Aga Zaryan
Aga Zaryan Fot.Mateusz Stankiewicz

Aga Zaryan. Jest dla mnie absolutnym zaskoczeniem, gotowym materiałem na idolkę. Muzyczną, ale także - jako człowiek. - Podróżowałam, wyszalałam się fest, miewałam kace, na które dziś nie mam czasu i po prostu ochoty. Wyeksploatowałam swoją młodość dość solidnie. Moją decyzję dyktował także niespokojny charakter. Szukałam długo harmonii wewnętrznej, gotowości na powołanie na świat człowieka.

REKLAMA
Co byś robiła, gdybyś nie była jazzmanką?
Aga Zaryan: Kiedyś myślałam o szkole teatralnej, ale wybrałam jazz, bo muzyka daje wolność, a ja jestem osobą, która lubi niezależność. Przez jakiś czas myślałam poważnie o karierze sportowej. Trenowałam w dzieciństwie tenisa ziemnego przez cztery lata, szło mi naprawdę nieźle, ale gdy miałam czternaście lat - zrezygnowałam na rzecz dobrego liceum.
Nie groziła ci kariera…
… Agnieszki Radwańskiej? Myślę, że mierzyłam siły na zamiary i zrezygnowałam ze sportu zdając sobie sprawę ze swoich realnych możliwości. Mistrzostwo Warszawy, to było moje największe osiągnięcie. Myślałam też przez jakiś czas o dziennikarstwie, bo bardzo lubię rozmawiać z ludźmi.
Psychologia?
W związku z tym również psychologia. Fascynowało mnie w dzieciństwie łyżwiarstwo figurowe, piękne połączenie sportu i muzyki. Ale licencjat zrobiłam z Muzykoterapii. Psychologia i muzyka, też dobry mariaż.
Lubię obejrzeć sport w telewizji.
A ja w ogóle nie oglądam telewizji. Właściwie nie wiem, co się dzieje. Nie jestem na bieżąco. Wypadłam z obiegu na własne życzenie, przez co mam na pewno więcej spokoju ducha. Kiedy widzę kolorowe pisma, to nie rozpoznaję ludzi na okładkach. To gwiazdy telewizji, celebryci. Świat z lekka zwariował…Nie śledzę też na co dzień tego, co w polityce. Żal mi czasu na obserwowanie żałosnych na ogół przepychanek. O tym, co dzieje się na świecie wiem ostatnio głównie przez wspieranie akcji Polskiej Akcji Humanitarnej. Od początku tego roku jestem ich nową ambasadorką. To wyjątkowe wyróżnienie i zadanie.
To przyjemne, gdy artysta o sobie po prostu opowiada, a nie kreuje przed dziennikarzem postaci. Ty to masz. Po prostu rozmawiasz.
Nie wiem, o czym mówisz. Czy chodzi ci o to, że nie buduję bariery ?
Tak. To wynika z pewności siebie? Z tego, że ludzie kojarzą cię przede wszystkim z twórczości, a nie z wspomnianych już okładek kolorowych pism?
Cieszę się, gdy ludzie mnie kojarzą z muzyką, którą śpiewam. Na niczym więcej mi nie zależy. Dziwi mnie, że ktoś chce na łamach prasy dzielić się swoją prywatnością. Ślubem, ciążą, pierwszym spacerem z dzieckiem. To jest mój świat, a do tego muzycznego zapraszam każdego i się nim z pasją dzielę. Lubię, kiedy strona muzyczna jest dominującą w rozmowie z dziennikarzem, a nie tylko dodatkiem. Opowiadam o swoim życiu prywatnym w wywiadach, mam jednak swoją granicę, której za żadną cenę nie chcę przekroczyć. Celebryci często się skarżą na swój los. Niestety zdarza się, że zgotowali go sobie na własne życzenie przesuwając granicę własnej prywatności do granic dobrego smaku.
W wywiadach mówisz na przykład o swojej rodzinie. Że jest miłość, ale i trudne chwile. Wspominasz o ciężkich charakterach, ale podkreślasz, że mąż to osoba, z którą chcesz żyć. Bez nadęcia, normalnie. Pięknie.
Śmieszą mnie słodkie laurki, które wypuszczają media, bo często okazuje się, że mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. Są z jakiegoś powodu kreowane. Życie składa się z momentów wielkiego szczęścia, ale codzienność to prozaiczne sprawy. Moje życie też nie jest usłane różami, są momenty cudowne, ale i okresy trudniejsze.
Procesy, cykle…
Tak, życie składa się z kilku cyklów. Poświęcam sporo czasu muzyce, zastanawianiem się nad nowymi projektami. To jest pasja, a nie praca na etat. Nagrywam płytę, potem ją promuję, jadę z moim zespołem w trasę. To jest cały cykl. Podobnie jest z rodziną. To jest kolejny proces, w którym musi się człowiek odnaleźć. Czas, gdy na świecie pojawia się dziecko - to dla człowieka, bez względu na to czy sprzedaje rzodkiewkę w warzywniaku czy nagrywa płyty, ustanowienie zgoła innego porządku. Na założenie rodziny zdecydowałam się późno. To był mój wybór, wcześniej nie czułam takiej potrzeby, nie byłam pewna, że to ten moment.
Szalałaś?
