Zawsze wierzyłam w to, że design może uratować świat. Przede wszystkim dlatego zaczęłam o nim pisać. Większość projektantów z którymi miałam okazję pracować i rozmawiać, tak naprawdę nigdy nie przestaje pracować. Korzystając z miasta, podróżując, siedząc w kawiarni, zawsze mają z tyłu głowy pytanie – czy czegoś tutaj brakuje?
Tutaj jako przykład lubię pokazywać stojak na rower Pawła Jasiewicza, Mai Gaszyniec i Krystiana Kowalskiego (którzy stworzyli między innymi także sekretarzyk do najnowszej kolekcji IKEA PS). Wiele razy, szukając miejsca do przypięcia roweru myślałam o tych czarnych słupkach, ustawionych wzdłuż ulicy. Mogą z nich skorzystać tylko niektórzy rowerzyści z zapięciami typu u-lock, a wystarczyłoby wykręcić w środku dziurę, przez którą dałoby się przełożyć każdą inną blokadę i miasto zyskałoby tanim kosztem mnóstwo nowych stojaków. Tym zajmują się projektanci. Ulepszaniem.
Design nie uratuje świata, ale może go ulepszyć
Codziennie zaglądając na Inhabitat portal który pokazuje ekologiczny design i ma hasło „design will save the world”, oglądam projekty i pomysły które mają potencjał oczyścić powietrze, wyjąć plastik z oceanu, uniezależnić ludzi od zewnętrznych dostaw energii i pomóc nam oszczędzać wodę.
To design sprytny, z potencjałem i chociaż większość pokazywanych rozwiązań to nieidealne eksperymenty, czuję się pełna nadziei wiedząc, że projektanci myślą nie tylko o tym jak stworzyć (kolejne) idealne krzesło ze sklejki, naprawdę starają się poruszać tematy, które mają potencjał pozytywnie wpłynąć na jakość życia całej planety. Szacuneczek.
Nowy, wspaniały świat
Na Festiwal Łódź Design pojechałam jak praktycznie co roku, z entuzjazmem, szczególnie, że naprawdę zaintrygowało mnie hasło „Brave new world”. Miałam więc nadzieję, także tutaj, zobaczyć projekty poruszające tematy z zakresu ekologii, recyclingu, wprowadzania zieleni do przestrzeni miejskiej. Już na wejściu trafiłam na miejską szklarnię, projekt stworzony na zlecenie Centrum Designu w Gdyni, przez Aleksandrę Karpowicz-Dowlaszewicz, Bogdana Dowlaszewicza i studio MALAFOR. Rozwiązanie, które uważam odnalazłoby się idealnie na kameralnych osiedlach, we wszystkich miastach.
Szklarnia była postawiona obok przestrzeni, w której zaangażowani designerzy pokazywali swoje pomysły na eko rozwiąznia, do zastosowania teraz, do stworzenia lepszej przyszłości. Zapamiętałam stamtąd projekt osłonek na drzewka z mąki ziemniaczanej, który chroni je przed wciągnięciem nadmiaru wody w miejscach narażonych na zalania.
Projekt jest inspirowany sytuacją miasteczka Somerset w Wielkiej Brytanii, które zostało zalane przez masy błota i wody, spływające ze wzgórz którymi jest otoczone. Projekt jest częścią kampanii Lyn i Alexa Mowat „Prosimy o żywopłoty z drzew”, która ma uświadamiać, szczególnie mieszkańcom miejscowości o takim położeniu jak Somerset i okolice, że system korzeniowy drzew jest w stanie zatrzymać ziemię w jednym miejscu i pomaga pozbywać się nadmiaru wody. To jego naturalna funkcja, o której tak naprawdę nie uczy się w szkołach, a więc pozostajemy nieświadomi konsekwencji, jakie może mieć masowe pozbywanie się drzew. Projekt znajdował się obok wielu innych, których chyba głównym założeniem było nadawanie drugiego życia przedmiotom, naprawianie tych zepsutych, lub zepsutych pozornie.
Może to seks zbawi świat?
I mimo wszystko wszędzie trafiałam na hasło „Design nie zbawi świata”. Brakowało mi tutaj dopisku, np. "ale zrobi to seks!".
Ostatnio w końcu, zamiast prezentować w natemat.pl design, projekty z potencjałem, powszechnie ignorowane przez czytelników, piszę o tym, co wzbudza znacznie więcej emocji. A więc może racja? Indywidualna praca u podstaw, nauka obecności i uważności? Może design nie jest w stanie uratować świata, dopóki świat nie zauważy, że potrzebuje być uratowany? Czy kiedyś będzie w stanie?
