![[url=http://shutr.bz/1t8Xdm1] Praktyka jogi [/url] pomaga rozwijać kontakt z ciałem](https://m.natemat.pl/c18ed775b03cdf010914db2e3688207f,1500,0,0,0.jpg)
Problemy z samoakceptacją w łóżku najczęściej są związane z przekonaniem o własnej niedoskonałości, szczególnie właśnie jeżeli chodzi o ciało. Zaczynamy mieć z nim problemy kiedy zaczyna się dorastanie. Za dzieciaka byliśmy sprawni, nie mieliśmy (bezsensownych!) włosów pod pachami, mogliśmy przez cały dzień biegać po ogrodzie, a kiedy byliśmy zmęczeni po prostu szliśmy spać.
REKLAMA
Dużo rzeczy mogło odwrócić naszą uwagę, ale też dopiero co zyskaliśmy kontrolę nad ciałem, dlatego byliśmy z nim wcale nieźle skomunikowani. Straciliśmy ją kiedy nagle zaczęły nam wyrastać cycki, włosy i pryszcze. A czasem boczki. I tak jakoś żyjemy w przeświadczeniu, że ciało w zasadzie może się od nas zupełnie odwrócić i nie mamy kontroli nad tym co robi. A przecież wszystko co na nim wyrasta, co boli i przeszkadza to są tylko i wyłącznie komunikaty. Mamy poważną tendencję do zagłuszania ich i olewania. Dodatkowych kilka kilo? Może to notoryczne jedzenie po nocy jednak nam nie służy? Migreny i zmęczenie? Przydałoby się iść spać zamiast parzyć kolejną kawę.
Piotr, z którym w rozmawiałam już w natemat, zauważył, że trochę większy kontakt ze swoim ciałem mają, chcąc nie chcąc, kobiety. To ze względu na cykl miesięczny, który determinuje bardzo wiele rzeczy, począwszy od humoru i libido i skończywszy na ilości wyprysków. Też jednak często, zamiast zaakceptować tę część swojej fizjologii, traktujemy te napięte cycki jako utrapienie. Zamiast zrozumieć, że to po prostu część bycia kobietą, dzięki której możemy robić nowych ludzi, w związku z czym nie ma co się na swoje ciało obrażać, tylko spróbować ewentualnie ulżyć mu mądrą dietą i aktywnością, która z resztą też jest pierwszym krokiem do nawiązania na nowo kontaktu z ciałem.
Kontakt z ciałem w sporcie
Kiedy bowiem oddajemy się codziennym czynnościom, działamy trochę na autopilocie. Nie myślimy jak iść, jak oddychać, czasami może tylko – żeby się za bardzo nie garbić, ale to też jak czasem.
Dlatego sport można uznać z pierwszy krok, bo bardzo często prowadzi do ponownego zrozumienia języka ciała. Ludzie, którzy po wielu latach „braku stroju” na WF-ie, zaczynają biegać, idą na jogę, tai-chi, odkrywają ściankę wspinaczkową czy jakiekolwiek inne, nawet zupełnie lekkie zajęcia ruchowe, odkrywają w sobie nagle coś w rodzaju nowej energii.
Poruszyła się ta rozleniwiona limfa i chociaż czuć trochę zakwasy i zmęczenie, to krew płynie jakoś lepiej i czujemy się silniejsi, lepiej dotlenieni i odżywieni. To pokazuje nam, że w zasadzie można czuć się lepiej i często podejmujemy wyzwanie, myśląc – a może można czuć się jeszcze lepiej? I do pewnego momentu można. Żeby rozwijać się w naszej dziedzinie musimy zwykle trochę poczytać, czasem zmienić dietę na mądrzejszą, wypracować nowe, lepsze przyzwyczajenia.