Pewnie. Podróżowałam, wyszalałam się fest, miewałam kace, na które dziś nie mam czasu i po prostu ochoty. Wyeksploatowałam swoją młodość dość solidnie. Moją decyzję dyktował także niespokojny charakter. Szukałam długo harmonii wewnętrznej, gotowości na powołanie na świat człowieka. Taka decyzja to według mnie największa odpowiedzialność, która na nas spoczywa. Właśnie przez takie podejście weszłam w dorosłość z jakimś dziesięcioletnim opóźnieniem. Nie żałuję. Teraz z większym spokojem odbieram rzeczywistość, która mnie otacza.
Nie jesteś laurką wytwórni fonograficznej. Dziś brakuje nam idoli z krwi i kości.
Ja swoich guru znalazłam w muzyce. W historii jazzu byli niezwykli artyści. To byli idole, którzy mieli wpływ na kolejne pokolenia muzyków i słuchaczy. Wielu jazzmanów to ikony. Miles Davis, Billie Holiday są uwielbiani od dziesięcioleci. I tak pozostanie.
Ludzi fascynowała nie tylko ich muzyka, ale to jacy są. To były prawdziwe gwiazdy, których dziś nam brakuje.
Tak, to był pewien styl bycia i styl życia. Życie i twórczość się ze sobą łączyła. Szła w parze. Przez to najwięksi artyści byli tak przekonujący, a nie wykreowani na miarę potrzeb rynku i tego co się sprzedaje. W jazzie łatwo wyczuć fałsz. Jak ktoś nie śpiewa lub nie gra o tym, co czuje to przekłada się to od razu na odbiór wrażliwych słuchaczy. W popie bywa różnie, często ważniejszy jest rozporek w sukience czy nowa fryzura. W jazzie to dodatek. Esencją są dźwięki.
Jazz jest muzyką bez granic?
Jazz to jest przede wszystkim muzyka wolności, którą dziś możemy na szczęście usłyszeć wszędzie na świecie. Występowaliśmy w Japonii, Rosji, Szwecji, Stanach Zjednoczonych, Islandii i Turcji. Co kraj to obyczaj, a jazz znajduje wszędzie odbiorców.
W Chinach?
To jedyny kraj, gdzie mój manager musiał wysyłać listę wszystkich utworów, które miałam śpiewać, do specjalnej jednostki cenzury. Oni musieli wiedzieć wcześniej, o czym będę śpiewać. Jakbym wyszła na scenę i zaczęła śpiewać protest-songi, to zaburzyłoby emocje słuchaczy i mogłoby ich sprowadzić na drogę zła. A tego przecież nie można zrobić, bo władza trzyma wszystkich w ryzach.
Masz czasami tak, że słuchasz współczesnej muzyki i dopada cię myśl “Ja pierdolę”?
Czasami czuję się tak w taksówkach, muszę prosić wtedy pana kierowcę, żeby wyłączył albo chociaż ściszył radio. Muzyka może wpływać na człowieka nie tylko pozytywnie, ale i negatywnie. Może nawet wprowadzić w stan dygotu. Piosenki z radia komercyjnego na ogół doprowadzają mnie do białej gorączki. Ma dla mnie znaczenie jakimi dźwiękami jestem otoczona. Jestem estetką.
Zostaje Jazz.
Nie zamykam się na inne gatunki, lubię otaczać się różną muzyką, ale każdy gatunek musi być po prostu dobrze zagrany i zaśpiewany. Pop, rock, soul czy muzyka poważna, którą jestem otoczona od dziecka, bo mój tata jest klasycznym pianistą. Ważna jest wrażliwość wykonawcy. Nie lubię też przesadnego eklektyzmu w muzyce, lubię spójne albumy.
Wrażliwość muzyczna przekłada się na wrażliwość taką na co dzień.
Nie do końca. Występując na scenie czy nagrywając płyty w studiu, jestem wyciszona, bo znajduje ukojenie w muzyce. Na scenie umiem się skoncentrować. Kiecy pracuję nad albumem to jest na najważniejszy cel. Na co dzień jestem zupełnie inna. Należę do osób dość rozbieganych, mających problem z uporządkowaniem, nawet własnej garderoby, a co dopiero całego życia! Jestem osobą bardzo emocjonalną. Mój syn pomógł mi trochę wyhamować.
Nagrasz kiedyś taki szalony, emocjonalny materiał?
Moi przyjaciele też o to pytają. Dopytują, czy kiedyś nagram taki album, który pokaże mój temperament. Jedna z moich przyjaciółek czeka na mnie w wersji Tiny Turner :). Swoją drogą jak ja kocham Tinę!
I?
Być może będzie to ten album, który planuję wydać na moje czterdzieste urodziny, czyli za dwa lata. Będzie to album ryczącej czterdziestki ;). Na pewno przede mną jeszcze wiele do odkrycia. Chcę w najbliższym czasie penetrować nieodkryte przeze mnie regiony muzyczne. Jestem szczęściarą, bo muzycy, którzy mi towarzyszą od lat są cudownymi towarzyszami podróży i pomagają mi w pracy w sposób wyjątkowy. Zaproszę Was do tego świata jak tylko będzie gotowy. Póki co tworzy się powoli w mojej głowie. To kolejny proces, który nazywam fermentem twórczym.
Wywiad powstał przy współpracy z akcją "Legalna kultura". O tym, jak ważne jest czerpanie z legalnych źródeł przeczytacie na oficjalnej stronie wydarzenia. Kliknij tutaj.

Chcesz więcej stylu? Znajdź nas na facebooku.