
Zaczęło się w czerwcu, wraz z wybuchem afery o obrazoburczy spektakl „Golta Picnic”, który miał być pokazany na poznańskim festiwalu Malta. Zrobił się szum, bo tamtejsi katolicy uznali, że sztuka obraża ich uczucia religijne (choć nawet jej nie widzieli). Były prośby, groźby, protesty, po czym organizator Malty wycofał się z planów. Powodem była bierność policji i władz miasta, które postraszyły, że w dniu pokazu może demonstrować nawet 30 tys. osób i że nie zagwarantują bezpieczeństwa uczestnikom festiwalu. Co więcej, prezydent Poznania Ryszard Grobelny orzekł, że „Golgota Picnic” godzi w „poznańskie wartości”.
Dzisiaj my stajemy się ofiarami cenzury. Bo tak trzeba to nazwać. Poznań, zamiast centrum wolnej kultury, zaczyna przypominać bardziej Jekaterinburg na Uralu (jedno z wielu miejsc w Rosji, gdzie do tej pory - ze względu na protesty religijnych fanatyków - odwołano koncert Behemotha).
To nie przypadek, że te głośne w całej Polsce sprawy dotyczą jednego miasta, stolicy Wielkopolski. Kluczem do rozwiązania tej zagadki są zaś wspomniane przez prezydenta Grobelnego „poznańskiego wartości”. Poznań to po prostu miejsce specyficzne – tak jeśli chodzi o mieszkańców, jak i władze.
To właśnie ta religijność, a szczerzej - „zachowawczość”, powoduje, że Poznaniacy są np. wyjątkowo niechętni gender, a alergicznie reagują na wszelkie kontrowersje dotyczące Kościoła, jak Golgota Picnic. Typowego Poznaniaka łatwo wzburzyć. „W żadnym polskim mieście nie trzeba tak niewiele, żeby tak wielu zasłużyło na wartościujący epitet. Nigdzie tak łatwo, jak tutaj, nie można zostać lewakiem, patriotą i ofiarą agresji” – pisała Agnieszka Gulczyńska, dziennikarka poznańskiego Radia Merkury.
Poznańska tradycja to absolutnie podstawowe poczucie godności ludzkiej i chrześcijańskiej. Nasz świat wartości wyrasta z Dekalogu. Jeżeli się go podważa, to podważa się sferę ideową całego społeczeństwa. Nie wolno się godzić na opluwanie Boga - najważniejszej dla nas osoby. Sztuka może podejmować dyskusję z naszym światopoglądem, ale bez obrażania.
Poznańską mentalność bardzo dobrze odzwierciedla lokalna polityka. – Jeśli pan weźmie przedstawicieli wszystkich partii politycznych, to oni w większości mają bardziej konserwatywne poglądy, niż podobni im działacze w innych regionach Polski. Nawet minister Kozłowska-Rajewicz [była pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania] miała dużo mniej lewicowe poglądy niż np. prof. Fuszara – zauważa Jan Filip Libicki.