Krzysztof Gonciarz to twórca, który udowadniał, że nie ma głupich pytań. Są tylko głupie filmiki w internecie. Program "Zapytaj beczkę" to jeden z najpopularniejszych formatów na polskim YouTubie. Z czasem jednak Gonciarz ewoluował. Już niekoniecznie cały czas chce modulować głos, robić głupie miny i udawać gimbusa. Chce tworzyć treści poważne. Treści premium. Ma jednak świadomość, że będzie to trudniejsze od rozśmieszania gimbazy.
W takim razie, czy Krzysztof Gonciarz jako pewien format na YouTubie powoli się nie kończy? Przejrzałem statystyki Twoich ostatnich filmów i daleko im do czasów świetności "Zapytaj beczkę".
W tej branży, w której ja siedzę, tak jak w każdej odnodze showbiznesu, trzeba się liczyć ze zjawiskiem sinusoidy. Czasami coś odbiorcom podoba się bardziej, czasami mniej. Dotyczy to także pomysłu na siebie. Zajmuję się tym trochę dłużej niż twórcy, którzy są obecnie najbardziej popularni na YouTubie, więc musiałem już kilka razy wymyślić siebie na nowo. Trudno przez wiele lat trwać przy jednym pomyśle, który byłby wałkowany w kółko. Teraz mniej koncentruję się na samej liczbie wyświetleń. Poświęcam więcej czasu na tworzeniu treści, które są bardziej premium i siłą rzeczy będą trafiać do mniejszej grupy odbiorców. W tym momencie, jest to dla mnie po prostu bardziej satysfakcjonujące.
Widzieliśmy Krzysztofa Gonciarza w "Zapytaj beczkę", potem były "Wybuchające beczki", a jeszcze później Krzysztof Kanciarz. Krzysztof Gonciarz jako podróżnik to teraz pomysł na siebie?
Tak wynika ze statystyk. Chociaż nie porzucam innych formatów. Komediowe filmy nadal są dla mnie fajne. Być może do mojej głowy wkradło się znużenie niektórymi tematami, ale nie zamierzam z niczego w 100 proc. rezygnować. Teraz ograniczyłem swoją działalność na wesoło, żeby tworzyć bardziej poważne treści. Lecz to nie jest nic nieodwracalnego. Niedługo powróci na przykład Krzysztof Kanciarz, ale na razie nie będę zdradzał szczegółów.
Mówisz o treściach "premium" i "poważnych" na YouTubie. Co przez to rozumiesz? "Premium" są Polimaty Radka Kotarskiego czy może to, co robi Sylwester Wardęga?
Mam świadomość, że to grząskie określenie. Wiadomo, że coś jest lepsze, ale za bardzo nie wiadomo od czego. Być może zbyt pochopnie używam tego określenia. Jest zbyt wartościujące.
Dlaczego? Trzeba jakoś nazwać to, co robisz.
Mówiąc o treściach premium mam na myśli sposób w jaki one powstają oraz techniczną stronę ich wykonania. Nie chcę mówić, że moje materiały są lepsze od tego, co robią inni. Ale z pewnością pod względem produkcyjnym są jednymi z lepszych w Polsce, jeśli chodzi o twórców z YouTube'a.
Widać też zmianę w poruszanej tematyce. W ostatnim filmie ze Spitsbergenu są akcenty komiczne, jednak to materiał stricte podróżnicy. Nakręcony w wysokiej jakości obrazu. To już nie jest filmik, w którym udowadniasz, że nie ma głupich pytań, lecz są jedynie głupie filmiki w internecie.
Często się o tym zapomina, ale ten program ma już kilka ładnych lat. Widzowie, którzy go oglądali dorastają. To już nie jest gimbaza, ale ludzie, którzy za moment pójdą na studia. Przynajmniej część z nich. To, że rozmawiamy, świadczy też o tym jakie treści klikają się w internecie. Wystarczy zrobić coś nie na wesoło i można już uderzać w ton, że są to treści zbliżone do premium. Realia są takie, że robiąc materiały nie komediowe jest dużo trudniej. Nie twierdzę, że jestem pierwszy lub jakoś szczególnie się wyróżniam. Przytoczyłeś Polimaty Radka Kotarskiego. To jest wysoko zawieszona poprzeczka.
