
Kiedyś uznawano ją za cnotę. Dziś osoby skromne nazywa się najczęściej nieudacznikami. Skromność to coraz rzadsza cecha, a dla niektórych wręcz synonim słabości.
REKLAMA
- Bądź skromna. Nie przechwalaj się, choćbyś wiedziała najwięcej i była najmądrzejsza. Pamiętaj, żeby mieć umiar i nie być chciwym. Skromność wszyscy docenią - powtarzała moja ukochana babcia. Podobnie - też dzięki babci, został wychowany mój mąż i jesteśmy w tej kwestii parą dinozaurów…
I jako osoba skromna nie mogłam nie trafić na warsztaty, szkolenia, kursy i inne dwudziestopierwszowieczne psycho-wynalazki. Od psychologów i coachów dowiedziałam się, że brakuje mi asertywności, wiary w siebie, że mam niskie poczucie własnej wartości (choć co zaskakujące nie jestem zakompleksiona). Że za mało się chwalę i zbyt surowo oceniam siebie i najbliższych. Zaczęłam więc na poważnie, pracować nad sobą i poczuciem własnej wartości. Nakręcałam też mojego skromnego męża, ucząc go siły przebicia, której sama wówczas miałam jak na lekarstwo.
Z osoby skromnej i nieśmiałej, przeszłam metamorfozę w przynajmniej przekonaną o własnej wiedzy w tematach, na których się znam naprawdę. I pewną tego, co robię i kim jestem. Choć ludzie, którzy chodzą na kursy asertywności (znam takich sporo)- mam wrażenie - w pewnym momencie stają się tak pewni siebie, że aż samowystarczalni. I rozpoznać ich jest tak samo łatwo, jak osoby, które powiększyły usta (jak już wielokrotnie pisałam, nie widziałam jeszcze kobiety, której ten zabieg zrobiono by na tyle umiejętnie, żeby nie było go widać).
Niedawno miałam okazję spędzić czas z osobą, którą lekcja skromności zdecydowanie ominęła. Na każdym kroku przechwalała się na temat swojej wyjątkowości. Zamawiała inne dania niż przewidziane byly w menu przygotowanym dla naszej grupy. Niepytana zabierała głos nawet w dyskusjach, do których nie bardzo mogła cokolwiek wnieść.
Wegetarianka, która zna się najlepiej na mięsie. Osoba bezdzietna, która najlepiej wie, gdzie można spędzić z dzieckiem czas wolny. I jeszcze zna się (ciekawe w jaki sposób) na wychowaniu dzieci. Kobieta, która nie je (prawdopodobnie cierpi na zaburzenia odżywiania), ale poucza innych, jak dana potrawa powinna smakować i czego jej brakuje... Jak dla mnie - typ pozbawiony skromności, żeby nie powiedzieć: niewychowany. I pomimo, że nie jestem ekspertką od savoir vivre’u wydaje mi się, że jeśli ktoś mnie zaprasza na obiad, nie powinnam go krytykować za to, że mi nie smakuje, a już tym bardziej teoretyzować, jaki powinien być. Albo jak ja bym go sama lepiej przygotowała. No chyba, że oboje jesteśmy uczestnikami programu „Ugotowani” i właśnie ze sobą rywalizujemy…
Niestety znam też więcej takich osób, tak bardzo przekonanych o własnej wyjątkowości, że nie znoszących słowa krytyki. Obrastających w piórka po jednym komplemencie i skubiących te piórka do zera, po jednym słowie szczerej krytyki. Pozbawionych dystansu do siebie i świata. Takich, które zamiast dyskusji - prowadzą monolog, a zamiast słuchania kogokolwiek - mówią tylko o sobie. W gruncie rzeczy samotnych, bo nikogo nie potrzebujących (może poza słuchaczem).
I o tej skromności myślę od wczoraj. W końcu (!) miałam okazję obejrzeć film o Yves Saint Laurent’cie - geniuszu, którego główną, niezaprzeczalną cechą była skromność. I tak jak urzekała ona wszystkich w jego otoczeniu, począwszy od lat 50. - urzeka do dziś. Choć pewnie teraz sztab psychologów nazwałby ją niskim poczuciem własnej wartości lub brakiem wiary w siebie.
