Zabrane rodzicom, wysyłane na zniemczenie do Rzeszy, umierające w wagonach bydlęcych lub zabijane zastrzykami z fenolem – taki los spotkał tysiące polskich dzieci z rąk okupantów. Dokładnie 72 lata temu na Zamojszczyźnie Niemcy rozpoczęli wielką akcję przesiedleńczą realizując swój zbrodniczy plan wyrugowania z tych obszarów wszelkich przejawów polskości.
W Polaków oraz innych Słowian godził tzw. Generalny Plan Wschodni, którego głównym twórcą był prof. Konrad Meyer, z wykształcenia agronom, próbujący w quasi-naukowy sposób wytłumaczyć rasowy prymat ludności germańskiej.
W połowie 1942 roku koncepcja germanizacji Europy Środkowo-Wschodniej była gotowa, a zatwierdził ją sam Heinrich Himmler, jedna z najbardziej prominentnych postaci w nazistowskim aparacie władzy. Istotą planu było założenie, że ludność słowiańska i żydowska zamieszkująca ziemie polskie, kraje bałtyckie oraz zachodnie rejony Związku Sowieckiego, to podludzie, których należy najpierw zniewolić, a potem unicestwić. W przeciągu 25 lat zamierzano wysiedlić ok. 30 mln mieszkańców tych terenów. Ich miejsce miało zająć 5 milionów Niemców.
Setki wysiedlonych wsi
Ofiarami niemieckich planów padli niebawem mieszkańcy Zamojszczyzny, leżącej w dystrykcie lubelskim Generalnego Gubernatorstwa. Od 27 listopada 1942 roku do 15 sierpnia 1943 roku setki polskich wsi (w powiatach: biłgorajskim, hrubieszowskim, tomaszowskim i zamojskim) zostało brutalnie spacyfikowanych, a ich mieszkańcy - siłą wypędzeni z domów i segregowani jak rzeczy. Na spakowanie „bagażu podręcznego” mieli zaledwie kilka minut. Ładowano ich do nieocieplanych wagonów i przewożono do obozów przejściowych, gdzie decydowano o ich dalszym losie. Ot tak – na podstawie badań pseudomedycznych.
Germanizacja, roboty przymusowe, śmierć w obozie
Dramat wysiedleń dotyczył wszystkich w równym stopniu – mężczyzn, kobiet, starców i dzieci. Szczególnie najmniejsi byli zupełnie bezsilni wobec niemieckiego okrucieństwa.
Tylko mała część wysiedlonych dzieci „nadawała się” do germanizacji – najmłodsi, którzy spełniali niemieckie kryteria byli od razu wywożeni do Rzeszy. Tam zajmowały się nimi rodziny zastępcze lub nazistowskie placówki wychowawcze.
Inni, dorośli, mogli się Niemcom przydać tylko i wyłącznie do pracy, stawali się więc przymusowymi robotnikami. Jeszcze innych transportowano do obozów koncentracyjnych, m.in. na Majdanek lub do Auschwitz. Ale tam trafiały też dzieci. Zabijano je m.in. „niewinnym”, dosercowym wstrzyknięciem fenolu.
Część z wywiezionych do Auschwitz musiała mieć styczność z obozowym lekarzem dr. Josefem Mengele. Ten nazywany „Aniołem Śmierci” oprawca zasłynął z przeprowadzania eksperymentów w celu odkrycia sposobu na dziedziczenie cech aryjskich.
Dzieci za 20 zł...
Kiedy mieszkańcy innych miast dowiedzieli się o dramacie polskich dzieci, próbowali je ratować. Warta przypomnienia jest m.in. postawa warszawiaków, którzy w styczniu 1943 roku na stołecznym Dworcu Wschodnim (dzisiejsza stacja Warszawa Wschodnia) wyczekiwali kolejnych niemieckich transportów z nadzieją na oswobodzenie małych Polaków.
W końcu Niemcy zabronili kierowania pociągów z wysiedlanymi do okupowanej Warszawy. Ale i to nie zapobiegło wielu aktom pomocy ze strony polskiej ludności. Najmłodszych, których odnaleziono w terenie na bocznicach kolejowych, skupowano od Niemców. Za jedno dziecko płacono od 20 do 100 zł. Tyle dla okupantów warte było życie Polaków.
Trauma na całe życie
Koszmar wojennych wysiedleń dotknął łącznie ponad 30 tys. polskich dzieci; ok. 4,5 tys. z nich naziści planowali zniemczyć (jedynie część wróciła do Polski); tysiące zginęły z głodu i chłodu lub zostały po prostu zabite.
Ogółem hitlerowska akcja spowodowała wywiezienie z Zamojszczyzny ok. 110 tys. Polaków. Na ich miejsce osadzono co najmniej 10 tys. niemieckich kolonistów, pochodzących głównie z Besarabii i Bukowiny; a także ok. 7 tys. Ukraińców.
Ostatecznie realizację nazistowskich planów osiedleńczych przekreśliła klęska Niemiec w Związku Sowieckim oraz wzmożone akcje zbrojne polskiego podziemia wymierzone w niemieckich kolonistów. Marzenia „rasy panów” o tysiącletniej dominacji obróciły się wniwecz. Ale trauma związana z brutalnymi wysiedleniami nie znikła wraz z końcem wojny. Ci, którzy przeżyli, pamiętają je po dziś dzień.
Powstrzymujemy germański potok skierowany na południe i na zachód i zwracamy nasze oczy w kierunku wschodnim.
Katarzyna Matraszek, "dziecko Zamojszczyzny", lipiec 1943
To było straszne! Zostaliśmy przewiezieni do Zamościa. Dopiero tam odnaleźliśmy się wszyscy. Warunki bytowe w tym obozie były straszne: jedno- piętrowe prycze z desek, wszędzie dużo dzieci, nawet na środku placu w błocie, w szmatach leżały dzieci. Niewiele pamiętam, może tylko płacz, smutek i głód.