Śpiący podczas obrad Parlamentu Europejskiego Janusz Korwin-Mikke to według wielu komentatorów kompromitacja nie tylko tego polityka, ale i Polski. – Napisał na Facebooku z czym chciał wystąpić, więc przekazał swoje stanowisko i to jest istotne – próbuje tłumaczyć swojego lidera Artur Dziambor, I wiceprezes Kongresu Nowej Prawicy.
Artur Dziambor: Nie, nie wstyd. Rozmawiałem o tym z prezesem, powiedział, że nie szło tego słuchać. Zresztą już od pierwszej sesji Parlamentu Europejskiego mówił, że tam jest tylko gadanie, gadanie, gadanie i nic konkretnego. Ale też napisał na Facebooku z czym chciał wystąpić, więc przekazał swoje stanowisko i to jest istotne.
Przecież Janusz Korwin-Mikke wiedział, do jakiej pracy idzie. Koledzy z innych partii, kiedy im się nudzi, siedzą na Twitterze albo czytają gazety, ale nie śpią. Polityka to też kwestia stylu, a u prezesa on nie jest najlepszy.
No nie, bo jednak najważniejsze są wystąpienia i w nich zawsze są przekazywane ważne treści, te, o które nam chodziło. Od początku mówiliśmy, że tam nic się zmienić nie da, ale chcemy coś przekazać szerszej publiczności. Eurosceptycy są w Parlamencie Europejskim w głębokiej opozycji, i nic, co zaproponują nie ma szans na przegłosowanie. Naszą jedyną szansą jest branie udziału w dyskusji, a kiedy nie możemy tego zrobić, nie ma sensu tam przebywać.
No wyglądało to jak wyglądało. Prezes zresztą często ma dość, co było widać w programie „Woronicza 17”. Ale on nie zasypia, tylko zamyka oczy i zaczyna myśleć, co tu zrobić, żeby to jakoś wytrzymać.
Cezary Gmyz pisał na Twitterze, że kiedy razem gościli w radiu Korwin-Mikke, po prostu zasnął, i to w trakcie zadawania mu pytania. Może prezes powinien przejść na polityczną emeryturę?
Nie, on się akurat starzeje jak wino. Może jakieś zmęczenie się pojawiło, nie wiem, nie przypominam sobie takiej sytuacji, nie czytałem też wpisów pana Gmyza. Ale nie ma z tym żadnego problemu, chociaż rzeczywiście internet przez kilka godzin z tego powodu oszalał. Fajnie, śmiesznie było. Zresztą prezes wrzucił ten obrazek do siebie na fan page, pokazał, że ma do siebie ogromny dystans.
Tylko że dotychczas to Korwin-Mikke śmiał się z przeciwników, a teraz to z niego się śmieją. I to nie tylko z powodu drzemki, ale też pierwszego przemówienia w PE. Jako nauczyciel języka angielskiego przyzna pan, że nie poszło ono dobrze.
Wchodząc do PE weszliśmy do poważnej polityki, w której nie było nas ponad 20 lat. Jest oczywiste, że kiedy staliśmy się jednymi z tych, którzy siedzą tam i dyskutują, a nie tymi, którzy siedzą poza i dyskutują w internecie, będziemy atakowani ze wszystkich stron. Był taki moment, kiedy zbliżaliśmy się do przekroczenia 10 proc., zmasowany atak przeprowadzili na nas ludzie Platformy Obywatelskiej.
Skupili się na tym, by przekonać ludzi, że to co mówimy, to bzdury. Tak to będzie postępowało. Jeśli my opieramy działalność, by pokazać błędy w działaniu opozycji, to ona będzie w każdy możliwy sposób chciała nam dokopać. Nie ma się co dziwić.
Nie nazywałbym tych kilku ikonografik udostępnionych na Facebooku „zmasowanym atakiem”. Mam wrażenie, że KNP i jego lider nie mają na siebie pomysłu po tych wyborach.
Absolutnie się nie zgadzam. Idziemy do wyborów samorządowych, będziemy chcieli pokazać, że jesteśmy partią kompletną i możemy swój plan realizować też w samorządzie. Inaczej niż w PE, bo już w trakcie spotkań z wyborami mówiliśmy, że nic tam nie zmienimy, bo się nie da.
W wyborach samorządowych sytuacja jest o tyle inna, że jeśli uda nam się wcisnąć odpowiednią liczbę naszych członków do rad, to możemy współuczestniczyć we współzarządzaniu gminą, powiatem czy województwem.
Poza tym będziemy mogli wreszcie wprowadzać swoje pomysły pod obrady, pod głosowania i pokazać, że chcieliśmy dobrze, a inne siły nie chciały. Jak tylko się dostaniemy do rad, będziemy chcieli obniżki podatku od nieruchomości.
W wyborach samorządowych trzeba zgłosić – o ile dobrze pamiętam – ok. 40 tys. ludzi. Macie tylu?
Na pewno startujemy w sejmikach wojewódzkich, mamy pełne listy. Tak samo we wszystkich większych miastach. W powiatach – tam, gdzie mamy silne struktury – będziemy startować pod swoim szyldem. A tam, gdzie struktury są mniejsze, daliśmy prezesom wolną rękę do zawierania koalicji. Na przykład w Koninie czy Kole mamy wspólną listę z Solidarną Polską, w innych nasi ludzie są w koalicjach bezpartyjnych.
Jak idzie Korwin-Mikkemu budowanie własnej frakcji w PE? Zapowiadał taką, kiedy załamały się rozmowy z Marine Le Pen.
Nie wiem, bo nie zajmuję się sprawami europejskimi, tylko samorządem. Tutaj muszę odesłać pana do prezesa albo do któregoś z europarlamentarzystów. Tworzenie nowych frakcji może trwać kilka miesięcy, więc może coś się tutaj zmieni. Ale nie jestem na bieżąco.