"Wie pan, jestem kobietą..." – tak Ewa Kopacz zaczęła odpowiedź na pytanie dziennikarza o politykę międzynarodową. Może to i śmieszne, ale sprawa jest poważna, bo nowa premier nie dość, że przyznała się do niekompetencji, to używając argumentu płci zachowała się seksistowsko. Czy ktoś wyobraża sobie, by swoje wystąpienie w podobny sposób rozpoczęła Angela Merkel?
W dniach poprzedzających nominację Kopacz na premiera politycy PO chodzili po mediach i oburzali się, że krytycy marszałek Sejmu w swoich komentarzach ocierają się o seksizm. I pewnie słusznie, ale teraz nowa premierka zamknęła im usta, bo sama przyznała, że na sprawowaną funkcję patrzy przede wszystkim przez pryzmat płci. Kiedy poczas prezentacji ministrów swojego gabinetu dostała zestaw pytań o Irak i Ukranę, stwierdziła:
"Wie Pan, jestem kobietą. Ja sobie wyobrażam, co bym zrobiła, gdyby na ulicy pokazał się człowiek wymachujący ostrym narzędziem, albo trzymający w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl, tam za moimi plecami jest mój dom i moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam się i opiekuje się moimi dziećmi".
Seksizm w czystej postaci, tylko a rebours – właśnie w ten sposób to jej wystąpienie ocenili komentatorzy. Komentatorki też, bo swoją odpowiedzią Kopacz usunęła w cień lata przekonywania, że w polityce nie liczy się płeć, ale kompetencje. „Równość to zupełnie co innego niż wkładanie się w stereotypy i ich powielanie” – napisała na Twittterze Barbara Nowacka, działaczka Twojego Ruchu i Stowarzyszenia Kongres Kobiet.
Podobnych komentarzy jest więcej. Niektórzy przypominają, że Kopacz już przy nominacji na premiera dała zły sygnał, bo powiedziała, że "domy, w których rządzą kobiety, wychodzą na tym dobrze".
Były europoseł Marek Migalski zaproponował, by wyobrazić sobie odwrotną sytuację: że to mężczyzna używa argumentu płci. "Jestem mężczyzna i nawet przy pomocy kija broniłbym swojej ojczyzny, a kobieta od razu poleciałaby do domu i się zamknęła" – mógłby powiedzieć. Można sobie wyobrazić oburzenie, jakie wywołałaby taka wypowiedź.
Tak naprawdę najgorsze jeszcze przed Kopacz. Bo teraz na każde jej działanie będzie patrzyło się z przymrużeniem oka, z filtrem "Jestem kobietą", który sama narzuciła.