Saint Laurent był artystą z krwi i kości. Każdy pokaz go stresował, bo nigdy nie wiedział czy jego wizja ubrań spodoba się komukolwiek. Czy ktokolwiek ją zrozumie i zaakceptuje. Miał tremę i był bardzo niepewny czy cokolwiek jego autorstwa zostanie zaakceptowane. Człowiek, który za życia był legendą, ale nie zachowywał się jak paw, choć miał ku temu wszelkie powody…
I kiedy dziś przeczytałam wpis mojej siostry na facebooku o bardzo znanej młodej polskiej fotografce - Kasi Bobuli (jej zdjęcia publikuje między innymi brytyjski Elle), że jest to jedna z niewielu skromnych osób z branży modowej - natchnęło mnie. Ta branża zdecydowanie pod tym względem kuleje i tej cechy zawiera ilości śladowe.
Najgorsze w dzisiejszych czasach jest zatrzęsienie mediów - tak publicznych, tabloidów, jak i społecznościowych, od osób skromności pozbawionych. Przechwalających się rzekomymi talentami, zdolnościami, stanem posiadania (ach te przechwałki na facebooku!) lub wyjątkowym wyglądem. I na tym sztucznym, nadmuchanym wizerunku budujących wokół siebie szum, zamieszanie i na koniec - zarabiających pieniadze.
Skromność nie sprzeda książki, czy kolekcji ubrań. Skromności nikt nie polubi na facebooku (no dobra, ja polubiłam, ale jak już mówiłam - jestem dinozaurem w tej materii).
Za to afera, skandal, kretyńskie wystąpienie - owszem. Będziemy je sobie wyświetlać, udostępniać, „lajkować” i komentować. Kupować gazety, oglądać programy, obserwować czyjeś wpadki i potknięcia. Będzie to wspólny temat do rozmowy, że ta pani pokazała biust, a tamta nie potrafi zbudować zdania po polsku i do każdej wypowiedzi dorzuca wyraz ze słownika amerykańskiego. Ruda się upiła i rozbiła samochód. Ta blondynka zdradziła pana X z panem Y, a porno-nagranie tamtej brunetki właśnie ujrzało światło dzienne. Ten pan, który kiedyś był mądry i miał coś do powiedzenia w swoich książkach czy programie dziś znany jest tylko z tego, że szokująco się wystroił na premierę perfum czy zapuścił wąsy, albo wałek na brzuchu.
To smutne. Osoby, które naprawdę mają jakąś wartość, uchodzą za takie o... niskim poczuciu własnej wartości. Osoby bez siły przebicia, wydają się w dzisiejszych czasach nudne i nieciekawe. Słowem: niedzisiejsze. Ale tak się składa, że z takimi ludźmi warto się przyjaźnić, żyć, budować rodzinę. Bo osoby skromne, skupione są na czymś więcej niż tylko czubek własnego nosa.
I czekam na czasy, kiedy zaczniemy wypatrywać takich idoli i autorytetów, od których będziemy mogli się czegoś nauczyć, dowiedzieć. Na których warto się wzorować, nie dlatego, że mają ładny kształt nosa czy zgrabne nogi, albo pokazali kawałek pośladka, ale dlatego, że mają coś do powiedzenia i do zaoferowania innym.
Poznać takich ludzi w tłumie jest bardzo łatwo. Nie pchają się przed szereg, nie robią wokół siebie zamieszania. I słuchają, zanim zostaną poproszone lub zapytane o zabranie głosu. Miła to będzie odmiana. Miła, bo mądra i inna. Stety lub niestety na świecie jest tak, że wszystko się nudzi. Dlatego nieskromność i obrastanie w piórka też się kiedyś sprzykrzą. I ja bardzo na to czekam. Bardziej niż na letnie wakacje.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na facebooku!
