Zamiast cieszyć się z narodzin dziecka, musiał opłakiwać 30-letnią żonę zabitą w wypadku drogowym i zaopiekować się przedwcześnie urodzonym i przez to kalekim noworodkiem. Sąd uznał, że to wyjątkowe cierpienie zrekompensuje tylko wyjątkowa kwota zadośćuczynienia. W ten sposób jeden z kilku tysięcy tragicznych wypadków drogowych zakończył się rekordowym odszkodowaniem i zadośćuczynieniem. W sumie – 2,4 mln złotych
Pieniędzmi nie można otrzeć łez, ale choć trochę wynagrodzić krzywdę. Dziś prawnicy z kancelarii odszkodowawczych w kontrowersyjny nieraz sposób udowadniają przed sądem ile warte są ból, po śmierci członka bliskiej rodziny, zerwane więzi, a ile należy się zadośćuczynienia za bycie świadkiem samego zgonu.
– Póki co, nie wymyślono lepszego i trafniejszego sposobu zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej niż pieniądze – zauważa Bartłomiej Krupa z kancelarii odszkodowawczej Votum. Instytucję takiego zadośćuczynienia wprowadził przed sześciu laty znowelizowany kodeks cywilny. „Sąd może przyznać najbliższym członkom rodziny zmarłego odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę", mówi prawo.
Przepis dotyczył śmierci poniesionej w wypadkach drogowych. W ten sposób zmieniła się radykalnie sytuacja rodzin ofiar. Wcześniej (do 3 sierpnia 2008 r.) rodziny, które w wypadku komunikacyjnym straciły swoich bliskich, mogły ubiegać się wyłącznie o odszkodowanie z tytułu ich znacznego pogorszenia się sytuacji życiowej. Sądy je przyznawały, ale zazwyczaj były to kwoty rzędu 10-20 tys. zł (nie licząc sum wypłacanych pokrzywdzonym przez ubezpieczyciela sprawcy wypadku – te oscylowały w granicach 5-20 tys.).
Śmierć przeliczana na złotówki
W sprawach dotyczących żołnierzy, którzy polegli w Iraku i Afganistanie oraz ofiar katastrofy lotniczej pod Mirosławcem, choć większość rodzin początkowo domagała się po 1 mln zł od Skarbu Państwa reprezentowanego przez MON, ugody zawarto na kwoty po 250 tys. zł tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania. Również po 250 tys. zadośćuczynienia otrzymali członkowie rodzin osób, które zginęły w katastrofie Smoleńskiej.
Wielu prawników powoływało się później na "kwoty smoleńskie" jako podstawę wyceny bólu i krzywdy po tragicznej śmierci bliskich. – Dla nas śmierć Dominiki jest tragedią, której nie da się przeliczyć na złotówki. Straciliśmy dziecko, które mogło zapewnić nam godziwą starość. Teraz pogorszyły się nasze widoki na przyszłość” – relacjonował Tygodnik Zamojski argumentację rodziców dziewczynki, domagających się od HDI Asekuracja po 40 tys. zł. Była w trzeciej klasie gimnazjum, w autobus szkolny, z którego wysiadała, uderzyło ciężarowe volvo z naczepą. Dominika zginęła w 2005 roku – sąd przyznał jej rodzicom po 15 tys. zł odszkodowania, siostrze – 7,5 tys. zł.
- Batalia o zadośćuczynienia dla bliskich ofiar wypadków sprzed 2008 r. należała do największych, jakie przeprowadziliśmy z ubezpieczycielami w ostatnich latach. Zakończyła się ona sukcesem przekonaliśmy sądy, że więzi rodzinne są niezaprzeczalnym dobrem osobistym każdego członka rodziny, a za ich naruszenie osobie pokrzywdzonej należy się zadośćuczynienie pieniężne - mówi dalej Bartłomiej Krupa z kancelarii odszkodowawczej Votu.
Przywołuje przy tym wyrok w sprawie śmierci Przemka Czai, który został śmiertelnie pobity przez policję po meczu koszykówki w Słupsku. Sąd już wtedy (2005 r.) uznał prawo do życia w rodzinie jako dobro osobiste i przyznał rodzicom chłopaka 300 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. dały początek nowego rozumienia więzi rodzinnych jako dobra osobistego.
Dwa lata temu Sąd Najwyższy uznał, że „zakład ubezpieczeń powinien z polisy OC wypłacać bliskim ofiary śmiertelnej wypadku nie tylko stosowne odszkodowanie, ale i zadośćuczynienie za krzywdę moralną obciążającą sprawcę wypadku”. Dla pokrzywdzonych rodzin otworzyła się nowa, szeroka furtka.
Votum na podstawie 300 prowadzonych u siebie spraw podaje jak różnią się wypłaty odszkodowań w zależności od tego czy zasądza je sąd czy uznaje zakład ubezpieczeń. Przykładowo osoba, która straciła małżonka w wypadku sprzed 2008 r. spowodowanym może liczyć na wypłatę z oc sprawcy wypadku ok. 25 tys. zł. Można oczywiście zgodzić się na ugodę, ale w jej przypadku i tak trudno spodziewać się kwot przekraczających 100 tys. zł, a i takie spotka się w przypadku wyroków sądowych. Na najwyższe kwoty roszczeń uznanych ubezpieczycieli bez ugody mogą liczyć osoby, które przed uzyskaniem pełnoletności utraciły w wypadkach rodziców, przy czym wypłacana im średnio kwota 15 tys. a to jedynie ułamek tego co uznają za należne im sądy powszechne.
Sąd nad ręką listonosza
Ubezpieczyciele zazwyczaj twierdzą, że przedstawianie wysokich sum odszkodowań to sposób na przyciągnięcie klienta do kancelarii odszkodowawczych. A te na swoich stronach opisują przypadki wypłaty solidnych odszkodowań. Samochód wpadł w dziurę i pasażerce odnowiła się kontuzja kręgosłupa – 6 tys. Pies pogryzł listonosza – 80 tys. zł za zranioną rękę. Wypadek szkolnego autobusu, w którym poszkodowanych zostało kilkoro dzieci - 22 tys. dla rannej dziewczynki zamiast oferowanych początkowo 3,6 tys. zł.
Votum szacuje, że w ciągu ok. 15 lat istnienia na rynku kancelarii odszkodowawczych dzięki ich działaniom do poszkodowanych trafiło ponad 10 mld złotych. – To kwoty przyznane przez sąd, zazwyczaj po długiej batalii. Uzasadnieniem istnienia kancelarii jest swego rodzaju skąpstwo firm ubezpieczeniowych – dodaje Krupa.