Gdy ona uświadamia Polaków, jej koleżanki rozbijają się samochodami po pijaku. Dla mnie wyjątkowość Ilony polega na jej otwartości w mówieniu o alkoholizmie. Jest w tym mówieniu tak szczera, że nie sposób nie słuchać jej historii. Słuchałem zatem. Jak zaklęty. Dziś idzie dalej. Właśnie reklamuje rajstopy odważnym hasłem "Uzależniona, nie znaczy gorsza".
Polećmy stereotypami. Alkoholik to menel spod budki z piwem. Alkoholiczka to dziwka. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to tylko margines problemu.
A rzeczywiście…
Grono alkoholików to ludzie, których codziennie mijamy na ulicy, spotykamy w biurach, urzędach, szpitalach, sklepach. To urzędnicy, prezesi, lekarze, nauczyciele. Alkoholizm jest najbardziej demokratyczną chorobą – nie patrzy na wykształcenie, stan posiadania, pozycję społeczną – bierze wszystkich.
I ten alkoholik chcę się zacząć leczyć. Mówimy cały czas o polskich realiach.
Są dwie ogromne przeszkody społeczne w pracy z własnym uzależnieniem. Pierwsze to społeczne przyzwolenie na picie. Piją wszyscy i wszędzie. Picie jest synonimem dobrej zabawy, spotkania towarzyskiego, romantycznej randki we dwoje. Pijemy przy każdej okazji i wszędzie. Drugi to właśnie stereotypy. One sprawiają, że bardzo trudno jest przyznać się przed samym sobą do tego, że ma się problem. Jak to – ja alkoholikiem? Przecież mam pracę, piję drogie alkohole, mam rodzinę… No tak, ale wszyscy kiedyś byliśmy w tym miejscu. Kiedyś wszyscy piliśmy lepsze alkohole, mieliśmy pracę i rodzinę. W tej chorobie to tylko kwestia czasu. Nie zrobisz czegoś z uzależnieniem – dojdziesz od najlepszego koniaku do denaturatu. Od willi do osiedlowego śmietnika. Tak to niestety działa.
Pani jest alkoholiczką?
Jestem osobą uzależnioną. Od września 2011 roku jestem abstynentką. Trzeźwieję – czyli cały czas pracuję. Z terapeutami, ze wsparciem AA. Cały czas szukam przyczyn, które były powodem tego, że wpadłam w uzależnienie. To najlepsza droga do tego, żeby zachować kontrolę nad swoim życiem i nie wpaść znów w wiry uzależnienia ściągający do samego dna.
Po co Pani o tym mówi?
Dla mnie mówienie o moim uzależnieniu jest elementem terapii i tym co według mnie mogę najlepszego z nim zrobić. Mówiąc o mojej chorobie pokazuję innym, że można i warto się leczyć. Że można odzyskać utraconą kontrolę.
Da się to leczyć?
Uzależnienie jest chorobą nieuleczalną. Człowiek uzależniony pozostaję uzależniony do końca życia. Ale można bardzo skutecznie zatrzymać objawy choroby. Stosując się do zasad opracowanych przez specjalistów i społeczność osób trzeźwiejących. Można wieść pełne wrażeń i szczęśliwe życie nie ulegając uzależnieniu. Bardzo dużo odpowiedzi na tego typu pytania każdy może znaleźć w moich książkach „Ilona Felicjańska. Cała prawda o…” i „Jak być niezniszczalną”.
Kiedy pani zdała sobie sprawę, że ma problem z alkoholem?
Dawno. Dzisiaj mam wrażenie że bardzo dawno temu. Mam za sobą okres czteroletniej abstynencji zakończony nawrotem. Szczytowym momentem nawrotu był wypadek.
W 2010 roku. Rozbiła Pani wtedy trzy auta, wielu chciało wtedy zadać pytanie, czy jest Pani alkoholiczką.
Powiem tak: Nazywam się Ilona Felicjańska. Jestem alkoholiczką. Trzeźwieje od września 2011. Jestem szczęśliwa.
A pamięta pani moment, gdy było już naprawdę źle?