W przypadku materiałów, które są robione na wesoło łatwiej jest osiągnąć efekt wirusowy. Użytkownik, kiedy zostanie rozbawiony, prędzej pomyśli o tym, żeby udostępnić filmik na Facebooku. W wypadku materiałów poważnych trudniej jest też osiągnąć duży zasięg. Małe głupotki łatwiej rozchodzą się po internecie. Przy treściach poważnych trzeba się bardziej nakombinować. Wiem, bo zaliczyłem oba obozy.
Skoro treści poważne czy premium jest i trudniej produkować, i rozpowszechniać, to dlaczego zdecydowałeś się pójść w tym kierunku?
I dla mnie to jest trochę przewrotne. Ja sam przez długi czas byłem zwolennikiem robienia materiałów bardzo ekonomicznie. Czyli jak najmniejszym kosztem i w jak najmniej skomplikowany sposób chciałem podać swój przekaz. Prostota i niska jakość produkcyjna pociągały mnie w internecie.
To miała być największa przewaga nad tradycyjną telewizją.
Zdecydowanie. Jednak koniunktura trochę się zmieniła. Oczekiwania widzów są dużo wyższe niż kiedyś. Ludzie chcą oglądać treści nie tylko wartościowe merytorycznie, ale także po prostu ładne. Próbuję wyjść temu naprzeciw. I przyznam szczerze, że moja prywatna ambicja się zmieniła. Wszystko to, co robię, robię tak, żeby mieć z tego także ubaw dla siebie. Zainteresował mnie akurat taki kierunek. Można żartobliwie powiedzieć, że teraz to treści bardziej na Vimeo niż na YouTube.
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że YouTube, który miał zabić telewizję coraz bardziej się z nią wzajemnie przenika. Widać to chociażby po jakości Twoich materiałów. Zgodziłbyś się z taką diagnozą?
Sam materiał może wyglądać bardziej telewizyjnie, ale to nadal część większego procesu, o którym musi myśleć taki twórca jak ja. Chodzi mi o media społecznościowe i o budowie swojej marki, obecności oraz osobowości w internecie. Efekt jaki ogląda widz może przypominać materiały telewizyjne, ale myślę, że tworzenie treści na YouTube wymaga innego zestawu umiejętności. Cały czas w internecie nie ma też takich budżetów jak w telewizji, ani ekip takich wielkości. Ale to wychodzi internetowi tylko na dobre. Kreatywna kontrola nad produktem jest sprawowana przez jedną konkretną osobę lub najwyżej kilka. Pozwala to zachować autorską wizję w lepszy sposób niż w telewizji.
Jakby wyglądały filmy na YouTubie, gdyby twórcy mieli takie budżety jak stacje telewizyjne?
Nie mam pojęcia. Wiem za to, że polski YouTube wcale nie jest taki zły. Można na nim znaleźć wiele ciekawych i dobrze wyprodukowanych treści, a przy tym popularnych. Osiągają świetne wyniki oglądalnościowe, ale też, nazwijmy to może górnolotnie, artystyczne. Gdybyśmy mieli takie sam budżety jak telewizja, na pewno jakość produkcyjna jeszcze bardziej by się poprawiła. Rozmach byłby większy. Wyobrażam sobie tworzenie treści komediowych wynajmując helikopter dla żartów.
Nie tylko Ty bierzesz się za poważniejsze treści, ale zapowiedział to też Sylwester Wardęga, człowiek tworzący filmiki z psami przebranymi za pająki, które mają po 2-3 mln wyświetleń. To papierek lakmusowy tego, w którą stronę podążają twórcy z YouTube? Gonciarz robi się poważny, Wardęga robi się poważny, Kotarski coraz bardziej idzie w stronę telewizji. YouTube się zmienia.
Moja intuicja mówi mi, że pójście w poważne treści to dobry kierunek. Trudno mi to prosto uargumentować, ale do tej pory jakoś udawało mi się przewidzieć, w którą stronę zmierza internet. Obym miał rację.