Oprocentowanie, całkowita kwota kredytu, całkowite koszty i dodatkowe opłaty - takie informacje powinny zawierać wszystkie reklamy kredytów gotówkowych oferowanych przez banki. Komisja Nadzoru Finansowego w liście do Związku Banków Polskich przypomina o obowiązujących przepisach i ostrzega niektóre banki.
Andrzej Jakubiak - przewodniczący KNF twardą ręką rządzi polskim rynkiem bankowym. Odkąd w zeszłym roku został szefem Komisji, wielokrotnie pisał już do banków m.in. w sprawie dzielenia się zyskiem z akcjonariuszami (wskazywał wtedy, które banki mogą, a które nie powinny tego robić), a także sugerował, że udzielanie tzw. lokat antybelkowych (z jednodniową kapitalizacją odsetek, które umożliwiały omijanie płacenia podatku od zysków kapitałowych) jest niebezpieczne dla banków. A te jeszcze przed zmianą przepisów w większości wycofały je ze swojej oferty. Oficjalnie nikt nie wiąże tego ze sobą, nieoficjalnie jednak pracownicy banków przyznawali, że przestraszyli się ewentualnych działań KNF. - Wszyscy chętnie oferowaliby jednodniówki jeszcze długo. Klienci się do tej formy oszczędzania przyzwyczaili. Boimy się jednak, że KNF wytoczy ciężkie działa. Po decyzji Getinu już nikt nie chce ryzykować -
mówił anonimowo jeden z pracowników dużego banku.
Tym razem nadzór zajął się reklamami kredytów konsumenckich. Zdaniem Urzędu wiedza Polaków w kwestiach związanych z kredytami może być niewystarczająca, więc informacje zawarte w reklamach tych produktów powinny być przedstawione jasno i kompleksowo. Tym bardziej, że dużo lepsze od zapożyczania się jest oszczędzanie. „Jak jednak mamy mówić o oszczędzaniu, kiedy tak często czyta się w mediach, że im więcej Polacy konsumują, tym lepiej dla gospodarki? Kiedy oglądając telewizję trudno pominąć reklamę zachęcającą do wzięcia idiotycznego kredytu konsumpcyjnego, tak jakby kupno telewizora dziś na kredyt różniło się czymś od kupienia go za rok za własne pieniądze? Kiedy rząd zabiera nam 19 proc. odsetek z lokat w postaci tzw. podatku Belki?” - pisał
na swoim blogu główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości Ignacy Morawski.
KNF nie podaje, które banki wzbudziły jej zastrzeżenia, uspokaja jednak, że nie doszło do złamania przepisów, a list ma jedynie przypomnieć, w jaki sposób powinny być projektowane reklamy kredytów gotówkowych. - Niewłaściwa treść przekazu może narazić bank na ryzyko reputacyjne, a także ryzyko kredytowe. Banki muszą mieć na względzie fakt, że nie wszyscy klienci posiadają dostateczną wiedzę ekonomiczną. Z uwagi na powyższe przekaz reklamowy nie powinien zachęcać klientów do nieadekwatnego, do ich sytuacji finansowej, korzystania z produktów kredytowych. Taka polityka prowadzi często do nadmiernego zadłużania się klienta w instytucjach finansowych i powoduje negatywne skutki zarówno po stronie banku, jak i po stronie klienta - pisze przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak.
W wielu reklamach kredytów konsumenckich, szczególnie tych telewizyjnych, ciężko doszukiwać się wszystkich wymienionych przez KNF informacji. Zdaniem Komisji, nawet jeżeli informacje się pojawiają, często są wyświetlane za szybko - klienci nie są w stanie wczytać się w szczegóły. Jak czytamy w liście, brak takich informacji, lub zamieszczenie ich na przykład za małą czcionką, sprawia, że klient może zostać wprowadzony w błąd. Zdaniem KNF każda reklama, która „w sposób niejasny, niezrozumiały, dwuznaczny lub nieczyteIny przekazuje wymagane prawem informacje” może zostać uznana za sprzeczną z przepisami. Nie wiadomo na ile podanie tych wszystkich informacji - często skomplikowanych - sprawi, że klienci banków zmienią decyzję w sprawie kredytu, warto jednak pamiętać, że tani kredyt z niskim oprocentowaniem niekoniecznie musi się takim okazać po spłacie całości zadłużenia.