
Reklama.
Lubię takie przypadki
Na "Power" trafiłem przypadkiem. Ze wszystkimi dotychczasowymi serialami byłem na bieżąco i szukałem czegoś nowego. Gdzieś w internecie mignął tytuł o nowym serialu, w którym maczał palce 50 Cent. I szczerze, gdyby nie on, raczej nie zwróciłbym na "Power" uwagi. Na szczęście postać znanego rapera, który nie tylko serial wyprodukował, ale także w nim gra, skutecznie przykuła moją uwagę.
Na "Power" trafiłem przypadkiem. Ze wszystkimi dotychczasowymi serialami byłem na bieżąco i szukałem czegoś nowego. Gdzieś w internecie mignął tytuł o nowym serialu, w którym maczał palce 50 Cent. I szczerze, gdyby nie on, raczej nie zwróciłbym na "Power" uwagi. Na szczęście postać znanego rapera, który nie tylko serial wyprodukował, ale także w nim gra, skutecznie przykuła moją uwagę.
Kolejny plus (dla mnie gigantyczny) to fakt, że fabuła przenosi nas do Nowego Jorku. Wtedy mnie "kupili". Akcja kręci się wokół Jamesa "Ghosta" St. Patricka. To biznesmen, który prowadzi jeden z najpopularniejszych klubów w NY, a jednocześnie do spółki ze swoim przyjacielem Tommym jest największym dystrybutorem narkotyków.
I jeśli wydaje Ci się, że brzmi banalnie, jak kolejny serial o gangsterach, muszę wyprowadzić cię z błędu. Nie ma tam typowego ćpania, tandetnych gangsterskich strzelanin czy gry aktorskiej klasy C. A nie kojarzyłem żadnego z aktorów wcielających się w główne postacie.
Zobacz trailer serialu
"Ghost" od lat siedzi w biznesie narkotykowym, ale poznajemy go już w momencie, gdy odniósł sukces. Razem z przyjacielem z dzieciństwa Tommym nie narzekają na brak gotówki. Ba, nielegalne pieniądze muszą gdzieś prać. I tak powstaje "Truth", ekskluzywny klub na Manhattanie, który ma być przykrywką dla ich prawdziwego biznesu. Chłopaki nie biegają między ulicami handlując dragami. Są na samym szczycie narkotykowego łańcucha pokarmowego.
Biznes
Szybko okazuje się jednak, że tak jak główny bohater uzależnia od narkotyków innych, tak sam uzależnił się od... swojego klubu. To, co do tej pory było jedynie przykrywką, zaczyna wychodzić na pierwszy plan. Z ust "Ghosta" nie pada żadna deklaracja, ale jego działania z każdem odcinkiem udowadaniają, że chce wyrwać się z tego biznesu. Problem w tym, że nie może. Obserwujemy taką wewnętrzną walkę serca z rozumem.
Szybko okazuje się jednak, że tak jak główny bohater uzależnia od narkotyków innych, tak sam uzależnił się od... swojego klubu. To, co do tej pory było jedynie przykrywką, zaczyna wychodzić na pierwszy plan. Z ust "Ghosta" nie pada żadna deklaracja, ale jego działania z każdem odcinkiem udowadaniają, że chce wyrwać się z tego biznesu. Problem w tym, że nie może. Obserwujemy taką wewnętrzną walkę serca z rozumem.
Klub jest jego dzieckiem, które wymknęło się spod kontroli i stało się najpopularniejszą miejscówką w Nowym Jorku. "Ghost" dzieli swoje życie pomiędzy te dwa biznesy. I na tej płaszczyźnie rodzą sie pierwsze konflikty pomiędzy dwójką partnerów. Tu pojawia się świetna kreacja Tommy'ego, jego białego przyjaciela, który przypomina... Eminema. Co zresztą zostało zabawnie wytknięte w jednym z odcinków. Tłem dla wszystkiego jest walka o wpływy wśród gangsterów, których zaopatruje dwójka głównych bohaterów.