Moim tak zwanym „dnem” był moment, w którym chciałam pozbawić się życia. Byłam w takim stanie, że jedyną rozsądną rzeczą wydawało mi się po prostu opuścić ten świat. Mówi się, że każdy alkoholik ma swoje dno i musi go dotknąć, żeby móc zacząć się leczyć. Ale proszę zauważyć – każdy ma swoje dno. Kiedy alkohol rządzi twoim życiem, możesz zrobić dosłownie wszystko, żeby tylko się napić. Wszystko! Pamięć mojego własnego dna, stanu, w którym wtedy byłam - sprawia, że nie chcę do tego wracać. Świadomość, że następnym razem to dno może być jeszcze straszniejsze także pomaga mi w utrzymaniu drogi do trzeźwości.
Dlaczego postanowiła to Pani powiedzieć publicznie?
Trzeźwienie wymaga życia w prawdzie. Wobec samego siebie. Trzeba przestać się oszukiwać. Trzeba znaleźć w sobie siłę i odwagę żeby przyznać się przed samym sobą do tego, że nie panuje się nad własnym życiem. Że to alkohol przejął nade mną kontrolę. Ja postanowiłam, że skoro prawda - to prawda. Muszę ją przyjąć. Dlaczego miałabym ją ukrywać przed innymi.
No właśnie, co inni na to?
Tysiące listów od ludzi, którzy piszą: „Twoja postawa dała mi nadzieję i siłę – próbuję z tego wyjść. Dziękuję”.
Nasz wywiad zbiega się w czasie z wypadkiem Joanny Liszowskiej, która pod wpływem alkoholu straciła kontrolę nad autem.
Mam taką zasadę, że nie oceniam innych. Bardzo łatwo jest piętnować kogoś, kto popełnił błąd. To daje nam poczucie wyższości. Powiedzenie „ja bym tak nie zrobił” stawia nas ponad nim. Potępiam grzech – zawsze będę go potępiać. Ale nie potępiam grzesznika – każdemu grzesznikowi jestem gotowa podać rękę. Tak jak kiedyś mi ją ktoś podał – chociaż wszyscy wiedzieli że jestem „tą złą”, „tą alkoholiczką”.
Ale Joannie rękę podała chociażby Katarzyna Skrzynecka. Zapytam wprost - czy można tłumaczyć "niewinne" picie do kolacji?
Zawsze powtarzam – alkohol jest dla ludzi. Ale warto wiedzieć jakie niesie za sobą zagrożenia. Warto pamiętać, że regularne picie nawet niewielkich jego ilości może prowadzić do uzależnienia. Wszyscy jesteśmy dorośli i podejmujemy decyzje na własną odpowiedzialność. Nikt nikomu nie każe pić. Nikt nikomu nie każe wsiadać po alkoholu za kierownicę. Ja powiem tylko to, co już dwa razy padło w tej rozmowie – potępiam grzech, nie potępiam grzesznika. I bardzo współczuję Joannie tego, że wpadła w ten wir medialnej nagonki – sama przez to przechodziłam i wiem jak bolesne i trudne to jest. Mam nadzieję, że znajdzie w sobie tyle siły, ile znalazłam ja, żeby to przetrwać.
Pytam, bo według mnie tu zaczyna się duży problem Polaków. My za wszelką cenę chcemy usprawiedliwiać.
…
To inaczej. Gdzie jest granica? Picia, wsiadania za kółko. Kiedy trzeba powiedzieć sobie NIE?
Zawsze, kiedy zagrożone jest ludzkie życie. Podejmowanie jakichkolwiek działań, które narażają ludzkie życie jest niedopuszczalne.
Kiedy człowiek zaczyna pić?
Kidy nie radzi sobie z czymś. Kiedy nie do końca umie żyć. Kiedy w życiu pojawiają się rzeczy, które wydaje mu się, że go przerastają. Ale często wszystko zaczyna się od tego, że „wszyscy piją” i nie wypada nie pić z nimi.
A pani…
… Początki mojego picia, to po pierwsze właśnie wspomniane przeze mnie „wszyscy piją”. Drugą ważą rzeczą było picie „do towarzystwa”. A potem na to nałożyła się moja nieumiejętność życia. I proszę – trzy drobiazgi zdeterminowały dramat mojego życia.
Co sprawia, że Pani nie pije?
Moje dzieci. Pamięć o tym, jak wyglądało moje dno. Ludzie, którzy piszą do mnie „dziękuję”. Ale przede wszystkim to, że po tym wszystkim, co się stało w moim życiu przez czterdzieści lat teraz wiem – mam tą pewność – że jestem spełniona i szczęśliwa.
Zdjęcia powstały dla międzynarodowej akcji "Nazywam się milion" dotyczącej przemocy wobec kobiet, które pomocy mogą szukać na www.cpk.org.pl.