To Polskie Stronnictwo Ludowe – według danych z 88 proc. protokołów i bez uwzględnienia wyników z dużych miast – wygrało wybory samorządowe. Ta informacja we wtorkowy wieczór wprawiła wielu w osłupienie. Jak to możliwe, że ugrupowanie notujące w sondażach poparcie oscylujące wokół progu wyborczego, w minioną niedzielę zdobyło głosy większości Polaków? Czy odpowiedź na tę zagadkę ukryta jest na pierwszej stronie kart do głosowania, z których skorzystaliśmy 16 listopada.
Wybory rozstrzygnięte losowaniem?
W tegorocznych wyborach samorządowych organy wyborcze zdecydowały się bowiem na rezygnację z niewygodnych, wielkoformatowych kart z nazwiskami kandydatów wypisanymi obok siebie. Zastąpiła je "książeczka wyborcza". W niektórych okręgach licząca całkiem sporo stron, na których znajdowały się listy z nazwiskami kandydatów. O kolejności w "książeczce wyborczej" decydował numer przyznany danemu komitetowi podczas przedwyborczego losowania, które odbyło się w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej.
Nie brakuje osób, które sugerują, iż w tym roku właśnie to losowanie rozstrzygnęło już wynik wyborów samorządowych. Polskie Stronnictwo Ludowe otrzymało w nim nr 1, więc to ludowcy trafili na pierwszą stronę książkowej wersji karty do głosowania. Czy zatem sporej części wyborców nie chciało się wertować kolejnych stron i zaznaczano po prostu nazwisko kogoś z pierwszej strony?
Bo leniwy Polak nie wartował stron...
To sugeruje choćby prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz. – Ludzie nie wiedzieli co mają z tym robić, powiedziano im, że trzeba postawić jeden znaczek, to wielu postawiło go na pierwszej stronie - mówił w wywiadzie udzielonym po wyborach Portalowi Samorządowemu. Portal cytuje też Elżbietę Morawską ze stowarzyszenia Mam Prawo Wiedzieć, według której "osoby niezorientowane mogły postawić krzyżyk tylko na pierwszej stronie".
A gdyby to nie PSL był na pierwszej stronie?
Osoby kwestionujące w ten sposób wyborczy sukces PSL mogą mieć jednak spory problem z udowodnieniem, że "książeczka wyborcza" umyślnie stworzona została w celu zapewnienia zwycięstwa właśnie ludowcom. Po pierwsze, trudno będzie udowodnić, iż większość Polaków jednak naprawdę nie chciała oddać głosu na PSL. Kiepskie sondaże przygotowywane przez niezbyt wysoko cenione w Polsce instytuty to żaden dowód.
Po drugie, oszustwo należałoby wówczas udowodnić już przy samym losowaniu numerów dla poszczególnych komitetów wyborczych. Bo przecież tylko ślepy los sprawił, iż na pierwszej stronie "książeczki wyborczej" mogliśmy oglądać w tym roku kandydatów zupełnie innego ugrupowania.
Decyzję o tym, jaki format będą miały tegoroczne karty do głosowania, PKW podjęła bowiem na długo przed losowaniem, które dało ludowcom miejsce na pierwszej stronie. Uchwała PKW w sprawie wzorów kart do głosowania, w której mowa o "zadrukowanych jednostronnie, zbroszurowanych i trwale połączonych kartach" została przyjęta już w sierpniu tego roku. Losowanie kolejności list odbyło się tymczasem dopiero 17 października.
Jutro wszystko może "wrócić do normy"
Pomijając już fakt, iż cała histeria wokół ewentualnych manipulacji i fałszerstw wyborczych wybuchała po opublikowaniu wyników na podstawie tylko 88 proc. protokołów. Brakujące dokumenty to tymczasem te, które pochodzą z największych polskich aglomeracji. Ostatecznie wiele może się jeszcze w wynikach zmienić. Bardzo dobrze wiedzą to w PSL, gdzie daleko dziś do triumfalizmu.