Rozwój w jednej dziedzinie będzie wpływał na wszystkie dziedziny sąsiednie. Można nabrać dobrych, sportowych cech w życiu codziennym, zaleźć nowych, wspierających i ciekawych znajomych. Kiedy będziemy czuli się usatysfakcjonowani poziomem naszego rozwoju możemy po raz pierwszy od dłuższego czasu, zobaczyć, że z ciałem jednak da się nawiązać dialog i potrafi ono pięknie odpowiadać na dobre traktowanie.To inspiruje. Szczególnie, kiedy znaleźliśmy dla siebie sport, który nie tylko kształtuje ciało, ale także daje duchową satysfakcję. Trudno wtedy nie być wdzięcznym. A wdzięczność dla swojego ciała to jednocześnie wdzięczność dla siebie, w końcu jesteśmy jedną całością.
Kontakt z ciałem w łóżku
Jak zdrowe i sprawne ciało będzie przekładać się na sprawy łóżkowe? Ogromnie! Po pierwsze – lepsza kondycja. Nie będziemy się tak męczyć w troszkę bardziej wymagających pozycjach. Mając kontrolę nad swoim ciałem nabieramy większej pewności siebie, dlatego łatwiej jest zaproponować coś nowego. Przede wszystkim jednak, coraz bardziej się znamy. I dzięki temu, że odczuliśmy pozytywny wpływ trenowania na nasze życie, możemy łatwo doszukać się analogii w seksie. Trening także tutaj czyni mistrza. Żeby jednak mieć dobre wyniki w sporcie, tak jak pisałam wcześniej – trzeba czasem zerwać z przyzwyczajeniami, edukować się i nie przestawać poszukiwać. Podczas długiego biegu słuchamy swoich ciał, staramy się oddychać równo, dobrze stawiać stopy i trzymać tempo. Słuchajmy swoich ciał podczas kochania się. I trenujmy, przede wszystkim sami ze sobą.
Z samoakceptacją i po nawiązaniu kontaktu z ciałem czułość dla samego siebie przychodzi zupełnie naturalnie. Wiemy, że jeżeli mamy czegoś od siebie oczekiwać, musimy naprawdę dobrze się traktować. Dlatego po wyjściu spod prysznica przyjrzyj się swojemu ciału. Są jego części, które często ignorujemy. Np. palce u stóp. Przede wszystkim panom zdarza się często zapominać o pedikiurze, lub robić go szybko i bardzo niechlujnie. Tymczasem to właśnie te palce sprawiają, że łatwo jest nam iść prosto, utrzymać równowagę. Jasne, moglibyśmy żyć bez nich, ale byłoby to już nie tak komfortowe. Warto zauważyć, że każdej naszej części, bez względu na to, czy uważamy ją za brzydką, zwykłą, czy całkiem ładną, sporo zawdzięczamy.
Istnieje nawet taki rodzaj medytacji, w którym należy dotykać czule swojego ciała, od najmniejszego paluszka u stopy, do samego czubka głowy i na każdym jego fragmencie zatrzymywać się z wdzięcznością, skupiać się na wszystkim tym, co dzięki tej części ciała możemy robić. I tak na przykład dzięki ramionom możemy się przytulać, obejmować swoich najbliższych, to w szyi mieszkają struny głosowe, dzięki którym możemy mówić, śmiać się i śpiewać, ustami możemy smakować, całować i pieścić...
Codzienna praktyka jest drogą do rozwinięcia miłości do samego siebie i uzdrowienia ciała. Ze względów kulturowych, czujemy czasem, że jest taka miłość do samego siebie to narcyzm, że jest zupełnie nieodpowiednia i cechują się nią nadmuchani celebryci. To nie do końca tak jest, ale temat ten naprawdę nadaje się na książkę (wiele zresztą już powstało). Rozumiem jednak opory przed wykonywaniem takich medytacji afirmacyjnych codziennie. Wystarczy więc zrobić sobie ją raz na kilka tygodni. Albo chociaż raz i zobaczyć jak się poczujemy.
Miłość jest trochę takim niekończącym się źródłem, jeżeli mamy ją w sobie to potrafimy bezinteresownie się nią dzielić. Potrafimy też bez oporów ją przyjmować, wiedząc, że przecież nikt na takiej transakcji nic nie traci. Gdybyśmy tę zdolność do bezinteresownej miłości posiedli w stu procentach, moglibyśmy się nazywać współczesnymi Buddami. Póki co raczej mało komu się to udało. Nikt jednak nie powiedział, że nie można próbować.
