
Jeszcze kilka miesięcy temu z całego kraju przyjeżdżały tłumy, aby go posłuchać. W ostatnią niedzielę na porannej Mszy, którą odprawiał było niewiele ponad 20 osób. Z czego wynika spadek zainteresowaniem działalnością ks. Piotra Natanka?
REKLAMA
Jak donosi "Gazeta Krakowska" w niedzielę o godzinie 10 w Pustelni Niepokalanów w Grzechyni zgromadziło się 21 osób. Była to Msza odprawiana przez kontrowersyjnego duchownego ks. Piotra Natanka.
Idol internautów
Ks. Natanek zasłynął między innymi stwierdzeniem, że znakiem opętania jest używanie żelu do włosów, czy też czerwonego lakieru do paznokci. Były jednak i zdecydowanie ostrzejsze słowa, w których duchowny nazywał kard. Dziwisza oraz abpa Życińskiego masonami.
Takie sformułowania oraz spór z krakowską kurią przyniosły ks. Natankowi popularność. Jeszcze kilka miesięcy temu wiele się o nim mówiło i wiele się o nim pisało.
Spór z kościelną hierarchią
Wszystko zmieniło się na początku roku, kiedy to Rada Stała Episkopatu Polski wydała oświadczenie mówiące o tym, że Msze sprawowane przez księdza Natanka są świętokradztwem i że udzielane przez niego rozgrzeszenia są nieważne. Pół roku wcześniej metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz za nieposłuszeństwo wobec przełożonych zawiesił ks. Natanka w pełnieniu obowiązków i przesłał do niego specjalny list, w którym pisał m.in. "Kara suspensy ma charakter poprawczy. Jeśli Ksiądz podporządkuje się decyzjom przełożonych kościelnych, podejmie drogę pokuty i naprawy wyrządzonego zła, może prosić o zwolnienie z kary."
Ksiądz Natanek nie chciał jednak szukać porozumienia z metropolitą krakowskim i publicznie wypowiedział mu posłuszeństwo. Co więcej wciąż odprawiał Msze, których nagrania umieszczał w internecie. Rozwijał również krąg swoich sympatyków, którzy wciąż tłumnie przybywali do Grzechyni.
Obserwując postępowanie ks. Natanka Episkopat nie miał wyjścia i 16 stycznia 2012 roku wydał "Oświadczenie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski w sprawie ks. Piotra Natanka i jego zwolenników". Poza słowami o świętokradczym charakterze nabożeństw odprawianych przez księdza Natanka, Episkopat zwrócił się również bezpośrednio do wiernych: "Osoby współpracujące z suspendowanym ks. Piotrem Natankiem przyczyniają się do rozłamu wspólnoty wierzących. Współdziałając w niszczeniu jedności Kościoła, popełniają grzech, z którego mają obowiązek oczyścić się w sakramencie pokuty. Warunkiem natomiast otrzymania rozgrzeszenia jest odstąpienie od wspierania rozłamu w Kościele i gotowość naprawienia wyrządzonego zła".
Coś się zmieniło
Po tym oświadczeniu w Pustelni Niepokalanów zaczęło się robić mniej tłoczno. Z czasem elementy towarzyszące Mszy również zaczęły tracić na sile. Zniknęła m.in. oprawa muzyczna złożona z gitary i skrzypiec.
Sam ksiądz Natanek frekwencyjne braki starał się tłumaczyć zmęczeniem wynikającym z pielgrzymki rycerzy Chrystusa Króla do Częstochowy. Jednak również i wśród członków rycerstwa widać coraz mniejszą aktywność.
Po prostu coś się zmieniło, coś się skończyło. O księdzu Natanku mówi się coraz mniej, Episkopat w swoim oświadczeniu mocno przeciwstawił się praktykom duchownego, a w jego pustelni nie ma już tłumów.
Być może jest to efekt przesycenia tematem, być może wierni wzięli sobie do serca słowa Episkopatu a być może wolą oglądać nabożeństwa księdza Natanka w internecie. Wciąż bowiem działa tam jego telewizja.
Jest jeszcze jedna możliwość, być może ostatnia niedziela była tylko frekwencyjnym wypadkiem przy pracy i od następnej znów w pustelni księdza Natanka gościć będą tłumy. Być może. Z całą pewnością jednak nie tak duże, jak jeszcze kilka miesięcy temu.