
Dziś powiększanie ust wypełniaczami powoli przestaje na kimkolwiek robić wrażenie. Mania powiększania zatacza coraz szersze kręgi. Dlaczego? Bo wydatne, pełne usta są synonimem piękna i seksapilu. Niestety te poprawiane strzykawką, zwykle bardzo widać niekoniecznie tak, jakby ich właściciele sobie tego życzyli. Dlatego dziś lekcja powiększania ust bez igły i skalpela - makijażem!
Oszukujmy trochę rzeczywistość. Jeśli konturówka jest w odcieniu zbliżonym bądź niemal identycznym z odcieniem pomadki, można zrobić nieco większy obrys ust. A następnie wypełnić całość szminką.
Zawsze malujmy usta zaczynając od zewnętrznych kącików w kierunku do środka. Wtedy nie namalujemy sobie falbany, która wykracza poza usta.
Inspirujmy się trendami, ale nie jeden do jednego. Nawet jeśli w tendencjach z pokazów, czy widocznych na reklamach kosmetyków do makijażu widzimy modelki z super podkreślonymi kolorem wina ustami, a do tego z wymalowanymi na granatowo powiekami, to nie jest styl, jaki można nosić na co dzień.
Do pięknych, intensywnych czerwieni w odcieniu krwi czy wina polecam zostawić zupełnie delikatną resztę twarzy. Niemal nagie powieki i ewentualnie odrobinę chłodnego różu na kościach policzkowych. Nadmiar wygląda obciachowo.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na Facebooku!
