
Upadek Lehman Brothers i rok 2008, który zapoczątkował światowy kryzys finansowy, zapisały się na kartach historii. Do dziś ekonomiści zastanawiają się jak to możliwe, że wyrafinowane prognozy i wyliczenia nie pozwoliły przewidzieć tej katastrofy? Co zostało przeoczone? Alan Greenspan, wieloletni szef amerykańskiego FED-u, podjął się odpowiedzi na to pytanie w nowej książce „Mapa i terytorium”.
Alan Greenspan był szefem osławionej Rezerwy Federalnej (czyli amerykańskiego banku centralnego) przez 18 lat. Przetrwał na tym stanowisku czterech prezydentów, choć wielu wróżyło mu właśnie karierę w polityce. Ostatni raz powierzył mu je George W. Bush. Zwolennicy Greenspana mówią, że za jego czasów Ameryka przeżywała czasy wielkiej prosperity i dobrobytu. Ale kiedy w 2006 roku przechodził na emeryturę, bańka na amerykańskim rynku nieruchomości sięgała już szczytu.
Co poszło źle? Dlaczego dosłownie każdy znaczący ekonomista i polityk tak się pomylił w tak poważnej kwestii?
„Wyrafinowany system prognozowania Rady Rezerwy Federalnej nie przewidział recesji, aż uderzył kryzys” – pisze Greenspan. Dziś jest przeświadczony, że można je formułować bardziej trafnie. Pod warunkiem, że nie oprzemy się wyłącznie na liczbach i twardych danych. Klucz leży bowiem w psychologii i irracjonalnej naturze człowieka. Greenspan dokładnie analizuje swoje błędy i błędy w polityce, które przyczyniły się do katastrofy. Przykład? Pompowanie pieniędzy świadczenia społeczne.
Wychodząc z II wojny światowej Stany Zjednoczone były u szczytu swoich możliwości. Produktywność rosła szybko. Stopa oszczędzania gospodarstw domowych i firm zbliżała się do 10 procent, a inwestycje i budownictwo mieszkaniowe przeżywały boom. (…) Po zapewnieniu sobie czołowego miejsca w gospodarce światowej zajęliśmy się wielkodusznie zagwarantowaniem najmniej zamożnym udziału w powodzeniu kraju jako całości. (…)Niefortunną konsekwencją naszej wspaniałomyślności jest to, że te świadczenia wypychały nasze oszczędności w proporcji niemal dolar do dolara. Co więcej, żeby sfinansować naszą wspaniałomyślność, przetrząsaliśmy każdy zakamarek naszego federalnego budżetu na pokrywanie wzrostu wydatków w świadczeniach społecznych. Zjadamy nasze ziarno siewne i psujemy sam motor względnej siły Ameryki w świecie. Rozpaczliwie potrzebujemy zmiany kierunku.