Sytuacji nie poprawia też dawna miłość "Ghosta", która pojawiła się na horyzoncie. I fakt, że przez to zaczyna zdradzać aktualną żonę jest naprawdę jego najmniejszym problemem. Niestety nie mogę zdradzić dlaczego - wolę nie spoilować. Nie chodzi jednak o kwestie miłosne. Dowiecie się dlaczego już w pierwszym odcinku. Powiem tylko, że przez to serial naprawdę nabiera rozpędu.
50 Cent
Co ciekawe, przez pierwsze odcinki 50 Cent pojawia się okazjonalnie: siedzi w więzieniu. Miałem wrażenie, że jest tam tylko dlatego, że produkuje serial i chciał zaznaczyć swoją obecność. Końcówka sezonu pokazuje jednak, że to błędne wrażenie. Bardzo.
Co ciekawe, przez pierwsze odcinki 50 Cent pojawia się okazjonalnie: siedzi w więzieniu. Miałem wrażenie, że jest tam tylko dlatego, że produkuje serial i chciał zaznaczyć swoją obecność. Końcówka sezonu pokazuje jednak, że to błędne wrażenie. Bardzo.
To wszystko to jednak tylko jeden z czynników, dla których "Power" jest świetnym serialem. Ścieżka dźwiękowa - tworzona naturalnie przez 50 Centa - jest esencją tego serialu. Piosenka "Big Rich Town" sprawia, że jak mało kiedy nie przewijam czołówki. Wielokrotnie grała mi też już po skończonym odcinku.
Melodią idealnie wpisuje się w klimat ekskluzywności, Nowego Jorku i ekstremalnie eleganckiego (zawsze!) "Ghosta".
Nowy Jork
Skoro jesteśmy już przy Nowym Jorku, od którego swoją drogą jestem uzależniony, nie sposób nie wspomnieć o wyjątkowo dobrym oddaniu klimatu miasta. Wciąga. Wcześniej podobne odczucia miałem przy okazji "Jak to się robi w Ameryce", gdzie również przenosimy się na ulice stolicy świata. Swoją drogą, ten serial też wszystkim polecam! Migawki z ulic oglądasz się z przyjemnością. I choć większość akcji toczy się na Manhattanie, twórcy czasami przerzucają nas do innych dzielnic. Jest to swojego rodzaju podział: biznes z "Truth" - Manhattan, biznes z narkotykami - reszta.
Skoro jesteśmy już przy Nowym Jorku, od którego swoją drogą jestem uzależniony, nie sposób nie wspomnieć o wyjątkowo dobrym oddaniu klimatu miasta. Wciąga. Wcześniej podobne odczucia miałem przy okazji "Jak to się robi w Ameryce", gdzie również przenosimy się na ulice stolicy świata. Swoją drogą, ten serial też wszystkim polecam! Migawki z ulic oglądasz się z przyjemnością. I choć większość akcji toczy się na Manhattanie, twórcy czasami przerzucają nas do innych dzielnic. Jest to swojego rodzaju podział: biznes z "Truth" - Manhattan, biznes z narkotykami - reszta.
Nie wszystko jest oczywiście idealnie. Można się przyczepić do nieco naiwnego odpuszczania przez "Ghosta" spraw ze swoim narkotykowym biznesem. Wszystko przez miłość sprzed lat. Zabawnie wygląda też walka z płatną morderczynią, która wykańcza po kolei wszystkich gnagsterów. To wszystko jednak niewielka rysa na naprawdę dobrym serialu wyprodukowanym przez amerykańską stację kablową STARZ.
Jeśli szukacie czegoś nowego, śmiało mogę polecić "Power". U mnie już dawno trafił na górę rankingu wsród takich produkcji jak "Breaking bad", "Dexter", "Gra o tron" czy "House of cards".
Wiem, że nie szczędzę produkcji pochwał. Może to przez moje uzależnienie od wszystkiego, co związane z Nowym Jorkiem. A może przez wyjątkowo wciągający klimat serialu. Tak czy inaczej, zaskakujace, że "Power", który miał premierę już w czerwcu, nie odbił się wiekszym echem wśród serialomaniaków. A powinien. Przekonajcie się sami.