by głosić coś sprzecznego z mainstreamem. Dzięki temu trafia do pewnej publiczności. Dlatego mu się nie dziwię, bo w końcu jego filmy muszą być oglądane. Dlatego uderzał w muzułmanów, bo to temat, który cały czas się przewija w mediach. Moim zdaniem, nie wolno patrzeć na to co mówi, ale jak mówi i w jaki sposób przedstawia swoje opinie. One mają jakąś treść, w to nie wątpię, jednak dla Kolonki najważniejsza jest kontrowersyjność i wyrazistość – przekonuje medioznawca.
Są jednak grupy, które zgadzają się z kolonkowsko-kremlowską wizją świata i dalej go wspierają. To choćby kręgi narodowców, którzy zgodnie z wizją Romana Dmowskiego garną się do Rosji. A także zwolennicy Janusza Korwin-Mikkego, dla których Kolonko udowadnia dlaczego lider Kongresu Nowej Prawicy ma rację. Są jeszcze portale, które przytakują Maksowi, jak Kresy24.pl. Negatywne komentarze czytelników pokazują, że jednak i tam nie każdy chce słuchać prezentera.
Wydaje się więc, że Kolonko mówiąc „jak jest” traci poparcie dla swoich tez. Choć na jego fanpage'u wciąż znajdziemy więcej przychylnych komentarzy niż negatywnych, to jednak cieszy się mniejszym zainteresowaniem niepokornych grup.
Być może spowodowało to, że Kolonko, by poprawić notowania zaczyna się chwytać brzytwy. Stąd też jego ostatnim reportażem nie była wcale polityka, akcja #jedzjabłka, czy komentarz odnośnie wzrostu notowań Prawa i Sprawiedliwości w sondażach. Zamiast tego Mariusz Max Kolonko zrobił reportaż o... targach porno w USA. Dlaczego? Pewnie po to, by znow wsadzić kij w mrowisko.
Jednak reportaż Kolonki o życiu w Ameryce absolutnie nie można nazwać poważnym dziennikarstwem. Komentarze tych, którzy to obejrzeli co najmniej nie zachęcały.
Głównie pojawiają się w nim jałowe rozmowy z gwiazdami porno, a także bardzo zadowolony z siebie Max Kolonko. Zresztą chyba to był dla niego reportaż życia, bo prezenter kilkakrotnie go udostępnił na swoim fanpage'u, przekazując także przez kogo blokowany jest materiał na YouTube.
Końca Kolonki na pewno nie da się ogłosić, bo prezenter nadal będzie miał swoich fanów. Jednak jego prorosyjska narracja na pewno bardziej mu zaszkodziła, aniżeli pomogła i raczej zniechęcił do siebie sporo fanów. A reportaż o seksbiznesie w USA z pewnością nie przekonała ich do tego, że prezenter poza głoszeniem „putinowskich prawd” potrafi robić jeszcze cokolwiek innego.