Nie chodzi tutaj jednak o realne kosztowności, ale o wirtualne przedmioty, jakimi posługiwać się możemy w grach komputerowych. Dotychczas taki fakt potraktowalibyśmy zbywając go uśmiechem politowania. Wraz ze zmieniającym się światem, przenoszącym się w coraz większym stopniu do sieci, tego typu zachowania to już poważne przestępstwa - te wirtualne są traktowane w Polsce, zarówno przez policję, jak i przez sądy tak jak każda inna kradzież.
Jeden z największych problemów społecznych - kradzież - wraz ze zmieniającym się światem wokół nas przybiera nowe formy. Dzisiaj złodziej to nie jest zwykły "zbój" czy niecny, obcesowy "rzezimieszek", ale wykwalifikowany, wyspecjalizowany w swoim fachu profesjonalista, który jak nikt inny wykazuje nieporównywalny poziom inwencji i kreatywności. Profesja ta doczekała się ostatnio nowego wymiaru - kradzieży wirtualnych przedmiotów z gier internetowych.
Przestępstwa tego typu to bardzo intratne zajęcie. Z jednej strony duża ilość graczy umożliwiła powstanie swego rodzaju rynku wirtualnych przedmiotów. Na aukcjach internetowych, na forach, za realne pieniądze można kupić taki ekwipunek, na który normalnie "pracowalibyśmy" wiele godzin, dni a nawet tygodni. Stąd wielu niecierpliwych, chętnych na takie zakupy. Z drugiej strony w gry grają często osoby młode, które ze względu na swoją ufność i nieostrożność, stosunkowo łatwo jest oszukać.
Przestępcy nie powinni się jednak czuć bezkarnie. Już dzisiaj policja traktuje tego typu przestępstwa bardzo poważnie i poświęca im tyle uwagi co wszystkim innym. Taką kradzież można dziś zgłosić na komisariacie, i możemy być pewni, że wymiar sprawiedliwości nie zlekceważy doniesienia.
Pierwszy skazany
W Polsce przełomowy w omawianej kwestii był rok 2010. Wtedy bowiem skazany został pierwszy przestępca, który naruszył czyjąś własność, która w jej tradycyjnym rozumieniu de facto nie istnieje. Dwudziestosiedmioletni mieszkaniec Olsztyna zgłosił kradzież całego ekwipunku w internetowej grze Metin 2. Swoje wirtualne straty ocenił na 900 złotych. Ekwipunek to wirtualny "sprzęt" służący do eksploracji świata z gry. Sprawę policja potraktowała poważnie, odnajdując winowajcę. Podobnie sąd, który skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywnę 200 złotych.
Warto zauważyć, że sama gra jak i korzystanie z niej jest darmowe. Wartość posiadanego "osprzętu" oszacowana została na podstawie czasu spędzonego na jego zdobyciu oraz wartości jakie osiąga on na aukcjach internetowych.
Od tego czasu proceder ten stał się problemem traktowanym przez wszystkich poważnie. Bo przecież jeśli wirtualny plik muzyczny, tak łatwo kopiowalny, jest wciąż nagłośnianym problemem naruszania własności autorskiej, to czemu nie miałoby to dotyczyć wirtualnych przedmiotów?
Chociaż pojawiają się komentarze szydzące z takich sytuacji. Wielu nadal nie akceptuje sfery wirtualnej jako pełnoprawnej rzeczywistości. Poświęcany temu czas traktują jako stratę, a sprawę kwitują krótko: "Weźcie się do roboty" czy "w głowach im się poprzewracało".
Nieuczciwy kolega
Podobna sprawa miała miejsce rok temu w Olsztynie. Koledzy udostępnili sobie części ekwipunku, wymieniali się przedmiotami. Stopień wzajemnego spoufalenia rósł, aż do momentu, w którym jeden z nich udostępnił drugiemu swój login i hasło. Olsztynianin skorzystał szybko z okazji, i zabrał z drugiego konta wszystkie wartościowe "przedmioty", przenosząc je na konto do siebie.
Uczynek skończył się dosyć poważnie - chłopak staną przed perspektywą poprawczaka (oskarżony był wtedy siedemnastolatkiem). W sprawie doszło jednak do ugody.
Do zasadności takiego postępowania przekonuje na łamach "Dziennika Łódzkiego" dr Dariusz Adamski, prawnik z Uniwersytetu Wrocławskiego. Mówi, że tak jak wirtualne pieniądze, na które pracujemy, mogą zostać ukradzione, tak wirtualne przedmioty, na których zdobycie poświęcamy czas, mają realną wartość - Reguły są takie jak w rzeczywistym świecie. Wirtualne przedmioty mają realną wartość, wycenianą przez rynek, można za nie uzyskać prawdziwe pieniądze, albo istniejące realnie przedmioty - mówi.
Takie stanowisko inni uważają za absurd. Argumentują między innymi, że czy w grze, w której można swojego przeciwnika pozbawić życia, również stosować będziemy powszechne prawo karne i ścigać zabójcę? - Niedługo używanie kodów zaburzających normalny mechanizm gry (tzw. cheatów), będzie traktowany jak realne przestępstwo - wyzłośliwia się jeden z użytkowników na portalu prawo.pl.
Kradzież w wyniku której nic nie ubyło
Problemem innego wymiaru była sprawa rozpatrywana kilka miesięcy temu przez brytyjski sąd. Jeden z użytkowników gry Poker Stars włamał się do systemu i przelał sobie na konto wirtualne żetony warte w normalnym obiegu 12 milionów dolarów. Sam zdołał sprzedać później część z nich na sumę 53 tysięcy funtów.
Problemem tutaj był fakt zakwalifikowania kradzieży. Firmie Zynga, zarządzającej całą grą, z systemu nie ubyły żetony, a wręcz przeciwnie - przybyło ich więcej. Przestępca, Ashley Mitchell, został jednak skazany ostatecznie za przywłaszczenie sobie nie swojej własności.
Nie czuj się bezkarny
Dzisiaj wirtualne kradzieże nie są już lekceważone przez wymiar sprawiedliwości. Przekonać się o tym mógł mieszkaniec Dobra, który zgłosił na komisariacie pod koniec ubiegłego roku kradzież wirtualnej postaci. Ten, wartość kradzieży oszacował na 1500 złotych. Funkcjonariusze małopolskiej komendy policji nie potraktowali sprawy ulgowo. Sprawca poszukiwany był aż przez pół roku, ale ostatecznie doprowadzono sprawę do końca. W tym przypadku złodziejem okazał się 16-letni mieszkaniec Pomorza. Policja nadal szuka skradzionych przedmiotów.