Chce ustawą znieść ubóstwo, Wojciecha Jaruzelskiego uznaje za "człowieka prawicy", a wypadki drogowe to wina kapitalizmu. Poglądy Piotra Szumlewicza są może niezbyt popularne, ale na pewno oryginalne. Dzięki nim lewicowy publicysta stał się prawdziwą gwiazdą internetu.
Piotra Szumlewicza i prawicę łączy trudna i nieco masochistyczna, ale dozgonna miłość. Bo Szumlewicz uwielbia dyskutować, chce przekonywać do swoich lewicowych poglądów nawet ludzi z drugiego bieguna. Kiedyś usłyszałem porównanie, że jest jak Jezus, który nawracał nawet ludzi z marginesu: celników, cudzołożnice, złodziei.
Dlatego Piotra Szumlewicza można spotkać nie tylko w niszowych lewicowych pismach i portalach, ale także w popularnych programach publicystycznych. Najczęściej w formule jeden na jednego, opartej na dyskutantach o zupełnie przeciwnych poglądach.
Szumlewicz szybko stał się więc ulubieńcem widzów „Tak czy Nie” w Polsat News. Jednak jego medialnym królestwem jest „Ja Panu nie przerywałem”, nadawane w należącej do Zygmunta Solorza-Żaka Superstacji. Program zestawia poglądy lewicowego i prawicowego publicysty, którzy omawiają najważniejsze wydarzenia ostatnich dni. Ostatnio ten koncept próbuje skopiować TVN24 w programie „Dwie prawdy”, ale Romanowi Kurkiewiczowi i Janowi Wróblowi daleko do najlepszych par z Superstacji.
A ich podstawą zawsze jest Szumlewicz. Najczęściej dyskutuje z Piotrem Gursztynem z „Do Rzeczy”. Widać wyraźnie, że panowie uwielbiają sobie docinać. Gursztyn nazywa Szumlewicza "Korwin-Mikkem lewicy", Szumlewicz zarzuca Gursztynowi obsesję na jego punkcie. Ich potyczki może nie są zbyt merytoryczne i nie przynoszą żadnych wniosków, ale są barwne i widowiskowe.
Szumlewicz z Gursztynem muszą "robić program", bo kierownictwo Superstacji stawia na nich coraz częściej. Nie zawsze panowie mają zupełnie przeciwne poglądy. Właściwie jedynym publicystą o zupełnie przeciwnych poglądach na gospodarkę jest Tomasz Sommer, wydawca „Najwyższego Czasu” i jednocześnie rzecznik Kongresu Nowej Prawicy. – Jest bardzo przywiązany do takich, no, tropikalnych koncepcji. Rozmowa z nim ma swój wymiar zabawowy – mówi.
Przyznaje jednak, że Szumlewicz zawsze jest przygotowany do dyskusji w programie. – Ale to się nie trzyma kupy, jest prymitywne – ocenia Sommer. Dodaje, że Szumlewicz to człowiek, z którym poszedłby na piwo. – Tylko nie wiem, o czym miałbym z nim rozmawiać, bo on przecież cały czas gada od rzeczy – mówi.
Zdaniem Sommera media nie powinny zapraszać Szumlewicza, bo głosi niebezpieczne poglądy. – Śmiało patrząc w oczy gada takie androny, których nikt inny ie odważyłby się powiedzieć. Przypominam, że on staje w obronie stalinizmu, Korei Północnej. Dziwię się, że go zapraszają do programów, bo to tak, jakby zaprosić kogoś chwalącego Hitlera – zarzuca Tomasz Sommer.
Obok antykapitalizmu główną osią publicystyki Szumlewicza jest antyklerykalizm. Szumlewicz napisał głośną kilka lat temu książkę "Ojciec nieświęty", przekonującą, że Jan Paweł II nie zasługuje na kult, jakim się cieszy. Zarzucał papieżowi ukrywanie pedofilii, pranie brudnych pieniędzy i współpracę z dyktatorami.
