
"Wypadł", "rozbił", "nie dojechał" i "przegrał". To określenia, których w minionym roku w najpopularniejszych mediach najczęściej używano do opisania występów Roberta Kubicy w WRC. Nic więc dziwnego, że za dziennikarzami twarde opinie chętnie powtarza coraz więcej Polaków. "Mistrz latania nad krowami i taczania się po rowach", "Pan Kubica ma przerost własnego ego", "Chłoptaś Kubica najpierw powinien pustą taczką po budowie jeździć zanim usiądzie za kierownicą"...
"Niestety właśnie taka jest prawda, WRC Kubicę najzwyczajniej w świecie przerosło" - tak komentowano tam nawet... zeszłoroczne zwycięstwo Polaka w klasyfikacji generalnej WRC-2. Nic dziwnego, że stacja postanowiła kontynuować tę linię i w pierwszym pełnym sezonie WRC donosiła z lubością o każdym jego błędzie. Nawet podczas udanych występów mogliśmy dowiedzieć się przede wszystkim, że "Kubica o mało nie wypadł z trasy".
Zawsze uważałem, że Robert Kubica jest genialnym kierowcą, ale muszę powiedzieć, że wydarzenia z ostatnich miesięcy trochę zweryfikowały mój pogląd na tę sytuację... Czytaj więcej
Zupełnie inny klimat wokół Kubicy panuje tymczasem poza naszym krajem. Tam rzesza fanów Roberta Kubicy wcale nie zmniejszyła się po jego odejściu z F1. Na torach wsparcie miał przede wszystkim we Włochach wśród których dorastał, ale przymusowy transfer do rajdów sprawił, że dziś kibicują mu także Finowie, Francuzi, Niemcy, czy Brytyjczycy. Wśród tych ostatnich szczególnie Colin Clark, czyli legendarny komentator zmagań na odcinkach specjalnych WRC.
Trzeba przyznać, że Robert zrobił w tym sezonie dużo błędów, ale większość z nich była poza jego kontrolą. Wiele się także na tych błędach nauczył (...) Kubica startuje z problemem, którego nigdy wcześniej w rajdach nie widzieliśmy. Jeśli popatrzycie na to z tej strony, to co zrobił do tej pory jest niewiarygodne.
Te komentarze to efekt tego, że występy Roberta komentują ludzie nie mający o sportach motorowych najmniejszego pojęcia. Oni nie biorą poprawki na to, że Kubica jest sportowcem, który zmienił dyscyplinę. Ta atmosfera wynika też z faktu, iż w Polsce przeżywamy dziś swego rodzaju "erę hejtu".
- Robert bierze pod uwagę zmianę dyscypliny tylko dlatego, że zawsze poszukuje najlepszych warunków do realizacji swoich celów. W obecnym teamie nie zawsze je miał. Poza tym, opcja powrotu na tory wydaje się całkiem ciekawa. Choćby dlatego, że w rajdach Robert wciąż się przebija do czołówki, a na torach jest kierowcą z najwyższej półki. Nie musiałby walczyć o dobre warunki tak mocno, jak w WRC - tłumaczy Cezary Gutowski.
Wszystkie opcje są otwarte, bo Robert jest takiej klasy zawodnikiem, że nie będzie chciał kontynuować startów w WRC, jeśli nie otrzyma absolutnie profesjonalnego zaplecza w zespole. Wśród tych otwartych opcji jest też ta, która zakłada starty w serii singel-seaterów.
Nawet wśród najwierniejszych kibiców Kubicy spora część zastanawia się jednak, czy Robertowi Kubicy wystarczy czasu na to, by sięgnąć wreszcie po mistrzostwo. W czasach, gdy na torach F1 debiutują już 17-latkowie, dobiegający 30-tki zawodnicy zaczyna przecież wyglądać na emerytów.
