
Nie każda z nas rodzi się z wielkimi oczami w kształcie migdałów. Powieki poszczególnych osób różnią się nieco budową, oczy - kształtem i rozstawem. My wiemy, jak je zaczarować, żeby były większe i wyglądały jak z reklamy tuszu do rzęs. Poznajcie triki jednego z najlepszych polskich makijażystów Sergiusza Osmańskiego.
REKLAMA
W piątek pisałam w artykule o makijażu oczu czarnym tuszem zwanym kajalem lub kohlem, po który sięgają mieszkanki Orientu. Ale po przeczytaniu Waszych komentarzy, postanowiłam temat zgłębić, bo nie jest taki prosty i oczywisty, jak mi się wydawało. Zrozumiałam, że optyczne powiększanie oczu to wyższa szkoła jazdy. Zwłaszcza, że każda z nas ma inną budowę oczodołu, kształt powieki czy łuku brwiowego. I nie u każdej da się namalować idealną kreskę linerem.
Dlatego poprosiłam o pomoc guru polskich makijażystów, Sergiusza Osmańskiego. Poniżej nasza rozmowa i kilka technik powiększania oczu, które mam nadzieję się wam przydadzą.
Maria Kowalczyk: Sergiusz, czy możesz nam powiedzieć jak malować oczy głęboko osadzone, żeby wydawały się większe?
Sergiusz Osmański, makijażysta, dyrektor artystyczny Sephora: Podstawową i pierwszą zasadą jest rozświetlenie wewnętrznego kącika oka. Ten trik przydaje się zarówno w przypadku głęboko osadzonych oczu, jak i u osób o bliskim rozstawie oczu. Światło wydobywa je bardziej „do przodu” powodując optyczne złudzenie rozszerzenia rozstawu oczu oraz otwarcia oka.
W jaki sposób namalować takie światło? Rozumiem, że sam korektor raczej nie wystarczy…
Najlepiej jest je namalować, albo rozświetlającym cieniem o konsystencji emalii w pędzelku lub zakończonym gąbeczką, albo innym kremowym lub zwykłym cieniem w kolorze perłowym, bądź śmietanowym z kroplą złota lub szampańskim beżu. Genialnie sprawdza się taki kosmetyk, jak Skinflash Dior.
Dosłownie wciskamy ten świetlisty kolor do samej nasady nosa. To także świetny patent na zmęczone oko. Dlatego warto takie cienie z błyszczącą miką zawsze mieć pod ręką. Oko otwiera się momentalnie!
A co robić, kiedy podobnie jak u Azjatek nie mamy wyodrębnionej powieki ruchomej od fałdu skórnego górnej powieki? Czy są jakieś sposoby, żeby taką budowę oka zaczarować makijażem i spróbować je powiększyć?
Tak! Tak jak wspomniałaś – Azjatki nie mają naturalnie zaznaczonej granicy między ruchomą a nieruchomą częścią górnej powieki. Ale starają się sztucznie uwypuklić granicę między nimi. W przypadku klasycznego oka kaukaskiego (europejskiego) taka granica jest bardzo wyraźna.
W jaki sposób? I czy trzeba być profesjonalnym makijazystą, żeby to umiejętnie namalować?
Nie. Wystarczy wyciemnić granicę między ruchomą, a nieruchoma częścią górnej powieki. Działamy na zasadzie światła i cienia – jak podczas malowania obrazu, kiedy chcemy część przedmiotów oddalić i podkreślić, że coś jest wypukle, a coś innego – wklęsłe.
