
Reklama.
Na razie ZUS skupił swoją uwagę na firmach badających rynek i opinię. „Rzeczpospolita” pisze, że pracodawcy obawiają się wielotysięcznych strat z powodu nagłego przymusu zapłacenia zaległych pieniędzy. Mówią wprost, że to właśnie ZUS jest największym zagrożeniem dla biznesu, a nie dekoniunktura czy kryzys.
Dyrektor TNS Polska Andrzej Fudała tłumaczył w rozmowie z dziennikiem, że kontrola ZUS-owska trwała u niego kilka miesięcy. Eksperci zażądali pieniędzy z składek za wszystkie umowy o dzieło, choć zdaniem pracodawcy niesłusznie. To dlatego, że wielu pracowników wykonywało dzieło jak np. tworzenie baz danych do przeprowadzania ankiet.
Inny właściciel firmy, która ma problem z skarbówką, przekonuje, że ZUS chce korzystać z tego, że rządzący ogłosili walkę z tzw. umowami śmieciowymi. Prawdziwy powód badania umów w firmach zdaniem przedsiębiorców jest taki, że ZUS chce zmniejszyć swój deficyt. Prawnicy pracodawców przekonują, że umowy są zgodne z usługami świadczonymi przez pracowników, jednak sądy pracy na razie biorą stronę Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Źródło: "Rzeczpospolita"