Dwa lata wcześniej opublikował zbiór wywiadów na temat ateizmu. Czytelnicy chwalą autora za pokazanie różnych odcieni ateizmu i sięganie po nieoczywistych rozmówców (bo obok Jerzego Urbana jest też Renata Dancewicz).
Ale najważniejsze u Szumlewicza są dyskusje o gospodarce. Bo to nie tylko publicysta, ale i doradca OPZZ, związanej z lewicą centrali związkowej. Wydaje się, że jest znacznie bardziej lewicowym niż nawet Jan Guz, z którym kilkakrotnie ostro sprzeczałem się o rolę państwa w gospodarce. Szumlewicz generalnie uważa kapitalizm za zło, a przedsiębiorców nazywa wyzyskiwaczami.
I stara się tego dowieść, a jest niezwykle sprawny retorycznie. Potrafi tak przedstawić odpowiednio dobrane i zinterpretowane fakty, że dyskutanci nie potrafią znaleźć kontrargumentu. Ale w swoim publicystycznym zapale często następuje na miny, z reguły spowodowane problemami z utrzymaniem nerwów na wodzy.
Tak było ze słynnym „ustawą znieść ubóstwo”, kiedy Szumlewicz krytykował Leszka Millera za rozdawanie prezentów i stwierdził, że w tym czasie powinien pracować nad ustawą, która zniesie ubóstwo. Skrót myślowy użyty przez lewicowego publicystę stał się hitem sieci i przyczyną wielu ataków. Szumlewicz sam jest sobie winny, bo zbyt łatwo go wyprowadzić z równowagi. W ostatnim „Tak czy Nie” udało się to nawet Piotrowi Najzerowi, mało doświadczonemu medialnie i słabemu retorycznie wiceprezesowi Kongresu Nowej Prawicy.
Z – trzeba przyznać dość częstych – wpadek Szumlewicza bezlitośnie kpią internauci. Nazywają go „jedynym lewiakiem, który masakruje się sam” albo „auto-masakratorem”. Publicysta ma nawet swój fan page. Czytam statusy Piotra Szumlewicza dla beki ma nawet więcej lajków (6 tys.) niż obserwujących na Facebooku ma sam Szumlewicz (2,7 tys.). Bo Szumlewicz stał się memem, internetowym zjawiskiem i źródłem tzw. LOLcontentu.
Poza tym popularność "Szumiego", jak go nazywają internauci, bierze się też z niezwykłej pewności i bezkompromisowości prezentowanych poglądów. Bo Szumlewicz nie bawi się w półśrodki, nie owija w bawełnę, nie stara się złagodzić przekazu tak, aby nie odrzucał skrajnością. Jego znakiem rozpoznawczym jest też rozpętywanie dętych afer z niewinnych spraw.
Za taką uznano nazwanie przez komentatora TVP piłkarzy Algierii "pustynnymi lisami". Ale nie dla Szumlewicza, który oskarżył Jacka Laskowskiego o rasizm i nie przekonywało go, że to tradycyjna nazwa tej reprezentacji. Janusza Korwin-Mikkego nazwał "psychopatycznym pupilem elit". Kilka lat temu domagał się zdjęcia z anteny TVN-owskiego show "Top Model".
– Te liczne komentarze, także w internecie częściowo mnie cieszą – mówi w rozmowie z naTemat Piotr Szumlewicz. – Działam według zasady "najpierw będziecie się śmiać, później zaczniecie się bać, a na końcu przegracie" – dodaje. Wyjaśnia też swoją taktykę: kontrowersyjną i z pozoru absurdalną wypowiedzią ściąga uwagę na jakiś problem, a później wciąga krytykujących go komentatorów w dyskusję na argumenty.
Szumlewicz przekonuje, że 70 proc. krytykujących go internautów to "ludzie młodzi i nieukształtowani". – Wydaje mi się, że większość, nawet 80 proc. ludzi zgodziła by się z tym, żeby ustawą znosić ubóstwo. Nie jestem na tyle rozpoznawalny, żeby robić badania sondażowe, ale większość ludzi, którzy usłyszą moje poglądy się z nimi zgadza – zapewnia publicysta. Przekonuje, że dużo głosów poparcia usłyszał na demonstracji "Solidarności" – komplementować miał go nawet Piotr Duda.