Najlepiej zrobić to cieniem w kolorze naturalnej opalenizny, albo kolorów neutralnych, takich jak: granaty, szarości czy antracyty. Siegamy po pędzel, na który makijażyści mowią: koci język – jest dłuższy i spiczasty na końcach. Nakładamy na niego wybrany kolor cienia i „wchodzimy” w granicę zagłębienia oraz na część ponad nią, która tę linię nam zasłania. I malujemy kształt odwróconego, jak podkowa – łukiem do dołu – banana. To bardzo prosty zabieg, a daje błyskawiczny efekt powiększenia i otwarcia oka. Kolor dodaje głębi, a tęczówka i przednia część oka wychodzi bardziej do przodu – wydaje się optycznie większa. I nie ma stresu, że podkreśli opadające kąciki – działa wręcz odwrotnie.
Ta metoda przydaje się również kiedy mamy do czynienia z oczami głęboko osadzonymi oraz z powieką, która z wiekiem ulega zwiotczeniu. To genialnie odmładza spojrzenie!
A co z eyelinerem? Jak go namalować na powiece bez wyraźnej granicy pomiędzy jej częścią ruchomą a nieruchomą, żeby oko wyglądało pięknie?
Eyeliner ma rację bytu, kiedy w ogóle nie widać u nas ruchomej powieki. Wtedy sztucznie ją dobudowujemy czarną linią.
Jak to zrobić, żeby nie wyglądać śmiesznie? I jakiej grubości powinna być taka kreska, żeby makijaż nie przypominał stylizacji na Halloween?
To ma być szeroka linia: 2-3 mm , która pokazuje nam kształtem ramę zewnętrznej krawędzi rzęs. Musimy nią nadbudować naturalną linię, którą tworzą nasze rzęsy. Ta linia nie wychodzi poza rzęsy i może się kończyć wraz z ostatnim włoskiem. Bo jeśli ją przedłużamy poza ostatnią rzęsę – wówczas modelujemy kształt oka. I możemy robić to na wszystkie sposoby, jak tylko nam się podoba. W zależności od tego czy chcemy osiągnąć efekt wampa czy rockowe oko Amy Winehouse.
A czy taka osoba, która ma bardzo małe oczy lub o specyficznej, nietypowej budowie powiekę, może malować kreskę na powiece dolnej? W jaki sposób można takim makijażem oko powiększyć a nie pomniejszyć?
Tu podobnie jak i w innych przypadkach liczy się technika. Podglądamy więc najlepszych, którzy robią to od lat, czyli Madonnę i jej makijażystkę. Ta maluje jej charakterystyczną cieniusieńką kreskę linerem 2 mm poniżej dolnych rzęs. A do środka wodną część powieki wypełnia białą lub cielistą kredką. I to działa! Oczy Madonny wydają się wielke, pomimo, że takie nie są. To złudzenie to zasługa właśnie tego makijażu. Ale, jest jedno ALE, żeby to się udało czarna kreska musi być naprawdę cienka. Inaczej wyjdzie nam niezwykle teatralny look w stylu lat 60. Taki sam, bardziej dramatyczny, wieczorowy makijaż uzyskamy jeśli dodatkowo linię wzmocnimy cieniem. Nie mniej, oko powiększone będzie!
Super! A co robić w przypadku takiego oka, którego kącik opada, a marzymy o linerze na górnej powiece?
Trzeba mieć świadomość, że nie tylko koniec linii, którą malujemy linerem, ale i jej początek mają znaczenie zarówno na kształt samego oka, jak i efekt końcowy makijażu. Początek kreski porównałbym do wagi: podnosi zewnętrzny kącik wtedy, kiedy zaczniemy od samego środka – przed pierwszą rzęsą. Ale tu trzeba uważać, bo ten zabieg bardzo optycznie zbliża oczy, więc taki makijaż nie jest korzystny dla osób o zbyt blisko rozstawionych oczach. I podkreśla również układ źrenic. Dlatego nie ma mowy tak się malować przy zezie. Kiedy mamy zeza, zaczynamy malowanie kreski na górnej powiece od pierwszej rzęsy, a przy blisko rozstawionych oczach od 4-5 rzęsy – przypadek modelki i aktorki Liv Tyler.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na facebooku!
