Zespół polskiego koszykarza, Phoenix Suns, po raz drugi z rzędu nie zagra w fazie play-off rozgrywek NBA. To wywołało z pewnością spore rozczarowanie w szeregach klubowych kibiców. Z kolei sam Marcin Gortat może mieć wątpliwości, czy transfer do Phoenix był dobrym rozwiązaniem.
Drużyna Phoenix walczyła dzielnie do końca o awans do ostatecznej fazy koszykarskich rozgrywek NBA. Jednak ostatnia porażka z Utah Jazz 88:100 ostatecznie zamknęła im drogę do play-off. Popularne "Słońca" mają dwie porażki więcej niż zajmujący obecnie ósme miejsce Utah. A do końca sezonu został im tylko jeden mecz.
W tym najważniejszym pojedynku nie błysnął formą także sam Gortat - rzucił tylko dwa punkty i miał 12 zbiórek. Czarna passa trwa. W ubiegłym sezonie Phoenix również zakończyło przedwcześnie ligowe rozgrywki.
Nasz rodak, pomijając spotkanie z Jazz, aktualny sezon może z pewnością zaliczyć do udanych. Grał sporo, na parkiecie często pojawiał się w podstawowym składzie. Ale brak możliwości rywalizacji o najwyższe pozycje ligowe może być dla niego deprymujący. Może prowokować do zastanowienia, czy transfer z Orlando Magic do Suns, w ostatecznym rozrachunku, przyniósł mu więcej korzyści niż strat.
- To, jakim jest teraz koszykarzem, Gortat z pewnością zawdzięcza swojej ciężkiej pracy na treningach. Ale nie tylko. Nie mam wątpliwości, iż zmiana kluba nie pozostała tu bez znaczenia. Będąc w teoretycznie słabszym zespole, dostawał więcej szansy do gry. Nie mam pewności, czy gdyby nie zrezygnował z Orlando, to miałby okazję do zaprezentowania swojego potencjału - zauważa Mateusz Jaworski, fan NBA.
Jak w takim razie potoczy się dalsza kariera Polaka? Dysponując formą z obecnego sezonu, może sobie wyrobić solidną markę w środowisku za Oceanem. Ale brak okazji do pokazania się na tle gwiazd w decydujących fazach play-off, może z kolei
odbić się niekorzystnie na jego pozycji w NBA.
- Gortatowi zostały jeszcze dwa lata kontraktu. Jego umowa obowiązuje do połowy 2014 roku. To, w jakim klubie będzie później występował, zależy w zasadzie od dwóch czynników. Przede wszystkim od jego dyspozycji. Jeśli nadal bedzie robił postępy, szczególnie w obronie i rzucał średnio 10-20 punktów na mecz, to może liczyć na transfer do średniaka ligowego - przekonuje Jaworski.
Z drugiej zaś strony NBA to specyficzne rozgrywki. Przy ewentualnych transferach decyduje często nie tylko atrakcyjność sportowa klubu, ale i jego możliwości finansowe. A pieniądze, jakie otrzymuje Gortat, nie są uzależnione od tego, czy jego ekipa wejdzie do play-off. - Polak w kontrakcie ma zagwarantowaną określoną stawkę, którą zgarnia bez względu na wyniki klubu, który aktualnie reprezentuje - zaznacza Jaworski.
Skoro zarobki koszykarzy w NBA zależą wyłącznie od ustalonej z góry umowy, to może to zachęcać zawodników, by zapominając o sportowym awansie, decydowali się na karierę w słabszych drużynach. Niewykluczone jednak, iż dobra postawa Polaka w barwach Phoenix, zaowocuje zainteresowaniem ze strony ligowych gigantów.
- Nie mam wątpliwości, że Polak poradziłbym sobie w lepszej drużynie niż "Słońca". Ma jeszcze dwa lata na to, by ugruntować swoją pozycję w najlepszej koszykarskiej lidze świata - podkreśla nasz rozmówca.