Liczba nieważnych głosów w wyborach samorządowych zaskakuje. Przynajmniej po części można tłumaczyć ją kształtem tzw. książeczki wyborczej
Liczba nieważnych głosów w wyborach samorządowych zaskakuje. Przynajmniej po części można tłumaczyć ją kształtem tzw. książeczki wyborczej Fot. PKW

Zamiast jednego krzyżyka stawiali kilka, sprawiając, że do urny trafiał nieważny głos. I to nie przez samą konstrukcję książeczkę wyborczą. – Tu chodzi o niską świadomość wyborczą wielu Polaków. I o fatalną informację, która nie została do niej dopasowana. Instrukcja powinna być skrojona pod najgłupszego obywatela – przekonuje naTemat ekspert ds. samorządu prof. Jerzy Regulski.

REKLAMA
Wszędzie krzyżyki
Komentatorzy łapią się za głowy, bo Polska nie widziała dotychczas wyborów z tak ogromną liczbą nieważnych głosów. Dane są przerażające. Na przykład na Pomorzu w wyborach do sejmiku województwa co czwarty głos poszedł do kosza. Niewiele mniej w Opolu, a w Elblągu nawet do 30 procent.
I choć trudno ze stuprocentową pewnością stwierdzić, co było przyczyną, członkowie komisji wyborczych zgodnie mówią, że największym problemem okazała się “książeczka wyborcza” – zestaw kart z nazwiskami kandydatów do sejmików i rad powiatów. Jeszcze w 2010 roku zamiast niej w zastosowaniu była wielka płachta, na której mieściły się wszystkie komitety. Teraz trzeba było wybrać jedną stronę z konkretnym komitetem i postawić jeden krzyżyk przy nazwisku. Nie wszyscy wyborcy to zrozumieli.
– Dla nich słowo ‘karta’ oznaczało jedną kartę, a nie książeczkę z kandydatami różnych komitetów. Zgodnie z zaleceniami, które słyszeli w TVP, starali się zakreślać krzyż na każdej stronie broszury – opowiadała “Gazecie Wyborczej” Monika Zehner z okręgowej komisji wyborczej w wielkopolskim Strzałkowie.
Skąd w ogóle konieczność rozbicia komitetów na kilka stron? – Taki kształt karty wymuszony został przez Kodeks wyborczy w związku z nakładkami na kartę wyborczą w alfabecie Braille’a. Od 2011 roku osoby niewidome czytające w tym alfabecie mogą dzięki tym nakładkom samodzielnie głosować – tłumaczy w rozmowie z naTemat Anna Frydrych z Centrum Studiów Wyborczych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Anna Frydrych
UMK w Toruniu

Gdyby zachować kartę jako płachtę, to w wyborach np. do sejmików województw przy 8-10 listach kandydatów z liczbą od 5 do 20 nazwisk na każdej z nich karta do głosowania musiałaby być pewnie formatu A3 lub nawet B2. Wtedy nakładki nie dałoby się nałożyć. Dziwi mnie dzisiejsze zaskoczenie, bo w wyborach parlamentarnych z 2011 roku też głosowałam na broszurce w wyborach do Sejmu.

Jak analfabeci
Nie zmienia to faktu, że liczba nieważnych głosów mówi sporo o inteligencji i świadomości wyborczej rzesz Polaków. Już wcześniej nie było z tym najlepiej, co potwierdzały kolejne wybory samorządowe. Zawsze najwięcej nieważnych głosów notowano przy okazji wyborów do sejmików. W 2010 i 2006 roku - 12 proc.. W 2002 roku - 14 proc..
Jak wskazał w raporcie dla Instytutu Spraw Publicznych dr Jarosław Zbieranek, w każdym z tych przypadków lwią część głosów stanowiły te oddane z kilkoma krzyżykami. W 2010 roku było ich prawie 55 proc. spośród głosów nieważnych (43 proc. to były puste głosy). Co więcej, liczba takich głosów pozostaje w zależności ze stanem wiedzy na temat konkretnego organu władzy samorządowej.
logo
Fot. http://www.academia.edu/
Czy można się więc dziwić, że spora część wyborców i tym razem postawiła kilka krzyżyków, dodatkowo zmotywowana przez inny kształt karty wyborczej? Że nie przeczytała ze zrozumieniem instrukcji? Warto w tym miejscu przypomnieć statystyki, które cytowaliśmy w naTemat, a z których główny wniosek jest taki, że prawie połowa Polaków gubi się czytając rozkład jazdy czy mapkę pogody.
– Są kraje, które mają wielowiekową tradycję wyborów lokalnych. My do nich nie należymy. Dodatkowo ludzie nie rozumieją zwykłych instrukcji, a co dopiero instrukcji wyborczych. Tak dużo liczba głosów nieważnych jest zaskakująca, ale można ją w ten sposób uzasadnić – mówi naTemat prof. Jerzy Regulski, ekspert z zakresu samorządu terytorialnego, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Można też powiedzieć, że w pewnym sensie wyborcy oblali test na inteligencję. Tym bardziej, jeśli założyć, że dobry wynik PSL-u spowodowany jest tym, że listy tej partii znajdowały się na okładce książeczki wyborczej. To jednak nie jest kompletne wyjaśnienie.
Instrukcja dla "głupiego"
– Instrukcję wyborczą pisze się tak, by ludzie zrozumieli. Nieważne, co jest napisane, ważne, co człowiek przeczyta i zrozumie. Przy okazji tych wyborów instrukcje były napisane źle i jeszcze w telewizji członek PKW tłumaczył, że karta to nie jest kartka papieru, tylko cała książeczka. To było mieszanie ludziom w głowach – twierdzi prof. Regulski.
logo
Czy instrukcja, którą można znaleźć na dole strony, dla wszystkich musiała być zrozumiała? Wzór karty do głosowania
Jak mówi, "nie można nikogo jednostronnie obciążać", bo organizatorzy wyborów powinni dostosować informacje do poziomu świadomości społeczeństwa. Czyli: nie krzyczmy o głupocie wyborców, tylko przygotujmy instrukcję dla nich odpowiednią. – Przyjmuję, że trzeba stosować mniejsze arkusze, ale one powinny być w okładce, na której jest napis: "w tej książeczce postaw tylko jeden krzyżyk". To można podkreślić na czerwono i innym kolorem wybić. A tak... nie zrobiono nic, by kilka stron z kandydatami wyborcy traktowali jak jedną kartę – dodaje.
Prof. Jerzy Regulski

Świadomość Polaków jest jaka jest i do tej świadomości trzeba dopasować system informacji. Powiem wprost: informacja o wyborach ma być dostosowana do osoby z najniższym poziomem świadomości, do najgłupszego.