Nawet poseł Wipler nabrał się na oświadczenie o prawach autorskich na Facebooku. "Czasem daję się wkręcić".
Nawet poseł Wipler nabrał się na oświadczenie o prawach autorskich na Facebooku. "Czasem daję się wkręcić". Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Musieliście je widzieć na swoich facebook'owych tablicach. W ciągu ostatnich kilku dnia Facebooka po raz kolejna zalewa fala oświadczeń, w których użytkownicy "zastrzegają" sobie prawo do treśći, które publikują. To odpowiedź na zmiany w regulaminie Facebooka. Niestety nie da to absolutnie żadnego efektu. Jedną z tysięcy osób, które dały się nabrać był poseł Przemysław Wipler.

REKLAMA
logo
Wykop.pl
Internauci szybko wytknęli posłowi, że padł ofiarą nietypowej – i nic nie znaczącej – mody. To o tyle zaskakujące, że Przemysław Wipler jest znany, jako polityk, które wyjątkowo sprawnie porusza się w social mediach i skutecznie animuje społeczność swoich fanów. A tych ma już sporo: ponad 108 tysięcy. Ci po publikacji oświadczenia dość szybko go "zmasakrowali".
Jakiś czas później poseł zreflektował się i wyjaśnił, że po prostu dał się nabrać.
W naTemat dokładnie opisywaliśmy już mechanizm działania takiego "oświadczenia". To kompletna bzdura, która nic nie zmieni. No może poza opinią o wklejającym. Jednostronne oświadczenie opublikowane na tablicy użytkownika nie jest w żaden sposób wiążące dla Facebooka.