Polacy biegają w imię ideologii fajnopolactwa? Owszem, bo to sport dla fajnych Polaków z ideałami
Polacy biegają w imię ideologii fajnopolactwa? Owszem, bo to sport dla fajnych Polaków z ideałami Fot. Teodor Klepczyński

– To emanacja fajnopolactwa – piszą o bieganiu prawicowe media, chcąc wbić szpilę wszystkim miłośnikom biegania. A nie, przepraszam - nie wszystkim. Jedynie tym, którzy biegają z powodów ideologicznych. Jeśli jeszcze nie wiecie, biegacze są podzielenie na dwie grupy - dobrych, którzy biegają "rzeczywiście dla zdrowia" oraz tych "złych", którzy trenują, bo naczytali się w "złych" gazetach, że to fajne i modne.

REKLAMA
Niedzielny poranek był prawdziwym świętem. Nie tylko dla biegaczy biorących udział w 36. PZU Maratonie Warszawskim, ale dla wszystkich, którzy skorzystali ze wspaniałej, wrześniowej pogody. Ci, którzy nie biegają, ale doceniają sportowe wyzwania biorących udział w biegu, bardzo licznie zgromadzili się wzdłuż trasy i całymi rodzinami dopingowali maratończyków, co stworzyło wspaniałą, piknikową wręcz atmosferę w sercu Warszawy.
Impreza, która jeszcze kilka lat temu gromadziła tylko najbardziej zainteresowanych, dziś jest wydarzeniem niemalże dla każdego. Doskonała organizacja, bardzo szybkie wznowienie komunikacji miejskiej i widoczne oznaczenia sprawiły, że nawet dla mieszkańców pobliskiej Saskiej Kępy nie mieli powodów do narzekania. Mieli go za to inni...
"Fajnopolacy" w natarciu
Tymczasem wbrew temu co było widać na ulicach, jeden z prawicowych portali opublikował tego dnia tekst, z którego wynika że promowanie biegania i zdrowego trybu życia jest... dzieleniem Polaków. Jak przekonuje jeden z prawicowych publicystów, istnieje "całkiem spora grupa biegaczy", którzy uprawiają sport w imię walki ideologicznej... O co dokładnie chodzi?
Fragment tekstu krytykującego "fajnopolaków"

To ci, którzy zaczęli biegać, bo Giewu zaczęła pisać, że bieganie jest modne i fajne; bo biegają koledzy z korporacji; bo modnie jest wstawić na fejsa swoją fotkę po biegu; a także dlatego, że kręci ich pompowany właśnie głównie przez medium z Czerskiej antagonizm pomiędzy biegającymi a niebiegającymi, pomiędzy uczestnikami biegów a ludźmi, którzy w ich trakcie chcą po prostu w miarę normalnie funkcjonować.

W dyskursie, którego celem jest pokazanie biegających w ciemnych barwach, pojawia się słowo "fajnopolactwo". Jak czytamy, "fajnopolacy" to bliżej nieokreślona część biegających, nieświadomie służących ideologii, według której "jest dobrze", a Polacy są radośni. Tak, to jest zarzut.
Przeciwnicy biegania (a jest ich co najmniej kilku w polskich mediach) swoimi tekstami piętnują osoby, które w naszej niedoskonałej przecież rzeczywistości, starają się dostrzegać to, co pozytywne. Moim zdaniem, biegacze rzeczywiście mają nieco inne spojrzenie na życie niż niebiegający. Ale wynika ono z samego biegania, a nie z lektury tej, czy innej gazety.
Łączyć, nie dzielić
Tymczasem "fajnopolacy" - tylko że ja w przeciwieństwie do cytowanego autora, nie używam tego słowa obraźliwie - wiedzą, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Zdają sobie jednak sprawę, że naprawianie rzeczywistości możemy zacząć od siebie, dbając o własne zdrowie, sportową sylwetkę i pracując nad samodyscypliną.
"Fajnopolactwo" zdecydowanie istnieje. Jednak wbrew temu, co próbuje się wmówić, służy ono łączeniu Polaków wokół PONADpolitycznego celu. Jeśli w fajnopolactwie można doszukiwać się jakiejś ideologii, to polega ona na poszukiwaniu pozytywnych aspektów życia i troski o własne zdrowie. To jest właśnie "fajnopolactwo", którego biegacze (wszyscy, a nie ich odłam) stanowią integralną część.
Teza, iż bieganie ma służyć jakiejkolwiek sile politycznej, dzieleniu Polaków, że biegacze trenują każdego dnia bo naczytali się czegoś w gazecie lub robią coś dla poklasku, jest tak absurdalna, że aż trudno z nią polemizować. Dzielenie środowiska i zarzucanie wyimaginowanej części biegaczy ideologiczne, a wręcz pozerskie motywy trenowania, świadczy o całkowitym niezrozumieniu idei uprawiania sportu.