Takie pytania zadawali sobie twórcy wystaw na festiwalu, a także projektanci zaangażowani w cykl spotkań i wykładów towarzyszących wydarzeniu.
Wegańśka propaganda
Pojawiły się ekspozycje które proponowały przeróżne rozwiązania współczesnych problemów i zagadnień, także plakaty, których zadaniem było edukowanie konsumentów nieświadomych jaki wpływ na świat mają ich wybory. Trafiłam więc – ku mojej radości – także na wegańską propagandę, jako że ten styl odżywiania jest najbardziej ekologiczny, a przemysłowa i nadmierna produkcja mięsa należy do najbardziej wyniszczających biznesów na planecie – nie tylko ze względu na wykorzystywanie ogromnych ilości środków chemicznych, ale także zajmowanie tysięcy hektarów ziemi rolnej, na której produkuje się (znów marnej jakości) jedzenie dla jedzenia. Wspomniano również o sytuacji pszczół i o tym, jak będzie wyglądał nasz świat bez nich (bez pszczół – nie urośnie wiele owoców i warzyw które potrzebują ich zapylenia).
Logotypy organizacji terrorystycznych - check!
Moim ulubionym miejscem na festiwalu była ekspozycja Colophon, która pełniła właśnie przede wszystkim funkcję edukacyjną. Można było tam zajrzeć do kilku intrygujących publikacji wydawnictwa. Spędziłam trochę czasu przeglądając książkę, która wzięła na warsztat logo wykorzystywane przez organizacje terrorystyczne i rozkładała je na czynniki pierwsze. Przedziwna była świadomość, którą dała mi ta lektura. Organizacje terrorystyczne działają trochę jak fuzje organizacji religijnych i biznesowych. Studium wykorzystywanych przez nie symboli zdawało mi się początkowo pomysłem na siłę kontrowersyjnym. Po chwili zrozumiałam, że tak naprawdę nie jest.
Znalazłam też obok publikację dywagującą wokół mięsa tworzonego in-vitro, hodowanych w laboratoriach szynek, które mają potencjał być nie tylko mniej okrutną alternatywą dla mięsa – także bardziej ekologiczną i przez to – potencjalnie zdrowszą. W tym roku uruchomiono dwa centra festiwalowe. Pierwsze, klasycznie – przy Tymienieckiego 3, centrum artystycznym które zostało urządzone w przestrzeni pofabrycznej. Pamiętam, że jeszcze 4, lub 5 lat temu były to miejsca zupełnie innej jakości. Teraz całość przeszła kompletny remont i wygląda rewelacyjnie, tworząc idealne tło dla festiwalu. Drugie znalazło się w tkalni Marcusa Silbersteina przy ul. Piotrkowskiej 250 i tutaj głównym fokusem były po prostu meble – których miałam lekki niedosyt po obejściu całości wystawy na Tymienieckiego.
Dla tych którzy regualrnie odwiedzają festiwal – będzie sporo nowości. Ci, którzy wpadną po raz pierwszy, myślę, że będą mile zaskoczeni. Łódź desgin trwa jeszcze do końca weekendu, a więc do 19 Października. Ja odwiedzając w poprzedni weekend załapałam się jeszcze na trochę surrealistyczny Festiwal Świateł, w weekend najbliższy będzie można wziąć udział też w „Aneksie do Festiwalu” Czterech Kultur, o którym więcej dowiedzieć można się tutaj.
+ Bonus! Lustrzany Pasaż Róży, aneks do Festiwalu Czterech Kultur
Warto będzie zobaczyć szczególnie Pasaż Róży Joanny Rajkowskiej, która pokryła ściany budynków dużego podwórka przy Piotrkowskiej 3 nieregularnie pociętymi lustrami. Artystka przy pomocy tego medium wydobywa formę budynku i tworzy przestrzeń znów – nieco surrealistyczną. Podcas wycieczki do Łodzi można więc naprawdę poczuć się jak w zupełnie innej rzeczywistości. Jeżeli zastanawiacie się gdzie zjeść, napić się i zrelaksować po festiwalu – zajrzyjcie do mojego wywiadu z właścicielami kultowej łódzkiej klubokawiarni Owoce Warzywa, w którym polecają mi swoje ulubione miejsca.