Katolicy mają duchownych od "szatańskich Hello Kitty", homofobi zmanipulowane statystyki o gejach zarażających wszystkich HIV, a feministki... niedorzeczne pomysły, które forsują pod sztandarem równouprawnienia. Oto kilka dowodów potwierdzających tezę, że skrajności potrafią skutecznie ośmieszyć każdą ideę.
Najnowszy pomysł, który odbił się szerokim echem nie tylko w brytyjskich mediach. Na bazie popularyzowanych często przez ruchy feministyczne twierdzeń, że kobiety zbyt często padają ofiarami drogowych zabójców, czyli mężczyzn, firma ubezpieczeniowa z Wysp zaproponowała, by wydzielić na niebezpiecznych drogach pasy wyłącznie dla kobiet, tzw. „PinkZones”.
Uzasadnienia poszukano w statystykach. Wynika z nich, że w 2012 roku w wypadkach drogowych w Wielkiej Brytanii uczestniczyło 114 tys. pojazdów prowadzonych przez mężczyzn i 70 tys. prowadzonych przez kobiety. Poza tym kobiety znacznie częściej odnoszą obrażenia, co ma być dowodem na to, że trzeba odizolować je od „niebezpiecznego środowiska”. Co więcej, firma pochwaliła się wynikami badań, z których wynika, że 68 proc. kierowców popiera pomysł ulicznej segregacji.
Jest tylko jeden problem: jak to się ma do głównej idei gender, czyli równości płci?
2. Sikanie na stojąco zabronione
Absurd nad absurdy, który na szczęście, a przynajmniej na to wskazują medialne publikacje, utknął na etapie pomysłu. „Huffington Post” jakiś czas temu donosił, że lewicowa partia zasiadająca we władzach szwedzkiego regionu Sormland chciała przeforsować projekt zakazujący mężczyznom (tym pracującym w budynku) sikania na stojąco. Podparto to m.in. analizami dotyczącymi pozytywnego wpływu takiej postawy na pęcherz.
Żeby było śmieszniej, rok później posłowie do parlamentu - feminiści - chcieli ten zakaz rozszerzyć na cały kraj. Tłumaczyli, że praktyki oddawania moczu dyskryminują kobiety, bo nie mają one możliwości korzystania z toalety na stojąco. Niewielu dało się przekonać.
3. Studia tylko dla kobiet
Zaskakująca recepta na brak kobiet na politechnikach. W Berlinie niektóre szkoły wyższe zaczęły otwierać kierunki tylko dla kobiet. Tak jest np. na Wydziale Informatyki i Gospodarki w Wyższej Szkole Techniki i Gospodarki. „Znam się na komputerach i chciałam poszerzyć moją wiedzę w tym kierunku. Kiedy okazało się, że mogę to zrobić wśród samych kobiet, od razu wiedziałam, że to coś dla mnie” – cieszyła się w rozmowie z „Deutsche Welle” jedna ze studentek.
Ciekawego komentarza udzielił rektor tej szkoły. Jak stwierdził, kierunek dla kobiet stworzono po to, by „uwolnić je” od mężczyzn, którzy są lepsi z informatyki. „Wiele z nich miało wrażenie, że ich koledzy studiujący informatykę spędzają cały czas wolny przed komputerem i dlatego mają lepsze predyspozycje i większe umiejętności. Aby uwolnić je od tych obaw, nasza uczelnia opracowała specjalny plan studiów dla kobiet” – podkreślił.
To teraz wyobraźmy sobie, co by było, gdyby powstawały kierunki tylko dla mężczyzn, a uzasadnienie byłoby takie, że źle się czują w koedukacji? Burza gwarantowana.
4. Szowinistyczny męski rozkrok
Najpierw, w lutym 2012 roku, były szwedzkie feministki. Grupa kobiet ze Sztokholmu uruchomiła bloga „Maczo Transportu Publicznego”, gdzie trafiały zdjęcia przesadnie rozkraczonych mężczyzn podróżujących metrem czy autobusem. „Dyskryminacja płciowa mniejszej skali” – określono ten problem.
„Nie chodzi o etykietę czy maniery, ale o dostarczanie przestrzeni. To deklaracja wojny przeciwko wszystkim mężczyznom, którzy myślą, że ich potrzeba relaksowania mięśni jest ważniejsza niż prawo kobiet do sfery intymnej i do równego udziału w przestrzeni” – napisały feministki na blogu.
Wkrótce potem akcję podłapał polski „Codziennik Feministyczny”. „Oczywiście rozkraczeni chłopcy nie robią nic złego, ale ich nawet często nieświadome zachowanie manifestuje, z jaką łatwością – w przeciwieństwie do kobiet – zagarniają dla siebie przestrzeń publiczną. Słyszy się wiele usprawiedliwień tego zjawiska, począwszy od rozmiaru męskiego ciała, poprzez długość nóg, a skończywszy na priorytecie chronienia swoich jąder. Nie możemy się jednak powstrzymać od komentarza, za który mamy nadzieję panowie się nie obrażą: Wasze jądra nie są aż tak wielkie” – napisała redakcja.
5. Zmienić seksistowski layout
Wikipedia jest zbyt męska? Tak stwierdziły w lutym tego roku feministki ze Stanów Zjednoczonych. Zwróciły uwagę na to, że większość użytkowników to mężczyźni, a sam layout strony też został skrojony pod nich – jest "estetycznie męski". Na to nie mogły pozwolić. Zorganizowały "Wikipedia Edit-A-Thon" (rodzaj Wikimaratonu), w ramach którego przepisywały internetową encyklopedię tak, by stała się bardziej feministyczna.
Polskie feministki też zostały zaalarmowane. "Rzeczpospolita" cytowała prof. Magdalenę Środę, która uważa, że "Wikipedia jest redagowana w sposób seksistowski i widać tam uwarunkowania patriarchalne oraz normatywne, które niekoniecznie wynikają ze złej woli, a raczej z ignorancji". Chodzi o słowa takie jak: polityczka, nurkini, chirugini i prezydentka.
Nikt nie zabrania "feminizacji języka", ale tak przejaskrawione przykłady sprawiają, że z przymrużeniem oka postrzegane są inne postulaty feministek - niezależnie od tego, sensowne czy nie. I to się tyczy pozostałych absurdów. Radykalizm – katolicki, ateistyczny, feministyczny czy jakikolwiek inny – zawsze będzie wrogiem słusznych idei.