Swoje poglądy określa jako "socjaldemokratyczne". – W Polsce ktoś o takich poglądach jest uznawany za komunistę. Jestem więc zachodnioeuropejskim socjaldemokratą albo polskim komunistą – przyznaje. Do tego jest antyklerykałem. – Ale nie skupiam się na tym, czy Bóg gdzieś w kosmosie istnieje czy nie. Krytykuję głównie społeczną stronę Kościoła, jego wpływ na ludzi oraz poglądy na ekonomię, które szkodzą gospodarce – wylicza.
Aby przekazać swoje poglądy Szumlewicz jest gotów rozmawiać z prawie każdym. – Nie ma wrogości miedzy mną a Wiktorem Świetlikiem czy Piotrem Gursztynem. Czasami rozmawiamy o tym co w kinie czy o wakacjach. Za to Tomasza Sommera nie toleruję – mówi. I ostro krytykuje rzecznika KNP. – Bardzo chętnie bym bojkotował ludzi z KNP. Ale osób o lewicowych poglądach jest w mediach tak mało, że gdybym to robił, cała debata publiczna przesunęłaby się jeszcze bardziej na prawo – mówi Szumlewicz.
Strategia publicysty, polegająca na zwracaniu uwagi na problemy kontrowersyjnymi wypowiedziami chyba nie jest skuteczna. – Oglądam go trochę jako folklor polityczny i kabaret. Przy upadku polskich kabaretów, to on dostarcza mi rozrywki – mówi Maciej Sosnowski, drobny przedsiębiorca. – Niesamowite jest to, ze jego poglądy można wyrazić w pięciu słowach: "Kościół i kapitalizm to zło". Absurdem jest nazywanie małych i średnich przedsiębiorców "mikro-wyzyskiwaczami" – dodaje.
– Szumlewicz jest przede wszystkim zabawny, choć nie tylko dlatego go oglądam. Jego skrajne poglądy kontrastują z moimi, ale doceniam też, że w wielu kwestiach potrafi celnie diagnozować sytuację – mówi Michał, zadeklarowany liberał. – Niestety, za diagnozą podąża zupełnie absurdalna recepta – dodaje.
– Mam jednak wrażenie, ze on naprawdę wierzy w głoszone przez siebie tezy i nie gra na zdobycie popularności. To ciekawy człowiek do zapraszania do studia lub na debaty, gdyż jego poglądy są skrajne i zawsze mogą prokurować dyskusję. Dodatkowo, żyjemy w kraju zdominowanym przez prawicowe lub centrowe medialne parcie na szkło. Brakuje lewicowego głosu – zauważa.
Takim lewicowym głosem jest właśnie Piotr Szumlewicz. Głosem wyrazistym, często wręcz skrajnym, ale ciekawym. Musi jednak popracować nad sposobem przekazywania swoich racji. Bo stał się lewicową maskotką prawicy nie tylko ze względu na przeciwieństwo poglądów, ale raczej z powodu formy ich przedstawiania. Ale jak widać Szumlewiczowi z tym dobrze.
Program jest wyjątkowo obrzydliwą audycją, w której dyskryminacyjny przekaz pojawia się szczególnie często. (…) Wkrótce będzie złożony pierwszy pozew sądowy przeciwko firmie, która promuje dyskryminacyjne wzorce.Czytaj więcej
Maciej Sosnowski
Jest mistrzem retoryki. Widziałem kilka dyskusji o płacy minimalnej z jego udziałem. Zawsze mówił we Francji wysoka płaca minimalna, niskie bezrobocie; w Rumunii niska minimalna wysokie bezrobocie. I nikt nie umiał mu powiedzieć, że nie powinno się mówić o poziomie płac i bezrobocia ale o zmianach, czyli niskie bezrobocie we Francji urośnie jeśli Francuzi podniosą płacę i dalej pewnie będzie lepsze niż w tej Rumunii, ale nie zwolnionym Francuzom.