Mecz Polska - Rosja w łódzkiej Atlas Arenie urósł do rangi wydarzenia pozasportowego
Mecz Polska - Rosja w łódzkiej Atlas Arenie urósł do rangi wydarzenia pozasportowego Fot. Marcin Stępień / AG

Przed meczem z Rosją polscy kibice włożyli na barki siatkarzy ciężar znacznie większy niż sportowy. To już nie konfrontacja o punkty, a o honor, godność i dumę – naszą i Ukrainy. Przegrać możemy ze wszystkimi, tylko nie z "Sowietami' i "Ruskimi". Na nic apele, by nie mieszać polityki i sportu.

REKLAMA
Pamiętamy atmosferę, jaka towarzyszyła piłkarskiej rywalizacji Polski z Rosją na Euro 2012. Jak wtedy można było mówić o wzajemnej niechęci, tak teraz to już nienawiść. Putin, Krym, Ukraina, separatyści, rocznica sowieckiej agresji na Polskę – dzisiejszy mecz siatkarzy został wpleciony w taki łańcuch skojarzeń. Jakby wieczorem w łódzkiej Atlas Arenie miał się otworzyć kolejny front wojny na wschodzie...
Putiniści przy siatce
"Brazylia, półfinał — to wszystko bez znaczenia. Ruskim trzeba trzy-zero wpier****" – napisał jeden z komentatorów pod naszym artykułem o zwycięstwie Polaków nad Brazylijczykami. Ta wypowiedź dobrze oddaje przedmeczowy nastrój. Nawet w komentarzach poważnych publicystów i polityków, którzy - jak sami deklarują - sportem się mało interesują, rosyjscy siatkarze to "Sowieci", ewentualnie "Ruscy", którym ze względu na sytuację polityczną trzeba spuścić łomot.
„Jak nasi siatkarze chcą se przegrać z Brazylijczykami, to niech se przegrywają. Ale jak wtopą z Ruskimi, to… niech nie wracają do kraju” – pisał na Twitterze przy okazji naszego poprzedniego meczu były europoseł Marek Migalski. "Nie jestem zaangażowanym kibicem, ale na mecz z ruskimi w czwartek się wybieram osobiście" – zapowiadał publicysta "Do Rzeczy" Cezary Gmyz.
Zapytany, dlaczego o siatkarzach pisze "Ruscy"?, odpowiedział, że "Rosjanie to Puszkin, Tołstoj czy Dostojewski", a "Ruscy czy Sowieci to Putin i Stalin". W ten sposób sportowcy z Rosji stali się "putinistami".
logo
Fot. Twitter
"Strzelają do Polaków"
I tak twierdzi spora część kibiców. Dodatkowy argument dały przedstawiane w mediach jako "prowokacyjne" występki jednego z siatkarzy rywali, Aleksieja Spirydonowa. Po losowaniu grup III rundy mistrzostw napisał na Twitterze, że żal mu "pszeków". "Pszeki" to lekceważące określenie naszego języka pełnego "szumiących zgłosek".
logo
Kilka dni później znów się naraził. Po udanej akcji w meczu z Niemcami udawał, że "strzela" w trybuny. „W wykonaniu Rosjanina na polskiej ziemi był to gest co najmniej niestosowny i stanowił zachowanie agresywne" – skomentował portal Wp.pl
Fakt, że takie zachowanie można odczytać jako prowokację, ale akurat w przypadku tego konkretnego siatkarza nie powinniśmy się nakręcać. To boiskowy "bandyta", znany m.in. ze wszczynania przepychanek z rywalami. Trener Brazylii mówił nawet o nim, że jest chory psychicznie. Ale nasi kibice zareagowali, jakby to był policzek dla honoru Polaka. "Spirydonow strzela do Polaków. Mają to psy we krwi" – komentowano.
Na jednym z facebookowych profili pojawił się zaś taki apel czytelnika: „Jak wiadomo, Polska i cały naród został znieważony przez rosyjskiego siatkarza. Mimo, że piłka siatkowa to wyjątkowy sport i jednoczy, a nie dzieli, to duma narodowa, godność i honor, nie pozwala mi przejść koło tego zdarzenia obojętnie. Proszę, by zaapelowano do kibiców, którzy będą w Atlas Arenie, o wzięcie ukraińskiej flagi, jabłka lub innych przedmiotów, które uderzą w rosyjską godność”".
"Puste głowy" i sportowcy
Co na to wszystko siatkarze? Oczywiście zdają sobie sprawę z oczekiwań kibiców. "W zaistniałej sytuacji politycznej ciężki jest mi to powiedzieć, ale jestem dzisiaj za Ruskimi” – napisał przed spotkaniem Rosji z Brazylią rezerwowy libero polskiej reprezentacji Krzysztof Ignaczak.
Głos w tej sprawie zabrała też były kadrowicz Łukasz Kadziewicz. "To jasne, że każdy z nas kibicuje tej dobrej stronie. Ale sport zawsze jednoczył. Ja w Rosji byłem, mieszkałem i nikt nigdy nie zrobił mi krzywdy. Gwizdy na Rosjan? Niech puste głowy na górze ustalą coś mądrego, nie mieszajmy w to sportu" – stwierdził w wywiadzie dla Sport.pl.
Racjonalne podejście, ale to niewykonalne. Bo nie do końca prawdą jest, że "sport zawsze jednoczył". Z polityką łączył się i łączył będzie. Słynne piłkarskie Gran Derbi, czyli starcie FC Barcelony z Realem Madryt, to za każdym razem konfrontacja Hiszpanii z Katalonią. Niewielu na taki podtekst się oburza.
Nie dziwi więc też, że dziś na siatkarskim parkiecie mamy "wojnę polsko-ruską". Pozostaje jednak kwestia stylu i proporcji. Oby ta antyrosyjska motywacja nie zamieniła się w obsesję.